Marcin T. nie przyznaje się do winy i składa wyjaśnienia
Marcin T., były asystent społeczny b. szefa sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Józefa Gruszki, nie przyznał się do zamiaru szpiegostwa na rzecz Rosji i składał wyjaśnienia przed sądem. W poniedziałek rozpoczął się jego proces. W środę kolejna część wyjaśnień.
06.02.2006 | aktual.: 06.02.2006 17:26
26-letni T. wyjaśniał przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że z Semenem Sustawowem, III sekretarzem ambasady Rosji i - według prokuratury - oficerem wywiadu Rosji - poznał się na przyjęciu w ambasadzie Chin w końcu 2003 r. Potem spotykał się z nim kilka razy na warszawskiej Starówce, by uzyskać materiały do pracy magisterskiej. Ponieważ byli równolatkami znajomość stała się przyjacielska, gdy spotykali się, pili razem piwo, rozmawiali na różne tematy, również polityczne - mówił.
Powiedział, że otrzymał od Rosjanina materiały na temat stosunków USA-Rosja (na taki temat pisał pracę), uzyskiwał od niego tłumaczenie rosyjskich tekstów na polski. Na prośbę sekretarza ambasady napisał opracowanie na temat środków unijnych dla Mazowsza. Korzystał przy tym z ogólnodostępnej na stronach internetowych wiedzy. W Wojewódzkim Urzędzie Pracy sam pisał wnioski o środki z UE, pracował też w punkcie informacyjnym na temat tych środków.
T. przyznał, że trzy razy pożyczył od Sustawowa pieniądze - łączna suma tych pożyczek, to 500 zł. Rosjanin nie określił, kiedy ma je oddać, mówił jedynie, że powinno się to stać przed końcem jego misji w Polsce. Podczas jednego ze spotkań, które wypadało w okolicach urodzin T. otrzymał od Rosjanina w prezencie butelkę whisky.
Oskarżony tłumaczył też w jaki sposób poznał swoja matkę z Sustawowem. Według jego słów matka zaniepokoiła się towarzystwem syna, ponieważ po spotkaniach z Rosjaninem wracał "podchmielony" do domu. Marcin T. poznał więc matkę z Sustawowem. Później kontaktowali się oni bez jego pośrednictwa. W ocenie syna spotkania dotyczyły możliwości współpracy handlowej z Rosją firmy, dla której pracowała jego matka.
W sądzie - z uzasadnienia aktu oskarżenia - okazało się, że T. mieli kłopoty finansowe. Pensja pracującego w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Warszawie Marcina T. była zajęta przez komornika. Marcin T. był żyrantem kredytu swojej matki na 20 tys. zł w jednym z banków. Matka nie spłacała rat kredytu i komornik zajął pensję syna. Rodzina została też eksmitowana ze spółdzielczego mieszkania za niepłacenie czynszu. Dlatego musieli wynajmować mieszkanie.
Przewodniczącą składu sędzię Grażynę Sobkowicz interesowało, dlaczego tak opiekuńcza matka, która chciała poznać człowieka, z którym jej syn pije piwo, pozwoliła na zajęcie pensji syna przez komornika. Według Marcina T., matka chciała go uchronić przed swoimi problemami finansowymi w ten sposób, że nie mówiła mu o nich. Pomimo, że sama pracowała, i uzyskiwała niemałe wynagrodzenie (była mowa o 12 tys. zł miesięcznie), ustalili, że to syn będzie spłacał ten kredyt przez komornika. Oskarżony tłumaczył, że matka prowadziła korespondencję z bankiem, by rozłożyć pozostałe zobowiązania na raty, już bez dodatkowego obciążenia kosztami komorniczymi.
T. opisał też sądowi swe spotkania z pracownikami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy poinformowali go o szpiegowskiej działalności Rosjanina. Miał im opisać wszystkie swe spotkania z Sustawowem.
Mówił, że kiedy zatrzymano go 3 marca 2005 roku i przewieziono do siedziby ABW, nie postawiono mu żadnych zarzutów, tylko funkcjonariusz ABW kazał jeszcze raz opisać wszystkie okoliczności spotkań z Sustawowem. Potem nakazano mu napisanie oświadczenia o tych spotkaniach.
Zapewnił przed sądem, że od ostrzeżenia w październiku do zatrzymania w marcu nie miał żadnego kontaktu z Sustawowem, ani z żadną osobą, która by się na niego powoływała.
Na pytanie sądu, czemu podpisał protokół z przesłuchania zaczynający się od stwierdzenia, że przyznaje się do zarzucanych mu czynów i podtrzymuje informacje zawarte w oświadczeniu, Marcin T. powiedział, że sądził, że złamał prawo, przekazując Rosjaninowi opracowanie na temat funduszy strukturalnych na Mazowszu, mimo, że informacje te nie były tajne. Dodał, że nie wiedział wtedy, że Sustawow to szpieg.
Prokuratura zarzuca T., że spotkał się "co najmniej jedenastokrotnie" z Sustawowem od 30 września 2003 r. do października 2004 r. w stołecznych lokalach. Podczas spotkań T. "zadeklarował, albo co najmniej godził się, za wynagrodzeniem, na przekazywanie informacji, o które zwróci się do niego wymieniony pracownik Wywiadu Federacji Rosyjskiej". Grozi mu za to do 8 lat więzienia.
W uzasadnieniu aktu oskarżenia prokurator napisał, że T. nie przekazał żadnych istotnych informacji, ani nie miał dostępu do takich informacji, dlatego nie postawiono mu zarzutu szpiegostwa na rzecz obcego wywiadu.
Prokurator zastrzegł publikację swego wizerunku.