Trwa ładowanie...
26-05-2008 05:36

"Marcinkiewicz - nie o prawdę tu chodzi, lecz o show"

Gdyby premier Marcinkiewicz miał mniej kompleksów, lub był kobietą, z pewnością, związałby swoje życie z show biznesem. Tu, wystarczy zagrać byle gdzie, zaśpiewać byle jak, zrobić byle co (ot chociażby korektę biustu), by ustawicznie absorbować sobą mass media. Osobą mistrzowską pod tym względem jest niejaka Doda Elektroda, która jest znana głównie dlatego, że jest znana i naprawdę jest znana w sposób wszechstronny. W dodatku robi to inteligentnie.

"Marcinkiewicz - nie o prawdę tu chodzi, lecz o show"Źródło: wp.pl
d2inci8
d2inci8

Niestety, premier Marcinkiewicz kobietą nie jest, do inteligencji i urody Dody mu bardzo daleko, jednak za wszelka cenę stara się ją naśladować. A na to, by być w polityce znanym dlatego, że się jest znanym, trzeba pracować jeszcze więcej niż w show biznesie. I nie zawsze wkład pracy i pomysłów jest proporcjonalny do efektów. Bo show zmiennym jest.

Premier Marcinkiewicz nabył pewnego doświadczenia sprawując swój urząd, gdzie udało mu się przetrwać, a nawet zdobyć niejaką popularność, dzięki minom klowna, tajemniczym uśmiechom, zręcznym doradcom od PR i sprawności w wykrzykiwaniu jednego obco brzmiącego słowa (yes, yes, yes). Właśnie dzięki tej niezwykłej umiejętności dostał intratną posadę w Wielkiej Brytanii, tam jednak - jak się okazało – wykrzykiwanie słówka „yes” nie wystarczy. 30 maja posada się definitywnie kończy, premier Marcinkiewicz musi więc zakrzątnąć się koło własnych interesów. Przede wszystkim musi coś robić by ciągle być znanym z tego, że jest politycznie znanym.

Dwa lata temu cały kraj martwił się spadkiem jego popularności i szukał intratnego zajęcia, teraz pan Marcinkiewicz usamodzielnił się i wykazuje należytą aktywność. Doniesienie o podsłuchach, które nie jest doniesieniem do prokuratury, lecz do mediów, sączonym w odcinkach, dwa lata po czasie, nie ma na celu zaszkodzenia Kaczyńskim, lecz zwrócenia na siebie uwagi. W wywiadach Marcinkiewicz pozostaje tajemniczy, lakoniczny i wystarczająco ogólny, by żaden prokurator nie miał podstaw do interwencji. Bo nie o prawdę tu chodzi, lecz o show. PiS-owi Marcinkiewicz nie chce zaszkodzić, bo przegrana tej partii nie jest definitywna, PO zawsze może się przysłużyć, bo do czasu wyborów trzeba się do kogoś przytulić.

Partii nie założy, bo z kogo? Do pracy nie pójdzie, biustu nie powiększy, a coś musi robić, by interesować sobą opinię publiczną. Gdyby naprawdę zależało mu na przestrzeganiu standardów demokracji w naszym kraju i gdyby troszczył się o dobro wspólne, wykorzystał by swoje rewelacje, wtedy gdy był u władzy, bo o zagrożeniach jakie powodowały PiS-owskie ośrodki politycznej manipulacji, doskonale wiedział, sam w nich biorąc aktywny udział. Albo więc na demokracji i dobru wspólnym nie zależało mu, albo był rzeczywiście pasywną marionetką w rekach Kaczyńskich. Czyich rąk teraz szuka?

d2inci8

Sączenie strasznych politycznych sensacji „zaufanym” mediom jest praktyką sprawdzoną, tanią i intratną. Media kupią wszystko. A najlepiej w odcinkach. W końcu po „podsłuchach” można podrzucić informację, na przykład o tym, że Lech Kaczyński zmuszał potajemnie Marcinkiewicza do ożenku z jego córka Martą (niestety nie ma świadków), lub że proponował mu odsprzedaż, po niskiej cenie, latarni w Juracie (świadkowie byli, ale obecnie się zapierają). Jak się uda, to Marcinkiewicz nie dość, że utrzyma swa pozycję leadera politycznego show biznesu, to jeszcze zapewni sobie możliwość uczestniczenia w odpowiednich komisjach śledczych. A komisje śledcze to oglądalność, cytowalność i ogólna medialność na co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście, tygodni. To tak jakby dostać rolę proboszcza w serialu „Rancho”, albo tańczyć z Pudzianem w tańcu z gwiazdami, a nie trzeba się przy tym ani uczyć na pamięć tekstu ani spocić.

Różne istnieją sposoby degenerowania polityki. Jedni korzystają z przemocy, tłumacząc obywatelom, że to dla ich dobra. Inni cynicznie wykorzystują ludzka wiarę w uniwersalne wartości, wiedząc, że tylko wtedy gdy będą je przywoływać osiągną swoje partykularne lub partyjne cele. Niektórym wydaje się, że pełnią w polityce role charyzmatycznych przywódców, a nie są nawet niewykwalifikowanymi administratorami. Z kolei mali administratorzy myślą, że są narodowymi wybawcami. Ale zagrożeniem dla polityki jest nie tylko przemoc, cynizm, ignorancja i hucpa, lecz również show, który promuje osobę, kosztem tego, co istotą polityki winno być, a więc pewnej powagi i bezinteresowności w trosce do dobro wspólne.

Może zresztą się mylę? Może polityka to domena klownów, gwiazd i gwiazdek? Ale wtedy – stanowczo! – chętniej widziałabym na pierwszych stronach gazet newsy o problemach Dody i nadziejach Kasi Cichopek.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

d2inci8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2inci8
Więcej tematów