Polska„Malizna” posła Widackiego

„Malizna” posła Widackiego


W ubiegłym tygodniu na stronie internetowej „GP” ujawniliśmy obszerne fragmenty aktu oskarżenia, jaki białostocka Prokuratura Okręgowa sformułowała przeciwko m.in. posłowi LiD Janowi Widackiemu. Warto zauważyć, że parlamentarzysta, który dziś z ramienia Sejmu w komisji śledczej ma oceniać prawidłowość działania urzędów państwowych, jest oskarżany wraz z rodziną gangstera ps. „Malizna” oraz człowiekiem w świecie przestępczym znanym jako „Bandzior”.

12.02.2008 11:10

Widacki bagatelizuje zarzuty prokuratury. Twierdzi, że opierają się jedynie na zeznaniach „dwóch przestępców i jednego polityka” – czyli Zbigniewa Wassermanna. Poseł LiD mija się jednak z prawdą. Obciążające go zeznania złożyli nie tylko trzej już wymienieni, ale także znany prawnik Piotr Kruszyński oraz żona Marka Dochnala. Prokuratura wymienia ponadto fakty (w tym dokumenty), które uwiarygodniają niekorzystną dla Jana Widackiego wersję zdarzeń. Ale po kolei.

Poseł i „Bandzior”

Z ustaleń białostockich śledczych wynika, że Jan Widacki wynosił z aresztu śledczego grypsy swego klienta Krzysztofa F. ps. „Bandzior”, a następnie dostarczał je żonie gangstera. Za pośrednictwem swego obrońcy oskarżony o serię zabójstw na terenie południowej Polski oraz napady na plebanie Krzysztof F. informował otoczenie, jakich zeznań oczekuje. Instruował, w jaki sposób powinny być sformułowane nieprawdziwe, ale korzystne dla niego, zeznania świadka Przemysława P. Jednym z dowodów potwierdzających obecność „Bandziora” w miejscu popełnienia zbrodni były dane z telefonu komórkowego, wskazujące nadajnik, przez który łączył się aparat.

Gangster starał się podważyć wiarygodność tych danych. W informacji, którą z aresztu miał wynieść Widacki, Krzysztof F. instruował Przemysława P., że powinien zeznać, iż poszerzył zasięg komórki Sebastiana W., z którym „Bandzior” miał dokonać przestępstwa. Śledczy ustalili, że P. rzeczywiście zeznał tak, jak miał chcieć „Bandzior”. Gdyby sąd dał wiarę jego tłumaczeniom, dwaj gangsterzy mieliby zapewnione alibi. Linia obrony przyjęta przez mecenasa Widackiego zakładała bowiem zakwestionowanie ich obecności w miejscu popełnienia zbrodni. W procesie kluczową rolę odegrały jednak zeznania biegłego eksperta, który zupełnie zdyskredytował relację Przemysława P. Krzysztof F. został skazany na dwukrotne dożywocie, a Sebastian W. na dożywocie.

Poseł i zabójcy „Pershinga”

Od lipca do sierpnia 2004 r. w jednej celi Aresztu Śledczego w Białymstoku przebywali Piotr W. ps. „Gruby” lub „Generał” oraz Sławomir R. ps. „Król”. „Gruby” był wówczas świadkiem koronnym w śledztwach dotyczących mafii pruszkowskiej, w tym zabójstwa Andrzeja Kolikowskiego ps. „Pershing”. Dzielił się ze swoim towarzyszem więziennym wiedzą na temat inspiratora i sprawcy tego morderstwa. Gdy W. opuścił areszt, ze Sławomirem R. skontaktowała się żona gangstera o pseudonimie „Malizna” – oskarżonego o zorganizowanie zabójstwa „Pershinga”. Zapowiedziała wizytę swojego adwokata, który miał zaoferować R. korzystną ofertę – ochronę i pieniądze w zamian za fałszywe zeznania. Prawnik – Jan Widacki – przybył do białostockiego aresztu 1 października 2004 r.

Dzisiejszy poseł LiD miał zaoferować Sławomirowi R. ochronę ze strony gangu pruszkowskiego, korzyści materialne w zamian za złożenie zeznań podważających wiarygodność świadka koronnego w procesie „Malizny” (klienta mecenasa Widackiego). R. napisał podyktowane przez adwokata oświadczenie. Z jego zeznań złożonych w prokuraturze wynika, iż obecny parlamentarzysta zapowiedział, że Sławomir R. może być mu jeszcze przydatny w innych śledztwach prowadzonych przeciwko mafii pruszkowskiej. Już cztery dni później Jan Widacki wykorzystał, zdaniem prokuratury, fałszywe zeznania R. Zgłosił je jako wniosek dowodowy w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Adwokat chciał, by R. zeznawał podczas procesu zabójców „Pershinga” i starał się podważyć wiarygodność świadka koronnego. Gdyby sąd uznał je za wiarygodne, gangsterzy mogliby uniknąć kary.

Białostoccy śledczy ustalili, że podważenie wiarygodności Piotra W. jako świadka koronnego miałoby kapitalne znaczenie w procesach kilku bardzo groźnych przestępców. Każda dotyczyła klienta Widackiego.

Poseł i Kulczyk

Mający obiecywać ochronę mafii pruszkowskiej mecenas był także reprezentantem prawnym jednego z najbogatszych Polaków – Jana Kulczyka. Właśnie sposobu „ochraniania” biznesmena z Poznania dotyczy trzeci zarzut stawiany Widackiemu przez Prokuraturę Apelacyjną w Białymstoku. Z aktu oskarżenia wynika bowiem, że dzisiejszy poseł LiD w kwietniu 2005 r. spotkał się z adwokatem Marka Dochnala, mecenasem Ryszardem Kucińskim, i za jego pośrednictwem „[...] obiecał on Markowi Dochnalowi spowodowanie uchylenia stosowanego wobec niego tymczasowego aresztowania oraz udzielenia pomocy finansowej [...] w zamian za całkowite powstrzymanie się przez niego do składania zeznań, które w jakikolwiek sposób mogłyby mieć związek z działalnością Jana Kulczyka, [...] użył wobec Marka Dochnala gróźb bezprawnych w celu wywarcia wpływu na tego świadka [...]” – czytamy w akcie oskarżenia.

Z ustaleń prokuratury wynika, że Ryszard Kuciński przekazał ofertę Widackiego nie tylko swemu klientowi oraz jego żonie, ale także prawnikowi Piotrowi Kruszyńskiemu, który był pełnomocnikiem Dochnala przed sejmową komisją śledczą badającą tzw. sprawę Orlenu. Kruszyński potwierdził tę wersję zdarzeń podczas zeznań w prokuraturze. Poseł Jan Widacki nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.

Katarzyna Hejke

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)