"Marcinkiewicz hamował poluzowanie wydatków"
Kazimierz Marcinkiewicz na urzędzie premiera oraz minister finansów Zyta Gilowska byli zwolennikami zdyscyplinowanej polityki fiskalnej i jego brak będzie odczuwalny w pracach nad przyszłorocznym budżetem w okresie, gdy rząd pracuje nad końcowym projektem - ocenili w
komentarzu analitycy banku Morgan Stanley.
07.07.2006 | aktual.: 08.07.2006 07:58
Zauważają zarazem, iż Marcinkiewicz był w rządzie politykiem odizolowanym, którego pozycja słabła od pewnego czasu. Jego odejście oznacza, iż perspektywa przeprowadzenia umiarkowanej nawet reformy fiskalnej, z myślą o zmniejszeniu deficytu budżetowego, którą propagował Marcinkiewicz wraz z Gilowską, jest obecnie mniej prawdopodobna.
O nowym kandydacie PiS-u na premiera Jarosławie Kaczyńskim napisali, iż "bardziej niż ekonomią jest on zainteresowany rozbijaniem układów w polityce, biznesie i mediach".
Odejście Marcinkiewicza z rządu na krótko przed przedstawieniem Sejmowi projektu budżetu na przyszły rok i wyborami samorządowymi "odsuwa ostatnią przeszkodę (którą był Marcinkiewicz) w poluzowaniu polityki fiskalnej i zwiększeniu wydatków" - dodają.
Zdaniem analityków Morgana Stanleya, zagrożona może być także pozycja Pawła Wojciechowskiego - następcy Zyty Gilowskiej, o którym Jarosław Kaczyński, jak sam przyznał przed jego nominacją, "nie słyszał".
Innym skutkiem przetasowań w rządzie będzie oddalenie się perspektywy współpracy koalicyjnego rządu z liberalną opozycją, o co zabiegał Marcinkiewicz na krótko przed ustąpieniem ze stanowiska, czemu służyło jego spotkanie z Donaldem Tuskiem.
Z połączenia prawdopodobnego poluzowania polityki fiskalnej i rosnącej ostatnio dynamiki płac zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym wynika, iż złoty może znaleźć się pod presją, co z kolei przybliża perspektywę zwyżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.