Marcinkiewicz: jestem zaskoczony, że PO nie może złożyć wieńców
(RadioZet)
Posłuchaj wywiadu
: A gościem Radia Zet jest komisarz Kazimierz Marcinkiewicz, kandydat na prezydenta Warszawy, a przedtem premier, wita Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry. : Kiedy pan usłyszał z ust Jana Parysa, że w kancelarii premiera jest szpieg, co pan sobie pomyślał? : O jejku, no lepiej by nie... : Tak sobie pan pomyślał o jejku? : ...nie mówić tego na antenie, dlatego, że no nie wierzę w tego typu sformułowania. Jeżeli ktokolwiek wie i ma jakiekolwiek podejrzenia to nie idzie do mediów i rozgłasza to publicznie, na trzy dni przed wyborami, tylko po prostu idzie do prokuratora, albo na policję czy gdziekolwiek i po prostu to zgłasza. To jest zupełnie proste i jasne. : Ale rząd stanął na baczność, zaczęto sprawdzać, co to za osoba i okazuje się, że ta osoba już nie pracuje, czy pan wie o kogo chodzi? : Ja mogę się domyślać. Wiem kogo pół roku temu zwalniałem z pracy. : Jest to podobno generał, który pracował i za czasów Leszka Millera, i za czasów pana Marka Belki, i za pana czasów. : I za moich czasów przestał
pracować. : Ale dlaczego przestał pracować? : Bo go zwolniłem. : Ale za co? : Pani redaktor, naprawdę nie wszystko trzeba mówić, tak dosłownie i tak od razu. : Ja wiem, ale od razu pan wiedział, że chodzi o tę osobę. : Nie, nie, zupełnie nie wiedziałem, powtarzam raz jeszcze, pomyślałem sobie, że to jest nie tak, coś jest nie tak, że tak się nie robi, że to jest typowo polskie wychodzenie na pierwsze strony gazet. : No dobrze, ale od razu sobie pan pomyślał, jeżeli chodzi o tę osobę, którą pan wtedy zwolnił? : Nie, nie, nie, zupełnie nie. No oczywiście, że potem sobie starałem się przemyśleć, znaleźć, co to może być, kto to może być i dlatego dziś mówię to, co mówię. Natomiast nie, nie, to raczej wygląda na trochę takiej chęci wbicia się na pierwsze strony, w Polsce bardzo powszechne, wielu polityków tak robi, tak mówi. : Ja wiem. Ale ktoś z panem rozmawiał na ten temat z kancelarii premiera? : Nie. : Nikt nie zadzwonił: słuchaj Kaziu, o kogo chodzi, czy ty wiesz – nie? : Nie, nie. : Gościem Radia ZET jest
premier, były premier Kazimierz Marcinkiewicz, a co pan sobie pomyślał, kiedy pan słyszał o wyciekającej notatce z rozmowy między szefem kancelarii, między panem ministrem Jesieniem a zastępcą pana ambasadora, panem Hillasem? : Pomyślałem sobie, że jest bardzo niedobrze, że tak być w dobrze skonstruowanym państwie nie może, i że trzeba zrobić wszystko i mam nadzieję, że zrobione zostanie wszystko w kancelarii żeby wyjaśnić, kto dokonał tego przecieku i powinien za to ponieść absolutnie daleko idące konsekwencje. : A kiedy pan był premierem, to na pewno też ambasadorowie przecież przychodzili i rozmawiali, czy kiedy były takie rozmowy to notatki miały gryf tajności, czy nie, jak pan sądzi? : To znaczy tak, oczywiście, że miały. Były rozmowy prowadzone przez moich współpracowników wielokrotnie, w każdym tygodniu wiele takich rozmów się odbywało, większość tych notatek oczywiście była tajna. : A według pana osoba, która przekazała mediom te informacje powinna stracić posadę? : Tak. : Proszę, tak. : Tak,
oczywiście. : Nawet gdyby to groziło zawaleniem koalicji. : Pani redaktor, państwo musi być praworządne i porządne, i tak uważam. : Państwo musi być praworządne i porządne - premier obarcza to co się wydarzyło w Jelfie to, że zamiast Corhydronu był śmiertelny lek III RP - zgadza się pan z tym? : Na pewno zawinili ludzie i na pewno ci ludzie ponoszą już w tej chwili odpowiedzialność za to, co zrobili. Ta odpowiedzialność musi być doprowadzona do końca, bo takie błędy, zwłaszcza w medycynie pojawiać się absolutnie nie mają prawa. : Ale czy to winna jest trzecia RP. : Pani redaktor, ja nie zrzucam winy na całe państwo, tylko raczej widzę tę winę w ludziach, którzy popełniają błędy. : Którzy są teraz w IV RP. : To nie państwo popełnia błędy jako takie, tylko ludzie. : No właśnie, ludzie popełnili błędy, bo premier nie powiedział, że przepisy, jak czytam z „Gazety Wyborczej”, które regulują sposób produkowania leków w Polsce wygasły 15 grudnia 2005 r., a wtedy premierem był kto? : Ja byłem premierem. : Czyli te
przepisy nie działały do czerwca, kiedy pan przestał być premierem i nie działały do teraz, kiedy jest premierem Jarosław Kaczyński, bo zaczną działać teraz. : Nie, przepisy działały, oczywiście nawet, gdy ich nie było, to one działały cały czas. Ta sprawa jest dla mnie znana. Ministerstwo zdrowia przygotowywało odnowienie tych przepisów, ale dawało mi zawsze gwarancje, że bez względu na to, że one nie są niejako podpisane, to funkcjonują w państwie w sposób normalny. : Nie, nie po prostu firmy sobie same regulowały, a tych przepisów nie było przez jedenaście miesięcy, zachowywały się porządnie, okazało się, że tutaj Jelfa jest firmą, która jest właściwie fabryką śmierci - można powiedzieć. : Produkcja jest na szczęście już wstrzymana. Informacja jest we wszystkich mediach, a więc jest dostępna wszystkim ludziom. Mam nadzieję, że nikomu nic złego się nie stanie. : Panie premierze Grób Nieznanego Żołnierza jest pod opieką miasta, prawda? : Tak. : Czy według pana to jest dopuszczalne żeby opozycja nie mogła
złożyć wieńców pod Grobem Nieznanego Żołnierza 11 listopada? : Nie wydaje mi się to prawdopodobne. Zawsze składa, a więc pewnie jutro także. : Klub Platformy Obywatelskiej napisał pismo do Kancelarii Prezydenta z prośbą o to, żeby mógł zmienić wieniec i odpowiedź min. Szczygła jest taka, że jest to ceremoniał wojskowy, jest to niemożliwe. : To już jest pytanie do Kancelarii Prezydenta. : Ale czy jest pan zaskoczony? : Tak. : A czym pan jest zaskoczony? : No tym, że do tej pory zawsze większość klubów, nie wszystkie, bo nie wszystkich to interesuje, ale większość klubów brała udział w tych uroczystościach z okazji świąt narodowych 11 listopada, 3 maja i myślę, że tak powinno być nadal. : No to skąd taka decyzja, jak pan sądzi? : Nie potrafię powiedzieć. : Jest pan zaskoczony? : Jestem. : No dobrze, co nam Kazimierz Marcinkiewicz zaoferuje w Warszawie, czy będzie godzina policyjna dla młodzieży. : Pani redaktor wczoraj, albo przedwczoraj przeczytałem pani wypowiedź na temat Warszawy i muszę powiedzieć, że z
całością się zgadzam i to zupełnie. : Kokietuje mnie pan. : Tak, jak najbardziej, bo pani powiedziała, że dla Warszawy najważniejsza jest obwodnica. I taka obwodnica, jaka ma być w Warszawie nie może być budowana przez Warszawę, bo ona musi być poza Warszawą. Dlatego, tak samo uważając, że to jest naprawdę jedna z najważniejszych spraw, żeby wszystkie tranzyty, cały ruch wschód – zachód wyprowadzić poza... : Prezydent Warszawy, Lech Kaczyński też mi obiecywał obwodnicę i co? : Ale ja nie obiecuję, ja po prostu mówię, że uważam to za rzecz najważniejszą i podjąłem odpowiednie działania żeby to rząd sprawił. Bo to tak musi wyglądać. : Opowiem o takiej małej sprawie warszawskiej, która mnie nurtuje od lat. Jest takie miejsce, blisko Powązek, gdzie jest rondo, a na tym rondzie nie ma świateł, gdzie jest olbrzymi dom handlowy, prezydent Lech Kaczyński obiecywał, że tam będą światła, potem obiecywał p.o. prezydenta, pan Urbański, a potem Kazimierz Marcinkiewicz też mi powiedział, że tam będą światła, i że stoi już
policja. Byłam wczoraj – nie ma ani jednego policjanta. : Nie, policja jest, mamy podpisaną w tej sprawie umowę z policją. : Nie, nie ma policjantów tam. : Jest w godzinach szczytu, policja kieruje ruchem. Jeśli wczoraj ich nie było.... : Chyba, że jak pan tam jedzie to oni wtedy stoją. : Nie, pani redaktor, mamy podpisaną naprawdę umowę na ten temat. Natomiast światła będą w styczniu. : Godzina policyjna, tak czy nie? : Nie, no absolutnie – dlaczego, my żyjemy w wolnym kraju, naprawdę w wolnym kraju dobrze się żyje. : Powiedział Kazimierz Marcinkiewicz, jeden z kandydatów na prezydenta Warszawy.