ŚwiatManifestacja metalowców przeszła ulicami Rzymu

Manifestacja metalowców przeszła ulicami Rzymu

Gigantyczna manifestacja członków włoskiego lewicowego związku zawodowego metalowców FIOM przeszła ulicami Rzymu. Odbyła się ona pod hasłami obrony praw pracowniczych, demokracji i praworządności.

Z kilku punktów Wiecznego Miasta demonstranci, przybyli z całych Włoch, przeszli w wielotysięcznych pochodach, by spotkać się na wiecu na Placu św. Jana na Lateranie. Organizatorzy ani policja nie podali żadnych danych, dotyczących liczby uczestników manifestacji, która całkowicie sparaliżowała ruch we włoskiej stolicy.

- Plac świętego Jana na Lateranie jest wypełniony, ludzie już się na nim nie mieszczą, okoliczne ulice są pełne. Dziennikarzom mówimy: to wy nas policzcie" - powiedział szef związku FIOM, Maurizio Landini.

Podczas wiecu działacze ze związku, należącego do wielkiej centrali związkowej CGIL, nawiązywali do prowadzonej przez siebie batalii o fabrykę Fiata w Pomigliano d'Arco pod Neapolem, gdzie ma być produkowana nowa panda. To FIOM jako jedyny związek nie podpisał porozumienia z turyńskim koncernem o warunkach przeniesienia tej produkcji z Polski, zarzucając firmie łamanie konstytucji. Za takie zaś radykalni związkowcy uznali reorganizację pracy i podjęcie kroków na rzecz zwiększenia dyscypliny pracy. Te zarzuty dyrekcja koncernu stanowczo odrzuciła jako "absurdalne".

- Pomigliano nas nauczyło, jak zachowuje się prawdziwy związek - skandowali uczestnicy pochodu. Nieśli transparenty z hasłami ośmieszającymi dyrektora generalnego Fiata Sergio Marchionne, liderów dwóch pozostałych włoskich central związkowych - CISL i UIL oraz premiera Silvio Berlusconiego.

- Kraj ledwo się turla, od miesięcy jest pozostawiony sam sobie. Sytuacja społeczna jest bardzo ciężka i wymaga głębokich zmian polityki gospodarczej - mówił lider centrali CGIL Guglielmo Epifani, uczestniczący w manifestacji.

Podczas wiecu wielokrotnie padały zapewnienia, że ma on charakter pokojowy. Słowa te były zwrócone do ministra spraw wewnętrznych Roberto Maroniego, który przestrzegł wcześniej, że podczas demonstracji może dojść do niepokojów i przemocy ze względu na ryzyko przyłączenia się do niej ekstremistów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)