Marcin Makowski: Nie podobał ci się ”Ocean’s 8”? Ty biała, męska, szowinistyczna świnio!
Powiedzmy to sobie wprost: polityczna poprawność niszczy kino. Bawiący moje pokolenie sitcom ”Friends”, oburza dzisiejszych nastolatków. Gorszy body shamingiem, małą różnorodnością rasową i żartami z gejów i lesbijek. A co, gdybym wam powiedział, że to poszło dalej, i będąc białym mężczyzną po 40-tce nie masz prawa oceniać filmów "dla kobiet"?
29.06.2018 | aktual.: 29.06.2018 17:34
Jakiś czas temu do kin weszła komedia kryminalna jakich wiele. Gwiazdorska obsada, akcja dziejąca się w sercu Nowego Jorku, intryga, skok stulecia i brawurowa ucieczka przed wymiarem sprawiedliwości. Tak w dużym skrócie można streścić nowy wakacyjny hit, ”Ocean's 8”. Jego producenci pod względem kasowym mogą sobie przybić piątkę – w weekend otwarcia film zarobił ponad 41 mln dolarów, co stawia go na szczycie całej serii ”Ocean’s”. Poza pieniędzmi, różnica w stosunku do pierwowzoru jest jeszcze jedna. W zmaskulinizowanym świecie napadów na banki i kradzieży biżuterii, tym razem ekipę stanowią kobiety. Sandra Bullock, Cate Blanchett, Anne Hathaway, Mindy Kaling, Sarah Paulson, Rihanna czy Helena Bonham Carter, z charakterystyczną dla siebie gracją i charyzmą zabrały się za wykradzenie naszyjnika wartego 150 mln dolarów. Żeby było ciekawiej, okazja nadarzy się tylko raz – podczas słynnej gali MET na Manhattanie.
”Biali krytycy po czterdziestce”
Zapewne zastanawiacie się w tej chwili: ”gdzie tutaj problem”? W końcu obsada oscarowa, kasa zarobiona, w kinach tłumy. Otóż zdaniem części owej obsady – a głos ten jest coraz donośniejszy w całym Hollywood – ”Ocean’s 8” został oceniony przez krytyków gorzej, niż być powinien. Jak twierdzi aktorka hinduskiego pochodzenia, Mindy Kaling: ”biali krytycy często zwyczajnie nie rozumieją jej pracy”, oraz ”jeżeli miałaby opierać swoją karierę na tym, czego chcą biali mężczyźni, nie odniosłaby sukcesu, więc oczywiście jest publiczność, która chce oglądać takie rzeczy [jak Ocean’s 8]”. To słowa z wywiadu udzielonego portalowi Yahoo Movies, w którym Kaling powołuje się również na Meryl Streep, oskarżającą w 2015 roku serwis Rotten Tomatoes o małe zróżnicowanie płciowe wśród swoich krytyków filmowych. Zdanie koleżanki z planu, w wywiadzie dla ”Telegraph” podtrzymały również Cate Blanchett i Sandra Bullock. „(…) studio może wspierać film, ale tu chodzi o niewidzialne twarze internetu, często męskich recenzentów, którzy mogą postrzegać go przez pryzmat niezrozumienia i myślę, że to jest duża część tego równania” – stwierdziła Blanchett, a Bullock dodała, że: ”krytycy filmowi powinni odzwierciedlać otaczający nas świat, a co za tym idzie reprezentować jego różnorodność. Filmy powinny być więc recenzowane głównie przez osoby, do których są one skierowane”. Z jej argumentacji wynika, że kreskówka zostanie dużo bardziej wiarygodnie oceniona przez dziecko, niż starszego mężczyznę.
I tutaj zaczynają się schody. Po pierwsze, film wcale nie został zaorany równo z ziemią, jak mógłby ktoś sądzić czytając jedynie opinie obsady. Średnia ocena na większości serwisów filmowych, które przyznają maksymalnie 10 punktów lub operują w skali procentowej, to 6,5 na 10. Niekiedy bliżej 6, innym razem prawie 7. Czyli dla każdego, kto miał jakąkolwiek styczność ze światem krytyki filmowej, sygnał jest jasny: ”Ocean’s 8” to film dobry w swoim gatunku, ale nie wybitny. I dokładnie takie, po obejrzeniu w kinie, wydaje się dzieło Garrego Rossa. Ot, kolejny przyjemny weekendowy przerywnik, o którym zapomina się po kilku dniach i raczej do niego nie wraca. Odpowiednik muzyki pop w kinematografii, przyciągający przed ekrany naprawdę dobrze dobraną obsadą, ale nie pozostawiający nas na napisach końcowych ze szczęką opadniętą z wrażenia. W filmie brakuje bowiem jakiejkolwiek oryginalności: zarówno w montażu, jak i w fabule, która powtarza schemat znany z ”Ocean’s 11”. Akcja nie angażuje emocjonalnie, brakuje wyrazistego wroga, cały plan kradzieży, właściwie od początku do końca się udaje.
”Bajki niech oceniają dzieci. Filmy dla kobiet – kobiety”
Na co w takim razie liczyła obsada? Na ”znaczki jakości” największych recenzenckich hubów internetu? To oczywiste, że nikt nie zestawia tego filmu z dziełami Kieślowskiego czy Kubricka, a oceny przyznaje się w danej kategorii, z uwzględnieniem odbiorcy, do którego kierowana jest fabuła. Jeśli jednak zrobiło się film tylko albo aż dobry w obrębie danego gatunku, który aż ocieka sztampą, wypadałoby mieć odrobinę samokrytycyzmu i po prostu cieszyć się, że widzowie kupuję tę konwencję, zamiast narzekać na profil zawodowy krytyka. Tyle że w dzisiejszym świecie rozrywki, rzucenie pomidorem w białego, heteroseksualnego recenzenta jest o wiele łatwiejsze, niż zmierzenie się z tym, czym film był w rzeczywistości, i czego mu fabularnie brakowało. ”Nie potrzebuję, żeby 40-letni biały koleś mówił mi, co jest nie tak z ‘Pułapką czasu’, ona nie została stworzona dla niego! Chciałabym wiedzieć co ten film znaczy dla kolorowych kobiet, wieloetnicznych kobiet czy dla kolorowych nastolatek” – stwierdziła swego czasu Brie Larson, odbierając nagrodę podczas festiwalu ”Women in Film”. Choć w ”Pułapce” nie występowała, odniosła się do niezwykle niskich ocen, które zebrała produkcja z Oprah Winfrey w roli głównej.
Zaryzykuję stwierdzenie, że bez względu na to, kto - jakiej płci, koloru skóry czy wieku obejrzałaby ten film - dojdzie do podobnego wniosku: jest on obiektywnie słaby. Mimo tego część establishmentu Hollywood stara się nam powiedzieć, że jeśli nie mamy czarnej skóry i nie jesteśmy kobietą, nie mamy prawa obiektywnie ocenić filmu adresowanego dla tej grupy odbiorców. Ich idealnym światem nie jest zatem portal, na którym ocenia lustrzane odbicie różnorodności społeczeństwa amerykańskiego czy europejskiego (bo w nim póki co dominują biali mężczyźni i kobiety), ale po prostu portale, w których filmy dla kobiet oceniają kobiety. I wtedy każdy dostaje 9 na 10 gwiazdek, a jeśli przytrafi się ocena niższa, to na pewno zapośredniczona w jakimś seksistowskim stereotypie, który można wyjąć poza nawias krytyki. Do takiego świata zmierzamy? Już nawet filmy będziemy musieli oceniać, biorąc pod uwagę strefę komfortu występujących w nim aktorów i aktorek? Bo nie daj Boże jeszcze mi się coś nie spodoba, i zostanę nazwany szowinistą. Na wszelki wypadek polecam ”Ocean’s 8”. Najlepsza rzecz od czasu ”Drobnych cwaniaczków” Woody’ego Allena. Jeśli nie dostanie przynajmniej ośmiu Oskarów, będzie skandal.
Marcin Makowski dla WP Opinie