Mam prawo do żałoby

Ministerstwo Zdrowia pracuje nad prawem jasno regulującym sytuację dzieci zmarłych przed urodzeniem i ich rodziców. Dla dobra matek, które przedwcześnie urodziły – twierdzą urzędnicy. To nie jest dobra propozycja – odpowiadają kobiety, które poroniły.

17.11.2006 | aktual.: 17.11.2006 14:05

Dotąd rozporządzenie Ministra Zdrowia z 2004 r. gwarantowało wydawanie ciała dziecka niezależnie od tygodnia ciąży, w którym zostało urodzone. Szpitale były obowiązane wydawać jego akt zgonu oraz zaświadczenie, na którego podstawie rodzice mogli zgłosić dziecko do Urzędu Stanu Cywilnego. Niestety, w praktyce wszystkie te „przywileje” dotyczyły tylko dzieci urodzonych po 22. tygodniu ciąży (wtedy dziecko traktuje się jako „martwo urodzone”, a urodzone wcześniej jako nie wiadomo co.) Personel szpitali zwykle nie przestrzegał prawa w przypadku dzieci urodzonych przed 22. tygodniem. A matki będące w szoku po stracie dziecka nie potrafiły domagać się respektowania tego, co im się należy. Bo za rejestracją dziecka idzie pełnopłatny 8-tygodniowy urlop macierzyński i zwrot kosztów pogrzebu z ZUS. Ministerstwo chce dokonać zmian w przepisach, mając, jak twierdzi, na względzie dobro matek, które przedwcześnie urodziły. Jednak w tych zmianach kryje się pewien „haczyk”. W Urzędzie Stanu Cywilnego mają być rejestrowane
dzieci urodzone po 22. tygodniu i tylko ich matkom ma przysługiwać urlop na czas żałoby. – Trzeba przeżyć żałobę po stracie przedwcześnie urodzonego dziecka – mówi Beata z Gdańska, która w zeszłym roku straciła 22-tygodniowego, ważącego 460 gramów Adasia, a w tym 24-tygodniową, 750-gramową Zosię. Na to potrzebny jest urlop macierzyński, który daje czas na opłakanie zmarłego dziecka.

Skazane na traumę

– W polskich szpitalach matki, które straciły maleństwo przed 22. tygodniem ciąży, przeżywają podwójny szok. Pierwszy to cierpienie po jego przedwczesnym urodzeniu i śmierci. Drugi jest spowodowany tym, że personel medyczny nie wydaje im ciała, nie wypisuje aktu urodzenia martwego dziecka ani jego zgonu, nie wysyła też informacji do USC, żeby je zarejestrować. Teoretycznie matki, które urodziły martwe dziecko przed 22. tygodniem, mogą bez pisania podań do MZ i dyrekcji szpitali otrzymać odpowiednie dokumenty. – Prawnie można zarejestrować w USC dziecko bez względu na to, na jakim etapie ciąży doszło do jego śmierci – mówi Monika Nagórko, założycielka Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu, prowadząca też stronę internetową www.poronienie.pl. – Niestety, wiele matek i lekarzy o tym nie wie. Ale znam rodziców, którzy otrzymali potrzebne dokumenty, tzw. metryczkę aktu urodzenia w 9., 14. czy 21. tygodniu ciąży, czyli przed „magiczną granicą” urodzenia, bez problemów. Większość jednak skazana jest na podwójny
dramat.

Matki, które przedwcześnie straciły dziecko tworzą pokaźne forum walczących o swoje prawa. Teraz boją się, że zmiany ustaw, którymi zajmuje się Ministerstwo będą działać na ich niekorzyść. Tym, które urodziły dziecko przed 22 tygodniem ciąży, nie będzie przysługiwać urlop macierzyński. Niezbędny, żeby przeżyć czas żałoby. – W ten sposób nadal będzie istniał podział na dzieci lepsze i gorsze, albo dzieci i „nie-dzieci”. Komu potrzebne takie rozróżnienie, skoro człowiekiem jest się od poczęcia? – pyta Nagórko. – Chcemy zapisów mówiących wprost, że dzieci bez względu na to, kiedy zakończyła się ciąża, mają być rejestrowane w USC, tzn. wystawione tam zostanie tzw. pisemne zgłoszenie urodzenia dziecka, podobnie jak jest z kartą zgonu potrzebną do pogrzebu. Śmierć bez ratunku

– 22 tydzień ciąży to przekleństwo dla rodziców – mówi Beata, która z zagrożonej ciąży urodziła Adasia właśnie w tym wieku. – Nie mogłam go zarejestrować w USC, bo nie chciano wydać aktu urodzenia martwego dziecka. Napisała do Ministerstwa Zdrowia. Z odpowiedzią poszła do szpitala po dokumenty. Okazało się, że synek żył kilka minut, ale go nie ratowano. Tłumaczono, że taka jest praktyka, dziecko z ciąży 22- -tygodniowej ma minimalne szanse na przeżycie. Dla matki jest bardzo istotne, żeby zobaczyć swoje dziecko. Łatwiej znieść wtedy traumę. Inaczej ciąża trwa dalej w podświadomości. Matki, które po stracie dziecka od razu wracają do pracy, zwykle mają potem kłopoty ze sobą. Dwa czy pięć miesięcy ciąży nie zostaje bez śladu. Niektóre dostają laktacji, organizm nie może się przestawić, czeka na dziecko. Kiedy przychodzi wyznaczony moment porodu, tracą poczucie realności. – Odzywa się biologia – podsumowuje Beata.

Móc się pożegnać

Beata należy do matek świadomych. Wiedziała, o co może się starać. Walczyła o wydanie zwłok dziecka, żeby je pochować. Słyszała, że niektóre kobiety nielegalnie, bo bez zgody szpitala, wynosiły ciała maleństw poniżej 22. tygodnia ciąży z prosektorium i same grzebały w grobach rodzinnych bez obrządku lub ze znajomym księdzem. – Wydajemy ciała powyżej 500 gram – słyszały. – Ma pani w wypisie poronienie, więc nie ma ciała. – Kobieta po stracie dziecka to dla szpitala pacjentka, której nie trzeba już leczyć – mówi Beata. – Kładzie się ją razem z oczekującymi na terminowy poród, zostawia samą sobie. Przy drugiej, równie zagrożonej ciąży i kolejnym przedwczesnym porodzie Beata wiedziała, że dziecko musi pożegnać. To, że nie pożegnała synka, tkwi w niej do dziś. – Czy pani jest przygotowana na zobaczenie takiego małego dziecka? – zapytała pielęgniarka. Wyciągnęła ciało Zosi z lodówki w gumowych rękawiczkach. Beata chwyciła maleńką rączkę, chciała pogłaskać córeczkę po główce. Zrobiła maleńkiej zdjęcie. Coraz
rzadziej je ogląda. Niedawno wróciła do pracy z urlopu macierzyńskiego. Dużo bardziej spokojna niż za pierwszym razem.

Barbara Gruszka-Zych

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)