"Mamy dobrą wolę wobec Rosji"
Elastyczne stanowisko w tej kwestii, w kwestii weta negocjacyjnego, wobec negocjacji z Rosją jest stanowiskiem pożądanym, jest stanowiskiem słusznym. Nam chodzi o załatwienie problemu, a nie o jakiś symboliczne odgrywanie się na naszym wielkim partnerze - powiedział w audycji "Sygnały Dnia" Paweł Zalewski z Prawa i Sprawiedliwości, Przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
04.04.2007 11:34
Krzysztof Ziemiec: Panie pośle, czy burza wokół wystawy w Auschwitz, już nie tylko medialna, bo też padają bardzo mocne słowa polityczne, to dowód na to, że stosunki polsko-rosyjskie są w tej chwili bardzo złe?
Paweł Zalewski: Takiej oceny bym nie formułował, natomiast rzeczywiście ta burza wokół wystawy w Auschwitz jest czymś nowym i zaskakującym. Zaskakującym dlatego, iż sprawa ta ma już swoją długą historię, bodajże dwuletnią, to właśnie dwa lata temu w uzgodnionym terminie Rosjanie przedstawili propozycję swojej ekspozycji w Auschwitz, która została zakwestionowana i zakwestionowana ona została nie przez dyrektora czy też nie tylko przez dyrektora tego muzeum, ale przez Radę Oświęcimską, która ma skład międzynarodowy i międzynarodowy charakter. To nie była decyzja wyłącznie polska. Od tego czasu toczyły się konsultacje pomiędzy dyrekcją muzeum a ambasadą rosyjską w Polsce, konsultacje zresztą, które zaczęły przynosić powoli pozytywny efekt. I wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze do porozumienia. Ta sprawa nie uzyskała charakteru medialnego wówczas przez długi czas i nagle jest wykorzystana dzisiaj.
To pytanie, czemu dzisiaj, bo najpierw był "Kommiersant" i artykuł w "Kommiersancie", a potem bardzo mocne wczoraj słowa rosyjskich polityków.
- A więc właśnie, gdyby to było tak, że to jest tylko i wyłącznie artykuł bardzo ważnej, ale jednak tylko gazety, to moglibyśmy uznać, iż jest to pewien wybryk, jest to sytuacja taka, z którą często mamy do czynienia na świecie, że gazety zajmują się różnego rodzaju tematami, chcąc na przykład poprzez sensacyjny charakter podnieść nakład swojego tytułu. Akurat "Kommiersant" takich problemów nie ma. Natomiast to, co jest interesujące to to, że w ślad za tym artykułem zaczęli wypowiadać się politycy rosyjscy, którzy tradycyjnie pełnią, chociaż są deputowanymi albo do Rady Federacji, czyli senatu rosyjskiego, albo do Dumy rosyjskiej, którzy są takimi tubami Kremla, którzy...
Ale obaj, o których mówimy, to są szefowie Komisji Spraw Zagranicznych, prawda?
- Tak.
W izbie niższej i wyższej rosyjskiego parlamentu, więc osoby chyba ważne i istotne.
- Dokładnie tak. Osoby istotne, w każdym razie osoby, które pełnią rolę takich rzeczników polityki rosyjskiej za granicą, czyli to, co oni mówią, to nie jest tylko i wyłącznie czy też nie jest to nawet głównie ich pogląd; jest to pogląd po prostu Kremla.
A mówią, że to prowokacja ze strony Polski.
- A więc właśnie. Więc oznacza to, iż ten spór został wywołany w odpowiednim momencie dla strony rosyjskiej. Pytanie: co to oznacza? I można powiedzieć, że ma charakter całkowicie kontrolowany politycznie przez najwyższe czynniki państwowe, chociaż tutaj, oczywiście, ewidentnych dowodów na to nie ma, no bo też i tryb wybrany jest ciekawy, oni nie są jednak przedstawicielami formalnych władz rosyjskich w sensie władz wykonawczych, ani MSZ rosyjskiego, ani administracji prezydenckiej. Tak czy inaczej czy jest dobrym pytaniem, o co chodzi w tym momencie Kremlowi? Ale ja bym powiedział w ten sposób – od dłuższego już czasu Rosja stosuje taką politykę prowokowania polskiego partnera, sprawdzania, jak zareaguje. W ten sposób wywołuje czy tworzy różnego rodzaju argumenty, które następnie są przetwarzane na Zachodzie w tezę o polskiej rusofobii, która jest tezą całkowicie wymyśloną, bo akurat Polacy są najbardziej rusofilscy spośród narodów europejskich. Możemy tutaj tak naprawdę ścigać się z Francją, przede
wszystkim jeżeli chodzi o kulturę rosyjską i pewne zafascynowanie...
Ale politykę już nie. Musi pan, panie pośle, przyznać, że polityka od wielu, wielu lat już nas dzieli.
- Problem polega na tym, że tutaj, niestety, ta przyczyna podziałów, niestety, nie jest po naszej stronie. My byśmy chcieli porozumieć się, my byśmy chcieli się dogadać, czynimy gesty. Teraz chociażby, jak czytamy też w prasie, zaczynamy bardzo elastyczne stanowisko stosować w sprawie weta dotyczącego mandatu negocjacyjnego. Ja sądzę, że...
To powiedzmy, o co chodzi. Chodzi o to, żeby zrezygnować z weta w zamian za zgodę Rosji na zniesienie embarga na import polskiego mięsa.
- Sądzę, że to jest duże uproszczenie, którym posłużyła się gazeta, natomiast to, co jest ważne to to, aby rzeczywiście zastosować taką politykę, która pozwoli obu stronom wycofać się z twarzą. Nam nie chodziło nigdy o to, aby w jakiś sposób triumfować nad Rosją, bo nam chodziło o załatwienie problemu. Jeżeli pewne uelastycznienie stanowiska doprowadzi do tego, że ten problem rozwiążemy, to dobrze.
Czyli uważa pan, że taki projekt, o którym dziś wspomina gazeta, jest do zaakceptowania przez polską stronę...
- Ja nie znam szczegółów tego projektu, ale jeżeli on zakłada uelastycznienie stanowiska, to znaczy odejście od takiego stanowiska sztywnego...
To chyba za mało powiedziane „uelastycznienie”, bo wydaje mi się, że to jest zrezygnowanie z tego, o czym strona polska bardzo mocno mówiła.
- No, powtarzam... Tutaj trudno jest komentować, mówić na antenie o artykule, którego pewnie państwo nie czytali. Tak czy inaczej ja jestem przekonany, że elastyczne stanowisko w tej kwestii, w kwestii weta negocjacyjnego, wobec negocjacji z Rosją jest stanowiskiem pożądanym, jest stanowiskiem słusznym. Nam chodzi o załatwienie problemu, a nie o jakiś symboliczne odgrywanie się na naszym wielkim partnerze. I nam chodzi tak naprawdę o ułożenie dobrych relacji i tę wolę pokazujemy cały czas. I ważne, że ta wola jest widoczna również u naszych partnerów europejskich, bo dzięki temu oni też pewnie z większym zaangażowaniem będą bronili naszej kwestii w ramach Komisji Europejskiej z Rosją.