Makowski: "Kuszenie Pawła Kukiza. Jak wejść w koalicję z PiS‑em na własnych zasadach?" [OPINIA]
Politycy Zjednoczonej Prawicy coraz wyraźniej sugerują, że Paweł Kukiz przestał być nieobliczalnym rockmanem, ale stał się poważnym partnerem do dyskusji. Rozpatrywane są projekty ustawowe klubu, czynione przyjazne gesty. Nic dziwnego, za chwilę wybory, które bez koalicjanta mogą być przegrane. Ale Kukiz ma swój, nieco inny plan.
Z wielu powyborczych niewiadomych, ta jedna wydaje się kluczem do odpowiedzi na pytanie o to, kto będzie rządził Polską po jesieni tego roku. Jak wynika z badań na panelu Ariadna dla Wirtualnej Polski, Koalicja Europejska bez sojuszu z Wiosną przegrywa w bitwie o Sejm ze Zjednoczoną Prawicą. Gdyby jednak Robert Biedroń dogadał się z Grzegorzem Schetyną - bez znaczenia przed czy po wyborach - blok opozycyjny mógłby liczyć na 36 proc. głosów, przy 31 proc. dla PiS. Właśnie wtedy, politycznym języczkiem u wagi okazałby się ruch Kukiz’15, który może liczyć na 7 proc. poparcia, przy reszcie partii, które nie przekroczyłyby progu. A ponieważ 31+7 to więcej niż 36, resztę dopowiedzieć mogą sobie Państwo sami.
Z Kukizem, albo wcale?
Choć jakakolwiek precyzyjna arytmetyka sejmowa zakrawa w tym momencie o wróżbiarstwo, nie zmienia to jednak faktu, że właściwie wszystkie dostępne sondaże pokazują podobny układ sił, w którym przy niezwykle wyrównanym poparciu dla rządu i opozycji, karty będą rozdawać Biedroń i Kukiz. Dzisiaj trudno bowiem sobie wyobrazić, aby zarówno Koalicja Europejska, jak i Zjednoczona Prawica mogła w ogóle myśleć o samodzielnej większości. O ile jednak liderzy Wiosny i Platformy Obywatelskiej nie darzą się przesadną sympatią, w przypadku PiS-u i Kukiz’15 można już mówić o czymś w rodzaju flirtu, który w sytuacji awaryjnej, ma doprowadzić do małżeństwa z rozsądku.
Do 15 maja Sejm ma bowiem uchwalić ustawę antykorupcyjną, w Pałacu Prezydenckim od pewnego czasu trwają dyskusję na temat ustanowienia sędziów pokoju, mówi się również o możliwym wprowadzeniu jawności zarobków urzędników państwowych. To wszystko projekty Kukiz’15 i właściwie jedyne postulaty opozycji, które od pewnego czasu traktowane są przez obecny rząd poważnie. – Gdybym chciał, już dawno byłbym w tej koalicji z PiS i miałbym teraz ”jedynkę” do europarlamentu, bo taka była propozycja – mówi jednak w rozmowie z "Faktem" Paweł Kukiz, który jak mantrę powtarza, że z nikim w koalicję wchodzić nie będzie, a jeżeli już, to w ”umowę na rząd”. Co to właściwie oznacza i czy przekreśla szansę PiS-u na znalezienie stabilnego sojusznika? Moim zdaniem nie.
Cena koalicji
Dokładnie to pytanie - o możliwą koalicję i jej cenę, zadałem Pawłowi Kukizowi w obszernej rozmowie w tygodniu "Do Rzeczy" 4 marca. Choć rockman i polityk stwierdził, że rozmowy z prezydentem Dudą, ministrem Ziobrą i prezesem Kaczyńskim na temat konkretnych ustaw cały czas się toczą, jeżeli jego ruch będzie potrzebny "którejś z opcji" jako sojusznik, zaproponuje on podpisanie umowy ramowej dotyczącej realizacji konkretnych postulatów programowych. - Podobnie jak to zrobił Ruch Pięciu Gwiazd z Ligą we Włoszech. Obydwie partie zgłosiły swoje postulaty, zobowiązały się ich przestrzegać, pozostając osobnymi bytami - stwierdził Kukiz. I tutaj jest pies pogrzebany, ponieważ minimum programowe za cenę współpracy z Kukiz’15 dla większości polityków może być trudne do przełknięcia.
Paweł Kukiz stwierdził bowiem, że poza wspomnianymi ustawami i wybieranymi w wyborach powszechnych sędziami pokoju, zajmującymi się lżejszymi sprawami, w zakresie wymiaru sprawiedliwości jego ruch będzie się również domagać demokratycznego wyboru prokuratora generalnego oraz członków KRS. Priorytety od strony ustrojowej Paweł Kukiz wymienił natomiast dwa. - W pierwszej kolejności zmiana ustawy o referendum, tak aby po zebraniu miliona podpisów jego rozpisanie było obowiązkiem władzy, a od werdyktu społeczeństwa nie było odwrotu. Próg frekwencyjny powinien być natomiast obniżony do 30 proc. Po drugie, położylibyśmy na stół kwestię zmiany ordynacji wyborczej na jednomandatową, a w przypadku braku większości konstytucyjnej na model mieszany - usłyszałem.
Demokracja referendalna
Do tego pakietu Kukiz dorzucił jeszcze redukcję biurokracji, likwidację urzędów pracy, zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł dla wszystkich obywateli, etc. Oczywiście lider ruchu swojego nazwiska trochę w polityce już posiedział, dlatego nie jest naiwny i wie, że maksymalizm doprowadzi do tego, że nie uda mu się przeforsować nawet jednego postulatu, stąd sam zakłada, że ”na pewno nie ustąpi w przypadku referendum obligatoryjnego dla władzy”, natomiast reszta podlega negocjacjom.
- To oczywiste, że nie wszystkie zmiany da się wprowadzić od ręki, ale partia albo koalicja, która zdobędzie większość, będzie musiała nas przekonać, że stworzy prawo, które w przyszłości uwzględni nasze postulaty. Zanim uformował się obecny włoski rząd, tarcia i rozmowy między ugrupowaniami trwały trzy miesiące - powiedział Kukiz w "Do Rzeczy". I właśnie w możliwości spełnienia tych postulatów, z najbardziej kontrowersyjnym, zmieniającym demokrację parlamentarną w rodzaj ”demokracji referendalnej”, będzie leżała możliwość współrządzenia z PiS-em. A dla partii Jarosława Kaczyńskiego, być może, los drugiej kadencji.
Marcin Makowski dla WP Opinie