Marcin Makowski: Kaczyński na fotelu premiera? Polityk z otoczenia prezesa: ”możliwy scenariusz”
Trudno zliczyć, który to już raz na rekonstrukcyjnej giełdzie nazwisk pojawia się ten jeden, najbardziej spektakularny transfer. Za premier Beatę Szydło przychodzi nie Mateusz Morawiecki, ale prezes Jarosław Kaczyński we własnej osobie. I chwyta w swoje ręce - już oficjalnie - stery rządów. Jak przekonuje nasz dobrze poinformowany rozmówca, za obecnej kadencji nie było równie blisko realizacji podobnego scenariusza. Nic nie jest jednak przesądzone, a ostateczna decyzja o skali rekonstrukcji jeszcze nie zapadła.
23.10.2017 | aktual.: 24.10.2017 09:06
Oficjalnie żadna decyzja jeszcze nie zapadła. Ministrowie nadal walczą o swoją pozycję przed zapowiadaną na schyłek jesieni ewaluacją ich pracy, premier Beata Szydło jeździ na oficjalne delegacje, sondaże rozbijają kolejne szklane sufity. W końcu program 500 plus działa lepiej niż planowano, walka z dziką reprywatyzacją zaczyna przynosić konkretne rezultaty, Komisja Europejska jakby straciła zapał w walce o polską praworządność.
Więcej niż plotki?
Tymczasem plotki o tym, jakoby prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński miał zasiąść na fotelu premiera, są żywe jak nigdy. Szepcze się na ten temat wśród posłów Zjednoczonej Prawicy na sejmowych korytarzach, zupełnie otwarcie podobny wariant sugerują publicyści - w tym zazwyczaj dobrze poinformowani Robert Mazurek oraz Igor Zalewski w tygodniku ”Sieci”. Wydaje się, że tym razem coś jest na rzeczy.
Jak twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską dobrze zorientowany prawicowy polityk, choć Jarosław Kaczyński nadal się zastanawia, nigdy nie był bliżej podjęcia tej kluczowej decyzji. - Trzy weta prezydenta Dudy zupełnie zmieniły dynamikę polskiej polityki. Być może do ostatecznego kompromisu dojdzie za kilka tygodni, ale prezes Kaczyński widzi, że w najważniejszych kwestiach ustrojowych brakuje mu realnej władzy. Jest wyraźnie zniecierpliwiony, a z objęciem funkcji premiera nie może przecież czekać wiecznie - przekonuje mój rozmówca.
Prezes traci cierpliwość
Dlatego właśnie półmetek rządów miałby być idealnym momentem, aby roszada na fotelu szefa rządu mogła przynieść realne zmiany. - W tej chwili sondaże są dobre, ale one wiele rzeczy przykrywają. Prezes ma świadomość, że niektóre kluczowe zagadnienia, takie jak choćby budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego, dzieją się za wolno. Jarosław Kaczyński ma świadomość, że wielu ministrów oficjalnie respektuje jego autorytet, ale we własnych resortach inaczej niż on ustalają priorytety prac - przekonuje polityk Zjednoczonej Prawicy.
Jak podkreśla, zarówno tej decyzji, jak i całej rekonstrukcji rządu, należy się natomiast spodziewać w grudniu, a nie w typowanym przez wielu dziennikarzy listopadzie. - Chodzi o skupienie się na znalezieniu kompromisu z wyemancypowanym ośrodkiem prezydenckim. Jeśli to się uda, możliwe, że żadnej rewolucji nie będzie - dodaje.
Badanie nastrojów?
Oczywiście założenie, że prezes Jarosław Kaczyński zrezygnuje z władzy symbolicznej na rzecz władzy realnej, pojawia się w debacie publicznej właściwie od początku wyborów 2015 roku. Nie jest wykluczone, że również i tym razem, jest to próba wysondowania opinii publicznej oraz własnego środowiska, aby ocenić szanse na powodzenie podobnego manewru. Sam Jarosław Kaczyński nigdy przejęcia sterów rządu nie wykluczał, choć w oficjalnych wypowiedziach zawsze podkreślał mandat i kompetencje Beaty Szydło. Taki obrót spraw trzeba brać realnie pod uwagę.
Nie wiadomo w tej chwili, jaki los po rekonstrukcji miałby czekać obecną prezes rady ministrów, spekuluje się natomiast, że miałaby trafić do Europarlamentu. - Nie wiem, czy to prawda, ale w 2014 r. Beata Szydło bardzo chciała startować w tych wyborach. Prezes ją wtedy od tego pomysłu odwiódł, ale może rzeczy poukładają się właśnie w europejskim kierunku. Na pewno nie będzie żadnej wojny i konfliktu - przekonuje rozmówca Wirtualnej Polski. Na decyzję przyjdzie w takim razie jeszcze poczekać.
Marcin Makowski dla WP Opinie