Makowski: "W obronie Bartłomieja Misiewicza (przed Patrykiem Vegą)" [OPINIA]
Powiedzieć, że Bartłomiej Misiewicz nie cieszy się dobrą opinią, to jak stwierdzić, że polska piłka wypada słabo w europejskich pucharach. Pomijając oczywistości, istnieje różnica między krytyką a prymitywnym żerowaniem na cudzym wizerunku. Patryk Vega przekroczył tę granicę. A ostatnio okazał się również tchórzem.
Charakterystyczna, chyba już przyspawana do głowy czarna czapka z wyprostowanym daszkiem, czarny t-shirt i marynarka we wzorki, przypominająca raczej drogi szlafrok, niż outfit do studia telewizji informacyjnej. No i oczywiście ogromny, złoty zegarek - clou całej rozmowy (ale o tym później).
Vega - moralizator
Patryk Vega robi wszystko, aby wyglądać na wyluzowanego, zawadiackiego, mającego gdzieś autorytety i władzę niezależnego reżysera. We wtorek w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Polsat News po raz kolejny udowodnił, że to tylko kostium, w który się przebiera. W rzeczywistości jest bowiem tym samym co przed fit-metamorfozą twórcą antykina. Hitów kasowych polegających na mieszaniu seksu z gangsterką, narkotykami i przemocą w ciągu luźno ze sobą powiązanych scen dialogów i akcji. Być może broniło się to w konwencji półświatka, ale niekoniecznie w polityce. Wiedząc o tym, musiał temat podkręcić, na główną ofiarę wybierając Bartłomieja Misiewicza.
Żeby było jasne, były protegowany Antoniego Macierewicza to ani mi brat, ani swat, o czym wielokrotnie mówiłem i pisałem, gdy u szczytu kariery paradował przed żołnierzami, otrzymywał odznaczenia i brylował na salonach towarzyskich Warszawy. W dużej mierze zbiera dzisiaj owoce tego, co sam przy pomocy ówczesnego szefa MON-u zasiał i nie bez powodu nazwisko "Misiewicz" to dzisiaj synonim buty i kariery "za bierność i wierność".
O Misiewiczu wszystko można?
Nic jednak nie usprawiedliwia sposobu, w jaki Patryk Vega mówi o człowieku, który jeśli faktycznie popełnił zarzucane mu przestępstwa (m.in. płatnej protekcji), odsiedział ponad pięć miesięcy w areszcie, a o jego winie zadecydują sądy, a nie filmowcy. Vega chce jednak uchodzić za tego pierwszego, w opublikowanych fragmentach "Polityki" portretując odpowiednik Misiewicza w sposób przypisujący mu skłonności homoseksualne, korzystanie z prostytutek, zażywanie narkotyków, romans z przełożonym i tak dalej, i tym podobne.
Nic dziwnego, że były polityk postanowił wytoczyć mu proces domagając się miliona złotych odszkodowania. - Nie czuję się zaniepokojony. Mam zegarek, który jest dwa razy więcej wart niż jego pozew - odpowiedział reżyser w rozmowie w Polsacie.
Oczywiście, aby wyjść na grubszego cwaniaka dodał, że na wszystko "posiada dokumenty i odniesienia". Dzień wcześniej sam Misiewicz stwierdził, że na podobne insynuacje godzić się nie zamierza, w czym wypada przyznać mu rację. - Ja mam 29 lat, ja chcę skończyć studia, założyć rodzinę, chcę żyć w tym kraju i nie chciałbym, żeby moje dzieci, moje wnuki kiedykolwiek w internecie musiały odszukiwać taką fantastyczną twórczość - powiedział w tej samej telewizji. Na ten cytat Vega odparł we wtorek ze śmiechem: - Ja generalnie nie wiem, czy on będzie miał dzieci.
Piętnowanie metodą: na geja
To co nastąpiło dalej, to modelowy popis homofobii. Vega zasugerował bowiem, że domyśla się, w jaki sposób Bartłomiej Misiewicz schudł w areszcie 25 kg. - Zastanawiam się w jaki sposób to zrobił, bo bierny stosunek seksualny pozwala spalić od 200 do 400 kalorii, w związku z tym, jeśli zaszedł w ciążę w więzieniu, to boję się, że wkrótce ta waga mu wróci - ironizował Vega. Naprawdę boki zrywać. Misiewicz - gej chudł, bo inni aresztowani uprawiali z nim seks. Ale śmieszne. Szkoda tylko, że dalej w insynuacjach tak odważny nie był.
Na pytania o możliwość udowodnienia tych scen i oparciu ich na faktach, poza wcześniejszej aluzji do posiadanych dokumentów, unikał wzięcia odpowiedzialności za swój film. Padały uniki w stylu: "film fabularny nie jest dokumentem, ani materiałem, który jest historyczny", "nie można oceniać filmu na podstawie fragmentów" czy "na podstawie materiału, który dotychczas został wyemitowany, nie można powiedzieć, czy bohater filmu jest gejem, czy też jest heteroseksualny". Jeśli filmu nie da się oceniać po fragmentach, to w jakim celu sam reżyser publikuje je w tempie, pozwalającym (przy jego utrzymaniu), za miesiąc złożyć cały film?
Gdzie się podziała odwaga Vegi?
Vega, co chcę powiedzieć wprost, wykroczył poza granice krytyki - on zrobił z Bartłomieja Misiewicza worek treningowy i figurę zepsutego polityka, któremu można przypisać wszystko: ćpanie, dziwki, chodzenie do łóżka z Macierewiczem. Bo tak? Bo to "człowiek-mem" i wszystko wobec niego można? Otóż nie wszystko. I dobrze o tym wie sam Patryk Vega, który pytany o odpowiedzialność za swoje kino, stwierdził: "Ja się zawsze mogę schować za filmem fabularnym i za tym, że jestem artystą".
Niech pan się nie chowa, tylko zrobi po "Polityce" coś naprawdę odważnego. Na przykład nakręci film "Artyści", pokazujący losy polskich aktorów i reżyserów oraz bywających na salonach i w telewizjach śniadaniowych celebrytów. To dopiero będzie akt heroizmu - pokazać jak żyje się samemu, i co robią wieczorami próbujący moralizować koledzy i koleżanki. Da Pan radę coś takiego zrobić? Sądzę, że zainteresowanie do tej pory pomijanym tematem byłoby tak duże, że wystarczyłoby na dwa nowe zegarki. Chyba warto.
PS Jedno pytanie nie daje mi spokoju. W jaki sposób stracił na wadze sam Patryk Vega? W areszcie nie siedział, więc może w hotelach? Ktoś coś słyszał?
Marcin Makowski dla WP Opinie