Marcinkiewicz odpowiada na zarzuty "Wprost"
Kandydat PiS na premiera Kazimierz Marcinkiewicz w oświadczeniu przesłanym PAP napisał, że z Janem Łuczakiem łączą go kontakty wyłącznie towarzyskie. "Nigdy od niego, ani nikogo innego (prócz rodziny) nie pożyczałem, ani nie otrzymywałem żadnych pieniędzy, ani innych dóbr materialnych" - napisał.
10.10.2005 | aktual.: 10.10.2005 17:21
Oświadczenie Marcinkiewicza ma związek z publikacją poniedziałkowego "Wprost", które napisało, że biznesmen Jan Łuczak pożyczał rodzinie Marcinkiewicza "duże kwoty, a jego syna (Macieja) i brata (Arkadiusza) zatrudnił w swoich firmach". Jak pisze tygodnik, Marcinkiewicz przyznał w rozmowie z "Wprost", że dzięki pożyczce od Łuczaka w 2002 roku wraz ze swymi najbliższymi spędził zimowe ferie w szwajcarskim kurorcie Zermatt.
Marcinkiewicz napisał w oświadczeniu, że wyjazd ten organizował jego brat Arkadiusz. "Opłaciłem w całości wszystkie koszty wyjazdu i pobyt" - dodał.
Kandydat na premiera utrzymuje, że "kłamstwem jest zapis [we "Wprost"] o pożyczkach Jana Łuczaka udzielanych mojej rodzinie". "Mam oświadczenie moich braci, że to oni pożyczali Janowi Łuczakowi pieniądze" - napisał.
Marcinkiewicz odniósł się także do informacji we "Wprost", że jego syn Maciej pracuje w firmie TelecomMedia w 40-proc. należącej do Łuczaka. "Mój najstarszy syn Maciej po ukończeniu studiów licencjackich z informatyki poszukiwał pracy. Prosiłem, by nie zatrudniał się w spółkach skarbu państwa (...). Firma, w której pracuje mój syn jest prywatną firmą i nie ma żadnej styczności ze Skarbem Państwa" - napisał.
"Wprost" napisał, że Łuczak pomagał Marcinkiewiczowi, kiedy ten w 2002 r. wraz z Wiesławem Walendziakiem i Mirosławem Styczniem współtworzył "intelektualne zaplecze partii braci Kaczyńskich, czyli Instytut Środkowoeuropejski". Do instytutu należy fundacja zajmująca się działalnością ekspercką i wydawniczo-publicystyczną, a głównym sponsorem tej fundacji została żona Łuczaka - napisał tygodnik.
Marcinkiewicz napisał, że od 1999 roku do lipca 2002 wraz z Walendziakiem był właścicielem spółki akcyjnej Instytut Środkowoeuropejski - spółki non-profit. "Jedyną działalnością spółki było założenie fundacji o tej samej nazwie. (...) Instytut wydaje Międzynarodowy Przegląd Polityczny. Donatorami fundacji były osoby fizyczne, a na wydanie MPP fundacja otrzymała granty z UKiE i NBP" - napisał kandydat na premiera.
"W czasie swojej działalności politycznej (...) dorobiłem się stumetrowego mieszkania i siedmioletniego Volkswagena Passata. Przede wszystkim jednak dobrego imienia swojego, swojej żony i czwórki dzieci. Insynuacje tygodnika 'Wprost' próbują mi to co najcenniejsze odebrać. Nie pozwolę na to" - zakończył swoje oświadczenie Marcinkiewicz.