PolitykaMakowski: "Tu nie chodzi o TVN, ale o wolność wyboru. Bez niej demokracja jest ślepa" [Opinia]

Makowski: "Tu nie chodzi o TVN, ale o wolność wyboru. Bez niej demokracja jest ślepa" [Opinia]

Od Warszawy, przez Kraków, Łódź i Wrocław, po mniejsze miejscowości w całej Polsce, tysiące Polek i Polaków protestowały przeciwko "lex TVN". Władza, choć bardzo się starała - w TVP całą uwagę poświęcając Eurowizji Junior - nie będzie tego głosu w stanie lekceważyć. Nawet jeśli w Warszawie brakowało energii, a niektórzy mówcy wrzucali wszystko - od świeckości państwa po aborcję - do jednego worka, nie estetyka protestów jest ważna. Ostatecznie idzie o wybór, będący filarem demokracji.

Od Warszawy, przez Kraków, Łódź i Wrocław, po mniejsze miejscowości w całej Polsce, tysiące Polek i Polaków protestowały przeciwko "lex TVN"
Od Warszawy, przez Kraków, Łódź i Wrocław, po mniejsze miejscowości w całej Polsce, tysiące Polek i Polaków protestowały przeciwko "lex TVN"
Radek Pietruszka
Marcin Makowski

19.12.2021 22:48

Umówmy się, nigdzie w konstytucji nie znajdziemy zapisu wiążącego demokrację z istnieniem tej czy innej telewizji, portalu albo gazety. Żadne medium samo w sobie nie dźwiga na barkach ciężaru wolności słowa. Jeśli jednak władza tworzy precedensy prawne, zmierzające do systemowego podkopywania niezależności i pluralizmu mediów, dodatkowo uderzając w prawo do wolności gospodarczej i gwarancję stabilności legalnie zainwestowanego w Polsce kapitału - robi się naprawdę niebezpiecznie.

Właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku nowelizacji ustawy o KRRiT, stanowiącej preludium do ręcznego sterowania "nieprzychylnymi" podmiotami. W tym przypadku koncernem TVN Discovery, który od lat stanowi sól w oku Prawa i Sprawiedliwości. Pod pozorem dostosowania polskiego prawa do standardów unijnych oraz chęci zabezpieczenia go przed ingerencją kapitału z Rosji, Chin czy Bliskiego Wschodu - poszczególni przedstawiciele rządzącej koalicji nawet nie ukrywają swoich prawdziwych intencji.

Chodzi o to, aby - jak powiedział to Marek Suski na jednym ze spotkań "Klubu Gazety Polskiej" - władza "miała na tę telewizję jakiś wpływ". Bez względu na emocje, którymi darzą państwo TVN, w głowie musi się zapalić czerwona lampka. Jaką mamy gwarancję, że następnym krokiem nie będzie próba rozbicia własności kapitałowej polskich mediów, które ktoś na górze uzna za "wrogie"? Do jakiego momentu doszliśmy w rozwoju (albo regresie) polskiej demokracji, że w ogóle musimy się nad tym zastanawiać?

Tak właśnie rozumiem intencje tysięcy Polek i Polaków, którzy pomimo naprawdę paskudnej pogody zebrali się w dziesiątkach miast i miasteczek, protestując w obronie pluralizmu mediów. Nie mam zamiaru czepiać się ich haseł, średniej wieku, sympatii ani antypatii politycznych. Wyszli, wyrazili swój sprzeciw, wstawili się w obronie wartości, w które wierzą - na tym polega istota demokracji. Chciało im się zrobić coś więcej, poza siedzeniem w domu i narzekaniem na upadek standardów. Jeśli ktoś chciał zobaczyć, jakie oblicze mediów po ewentualnym "zrestrukturyzowaniu" TVN zaserwuje Telewizja Polska, mógł spojrzeć na "Wiadomości".

Tak o sprawie nie było właściwie wzmianki, 12 pierwszych minut programu zajęła relacja z "Eurowizji Junior", a zarówno TVP, jak i TVP Info zmieniły ramówkę, aby po 20 nadać dokument demaskujący mroczne porządki tworzenia konkurencyjnego holdingu medialnego. Jednym zdaniem: media opłacane z podatków wszystkich obywateli poświęciły swój czas na odwracanie uwagi oraz bezpośrednie uderzenie w konkurencję. Jeśli tak ma wyglądać złoty standard, do którego zmierza PiS, już dzisiaj jest on receptą na porażkę i niestrawność nawet wśród części własnego elektoratu.

Nie zmienia to jednak faktu, że sam warszawski protest przeciwko "lex TVN" - mam na myśli formę, przemówienia, hasła i temperaturę wystąpień - do porywających nie należał. Dziennikarze wzywali do zjednoczenia opozycji niczym politycy, działacze łączyli wszystkie możliwe wątki, politycy starali się jeden drugiego przelicytować. W konsekwencji powstała mało spontaniczna kakofonia postulatów przypominających pierwsze wiece KOD. Zdecydowanie większe wrażenie na PiS-ie zrobiły spontaniczne protesty młodych ludzi po nowelizacji ustawy antyaborcyjnej. Pytanie, dlaczego w obronie mediów było ich zdecydowanie mniej? 

Może po prostu nie każdy chciał słuchać krzyków o "świeckim państwie" obok Donalda Tuska cytującego Czesława Miłosza? Zwłaszcza że po tym, gdy oburzyliśmy się na Grzegorza Brauna mówiącego do ministra zdrowia: "będziesz wisieć", lider PO zwrócił się do prezesa i prezydenta słowami: "Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy. I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta". Co to miało być, nie wiem, ale było nie na miejscu.

To wszystko jest jednak drugorzędne wobec faktu, po co i dlaczego tysiące osób wyszły protestować. Idzie o wolny wybór, który możemy dokonać codziennie pilotami, smartfonami, laptopami. Bez względu na skalę propagandy i wykrzywiania rzeczywistości, Polacy nie dadzą go sobie odebrać.

Marcin Makowski dla WP Wiadomości

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lex tvnwolne mediaustawa medialna
Zobacz także
Komentarze (2235)