Ukraiński żołnierz z batalionu Wilki Da Vinci przenosi pocisk moździerzowy w okopie na kierunku pokrowskim© East News

"Mamy szansę na przełamanie pata". Ofensywa podbudowała morale w ukraińskim wojsku

Tatiana Kolesnychenko

Część dowódców nie wierzyła w sukces ukraińskiej ofensywy na terenie Rosji. Uważali, że gen. Syrski postawił wszystko na jedną kartę. I wygrał. Pokazał swoje wyrafinowanie i charakter, a wojsko ogarnęły szampańskie nastroje. – Takiego entuzjazmu nie było od czasu wyzwolenia Chersonia – mówią WP ukraińscy żołnierze.

Zamienić się na okopy

- Nie pamiętam, kiedy ostatnio czuliśmy taki luz, jak teraz. Nie mogę operować konkretnymi liczbami, ale szturmów i ostrzałów jest znacznie mniej – mówi "Szajtan", dowódca jednostki walczącej w pobliżu Wowczańska.

W maju tego roku Rosjanie zaskoczyli Ukraińców. Spacerem przeszli przez niezaminowaną granicę z obwodem charkowskim i błyskawicznie dotarli do przygranicznego Wowczańska. Kiedy w mediach mnożyły się pytania ("Jak to możliwe, że w trzecim roku inwazji granica państwowa okazuje się być niezabezpieczona?"), wojsko zdołało jednak szybko ściągnąć wsparcie z innych odcinków frontu i zatrzymać Rosję we wschodniej części miasta.

Błyskawiczna ofensywa Rosji nauczyła Ukraińców dwóch rzeczy: to, że fortyfikacje są na papierze, nie oznacza, że powstały w rzeczywistości. Oraz najważniejszej: w tej wojnie najbardziej sprawdzają się już przetestowane rozwiązania. Wystarczy je udoskonalić.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Od ponad tygodnia trwa brawurowa szarża Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodzie kurskim. Podobnie jak Rosjanie, Ukraińcy niemal bez przeszkód wdarli się na terytorium wroga, stawiając Moskwę przed poważnym dylematem: dalej próbować zagarnąć Donbas czy bronić własnej ziemi?

- Nie wiemy, co się wydarzy dalej, ale już na tym etapie ofensywa odniosła sukces. Rosjanie wycofali część wojsk z frontu w Ukrainie – mówi Rusłan Mykuła, współtwórca projektu Deep State Map – opartej na białym wywiadzie (OSINT) interaktywnej mapy wojny w Ukrainie.

Żołnierze, z którymi rozmawiała WP, potwierdzają, że na niektórych odcinkach frontu już czuć ulgę, ale jak na razie najważniejszym efektem sukcesów pod Kurskiem jest podniesienie nastrojów w wojsku.

- Takiego entuzjazmu nie było od czasów wyzwolenia Chersonia. Wielu z nas chętnie zamieniłoby monotonię okopów na marsz w obwodzie kurskim – mówi jeden z żołnierzy.

Kwestią czasu jest, aż Ukraina wyzna oficjalnie, że kontroluje rosyjskie miasto Sudża
Kwestią czasu jest, aż Ukraina wyzna oficjalnie, że kontroluje rosyjskie miasto Sudża© Licencjodawca

Wszystko na jedną kartę

Operacja na terytorium Rosji dała Ukrainie nadzieję na wyjście z patowej sytuacji, która od roku wisi nad frontem. Jednak na początku nie wszyscy wierzyli w jej powodzenie.

- Dowiedziałem się o ofensywie 48 godzin przed jej rozpoczęciem. Byłem bardzo sceptyczny. Plan wydawał się niebezpieczną brawurą – mówi w rozmowie WP jeden z wojskowych.

Sceptycznym przeważał również u dowódców. Wielu nie rozumiało celów operacji i nie wierzyło w jej sukces. Widziało w niej natomiast ryzyko utraty dużej ilości sprzętu i żołnierzy, co przy ograniczonych zasobach Ukrainy i dramatycznej sytuacji w Donbasie wydawało się postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Niepowodzenie mogłoby przyspieszyć upadek Donbasu.

Pod koniec lipca ukraińskie media obiegła wiadomość o zwolnieniu Emila Iszkołowa, dowódcy elitarnej 80. Galicyjskiej Brygady Desantowo-Szturmowej, która od roku utrzymywała pozycje pod Bachmutem. Zmiany kadrowe wywołały sprzeciw w brygadzie i oburzenie w społeczeństwie. Pojawiły się głosy, że zwolnienie doświadczonego dowódcy bez jasnego powodu, musi być efektem jakichś rozgrywek politycznych. W miarę jak skandal nabierał rozgłosu, Iszkołow udzielił wywiadu, w którym oskarżył dowództwo o stawianie zadań "nieproporcjonalnych do sił brygady".

Dziś 80. brygada jest w awangardzie ofensywy wdzierającej się w głąb Rosji, co potwierdzają żołnierze w rozmowie z WP. - Teraz wszyscy rozumiemy, co Iszkołow miał na myśli. Odszedł, ponieważ nie wierzył w sukces operacji w obwodzie kurskim.

Gen. Ołeksandr Syrski osobiście dowodzi ofensywą (Anastasia Vlasova for The Washington Post via Getty Images)
Gen. Ołeksandr Syrski osobiście dowodzi ofensywą (Anastasia Vlasova for The Washington Post via Getty Images)© GETTY | The Washington Post

Strach przed ofensywą

Powodów, by wątpić w sukces planowanej ofensywy, Iszkołow miał pod dostatkiem. Plan zakładał, że wezmą w niej udział tylko doświadczone brygady, które walczą na froncie nieprzerywanie od ponad dwóch lat. Zmęczenie, ciągły głód amunicji, brak sprzętu, zdziesiątkowane szeregi, ale przede wszystkim traumatyczne doświadczenia z zeszłorocznej kontrofensywy zaważyły na pesymistycznym podejściu.

- Był strach przed powtórką z 2023 roku. Wtedy Rosjanie doskonale wiedzieli, gdzie zamierzamy uderzyć, bo informacje o ofensywie swobodnie krążyły w prasie. Było to kuriozalne. Parliśmy na zaminowane pozycje, które precyzyjnie ostrzeliwała rosyjska artyleria. Straty były ogromne. Podobnie wyglądało forsowanie przyczółku w Krynkach, na lewym brzegu Dniepru. Operacja była skazana na niepowodzenie, bo Rosjanie dokładnie wiedzieli, gdzie ma lądować nasza piechota morska - słyszymy.

Mimo tego zarówno polityczne, jak i wojskowe kierownictwo naciskało na dowódców brygad, by szybciej przygotowywali się do ofensywy. 6 sierpnia Siły Zbrojne Ukrainy (SZU) ruszyły do ataku. Pesymizm dość szybko zmienił się w euforię.

- Rosjanie myśleli, że atak przeprowadzają rosyjskie oddziały ochotnicze. Liczyli więc, że powtórzy się scenariusz poprzednich rajdów: krótka dywersja i powrót do baz. Dopiero kiedy nasze wojska weszły na 10 km w głąb Rosji, zaczęli coś podejrzewać. Na 2-3 dzień w popłochu ściągali rezerwy. Przy tym Rosjanie popełnili poważny błąd – mówi Mykuła.

Pierwsza linia rosyjskiej obrony zbudowana wzdłuż granicy obsadzona jest małowartościowymi jednostkami bez doświadczenia bojowego. Ukraińcy szybko ją sforsowali, biorąc do niewoli, według najskromniejszych szacunków, 200 rosyjskich żołnierzy.

- W tym była różnica między Ukrainą a Rosją. U nas doszło do zaniedbania, ale w niewielkiej odległości od granicy były zbudowane kolejne linie obrony. W Rosji druga linia była tuż pod Sudżą (miasto położone kilkanaście kilometrów od granicy – red.) i okazało się, że jest jeszcze słabsza. SZU praktycznie bez przeszkód weszły do miasta – wyjaśnia Mykuła.

Sukces Syrskiego

Efekt zaskoczenia okazał się miażdżący. Rosja nie była przygotowana na tak zuchwałą akcję. Według współrozmówców WP mało prawdopodobne jest, by rosyjski wywiad ostrzegał dowództwo o możliwej operacji Ukrainy. Nie wiedzieli o niej również zachodni partnerzy Kijowa.

- Dowództwo wyciągnęło wnioski po zeszłorocznej kontrofensywie, kiedy większość przecieków pochodziła właśnie z Zachodu. Tym razem operację do ostatniej chwili trzymano w ścisłej tajemnicy. Nie wiedzieli o niej nawet Amerykanie. To jest jeden z głównych powodów, dlaczego okazała się sukcesem – mówi jeden z ukraińskich wojskowych.

A późniejsza pozytywna reakcja Zachodu, przyjazd do Ukrainy republikańskich senatorów tylko utwierdziły Kijów, że zwycięzców lubią wszyscy.

Swój autorytet wzmocnił również gen. Ołeksandr Syrski, naczelny dowódca SZU. Objął to stanowisko w lutym w 2024 roku w atmosferze skandalu. Wojsko, a tym bardziej ukraińskie społeczeństwo, nie chciało się zgodzić na odejście ubóstwianego gen. Walerija Załużnego. Zełenskiemu zarzucano, że zazdrości mu popularności, dlatego chce usunąć Załużnego w cień. Z kolei Syrskiego określano mianem "radzieckiego generała", który nie liczy się ze stratami. Nie pomagał też fakt, że Syrski dzieciństwo spędził w Rosji.

- Operacja w obwodzie kurskim była pomysłem Syrskiego. Pokazała jego charakter i odważny styl jako naczelnego dowódcy. W odróżnieniu od swojego poprzednika, który podczas ofensywy w 2023 roku siedział w Kijowie, a bezpośrednim dowodzeniem zajmowały się inne osoby, Syrski od początku operacji nie opuszcza frontu. Osobiście dowodzi i nadzoruje przebieg operacji – mówi jeden z dowódców.

- Nie da się zaplanować idealnej ofensywy, ale na tym etapie ocena jest pozytywna. Ponosimy straty, ale jest to nieporównywalne z 2023 rokiem, kiedy nasi żołnierze tracili nogi na polach minowych. To bardzo obniżało morale w szeregach. Teraz większość rannych ma rany postrzałowe, co oznacza, że wcześniej czy później wrócą do szeregu.

Sukces ofensywy w ob. kurskim jest też osobistym sukcesem gen. Syrskiego, który zastąpił na stanowisku naczelnego dowódcy ubóstwianego Walerija Załużnego. "Teraz już nikt mu nie zarzuci, że jest radzieckim generalem. Operacja pokazała jego wyrafinowanie jako dowódcy". (Photo by Yan Dobronosov/Global Images Ukraine via Getty Images)
Sukces ofensywy w ob. kurskim jest też osobistym sukcesem gen. Syrskiego, który zastąpił na stanowisku naczelnego dowódcy ubóstwianego Walerija Załużnego. "Teraz już nikt mu nie zarzuci, że jest radzieckim generalem. Operacja pokazała jego wyrafinowanie jako dowódcy". (Photo by Yan Dobronosov/Global Images Ukraine via Getty Images)© GETTY | Global Images Ukraine

Rosja wycofuje oddziały

Według oficjalnych danych Ukraina obecnie kontroluje w obwodzie kurskim ok. 1000 km2. - Jeszcze nie mamy oficjalnego potwierdzenia, że SZU zajęły Sudżę, ale linia frontu już przebiega za miastem. Oznacza to, że nasze wojsko oczyszcza teren, wyłapując rosyjskich wojskowych – mówi Mykuła.

Eksperci wojskowi, z którymi rozmawiała WP, podkreślają, że na tym etapie trudno przewidzieć rozwój sytuacji, ponieważ nikt nie zna celu ukraińskiej ofensywy. Wiele będzie zależało o tego, jakimi zasobami dysponują obie strony.

Zełenski domagał się od dowódców, by szybciej przygotowywali się do ofensywy, ale oficjalnie Kijów twierdził, że przez brak zasobów w 2024 roku Ukraina będzie w strategicznej obronie (Photo by Ukrainian Presidency/Handout/Anadolu via Getty Images)
Zełenski domagał się od dowódców, by szybciej przygotowywali się do ofensywy, ale oficjalnie Kijów twierdził, że przez brak zasobów w 2024 roku Ukraina będzie w strategicznej obronie (Photo by Ukrainian Presidency/Handout/Anadolu via Getty Images)© GETTY | Anadolu

- Może to być dopiero początek ukraińskiej ofensywy i jak tylko Rosja ściągnie rezerwy do obwodu kurskiego, Ukraina może zaatakować na innym kierunku. To zmusi Rosję do osłabienia swoich pozycji na ukraińskim froncie, więc będą rosły szanse na odzyskanie okupowanych terytoriów – mówi Mychajło Samuś, analityk wojskowy, szef think tanku The New Geopolitics Research Network, który przez 12 lat służył w Siłach Zbrojnych Ukrainy.

Wątpliwe jednak jest, aby Ukraina przesunęła się głębiej w rosyjskie terytorium.

- Nasze maksimum to 100 kilometrów. Później trzeba budować magazyny na terytorium Rosji, bo już się pojawiają problemy z logistyką. Ale ten problem ma również Rosja, ponieważ w pobliżu obwodu kurskiego nie było linii frontu, więc musi tam budować linie zaopatrzenia od zera – wyjaśnia Mykuła.

Na razie Rosja ściąga z ukraińskiego frontu pojedyncze jednostki, by nie osłabiać swoich pozycji. Według analityków z Deep State Map do tej pory Moskwa wycofała oddziały spod Robotynego w ob. zaporoskim oraz Pokrowska, a także na kierunkach łymańskim i kupiańskim.

Efekty tego już widać. Doświadczone oddziały, które przeniesiono do obwodu kurskiego, spowolniły marsz Ukraińców.

- Powoli klaruje się stała linia frontu. SZU umacniają się, budują fortyfikacje. Oznacza, że Rosja będzie musiała poświęcić sporo wysiłku i czasu, by odzyskać tak duże terytorium. Wątpię, by w tej sytuacji udało się jej utrzymać tempo ofensywy w Donbasie. Jeśli będzie chciała odzyskać obwód kurski, będzie musiała zrezygnować z marszu na Pokrowsk – uważa Mykuła.

Marazm i stagnacja

Ofensywa w obwodzie kurskim stawia przed dylematem nie tylko Rosję.

Wysyłając doświadczone oddziały do obwodu kurskiego, Ukraina pokazała, że odrobiła jeszcze jedną lekcję z ofensywy w 2023 roku. Wtedy główną pięścią uderzeniową była 47. brygada, stworzona z ochotników zmobilizowanych kilka miesięcy przed uderzeniem.

Teraz w obwodzie kurskim walczy elita ukraińskiego wojska, a w miejsce doświadczonych brygad na front wysłano nowo stworzone jednostki. Krytycy wytykają Kijowowi, że otworzył drugi front w Rosji, kosztem osłabienia pierwszego.

Sami wojskowi uważają, że już na tym etapie ofensywa odniosła sukces. Żołnierze walczący na kierunku łymańskim i kupiańskim wciąż jednak przyznają, że nadal nie odczuli zmniejszenia intensywności walk.

- Sytuacja jest stabilnie zła. Ale przeniesienie wojny na ich terytorium dodało nam otuchy – mówi jeden z żołnierzy.

Według niego po serii skandali, które w ostatnich miesiącach przetoczyły się przez ukraińskie wojsko, żołnierze znowu mają entuzjazm i nadzieję na przełamanie patowej sytuacji na froncie.

- Wielu od dwóch lat siedzi w tych samych okopach, pod ciągłym ostrzałem. Oni wiedzą, gdzie my jesteśmy, my wiemy gdzie oni. I nic się nie zmienia. Marazm i stagnacja.

Inny żołnierz, który walczy pod Czasiw Jarem, strategicznie ważnym miastem w Donbasie, o które toczą się zaciekłe walki, zauważa, że w ostatnich dniach Rosjanie jeszcze mocniej napierają na ukraińskie pozycje.

- Odbijamy jeden szturm, zaraz idzie kolejna fala. Jest bardzo ciężko, ponosimy straty. Logistyka na pozycjach jest praktycznie niemożliwa ze względu na drony. Ofensywa w obwodzie kurskim nie zmieniła sytuacji na naszym odcinku frontu. Nie wiemy, czym się skończy ta operacja, ale z pewnością dowództwo ma jakiś plan. A my - czego się uchwycić.

Rozmawiała Tatiana Kolesnychenko, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski