Makabryczne odkrycie w Kalifornii. Sam sobie odciął głowę
Policja w Kalifornii poinformowała o przerażających wnioskach z dochodzenia. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna, którego szczątki znaleziono w zaroślach, zadał sobie śmierć przy użyciu koszmarnej, własnoręcznej konstrukcji domowej roboty, którą odciął sobie głowę.
09.12.2021 10:33
To trudna do pojęcia historia, która ma początek w lipcu 2019 roku. To wtedy ostatni raz widziany był 62-letni Robert Enger, mieszkaniec Kalifornii. Przebywał wówczas w miejscowym szpitalu, gdzie leczył dziwne urazy głowy.
Policja podejrzewa, że już wówczas mężczyzna usiłował skorzystać ze śmiercionośnej konstrukcji swojego autorstwa, ale wówczas nie zdołał dokonać swojego planu targnięcia się na życie. Zapewne ponowił swoją próbę, tym razem już skutecznie.
Sąsiad zniknął, wprowadził się nowy
Długo jednak nikt nie odnotował tego wypadku. Zniknięcia Engera nie zgłosili sąsiedzi, którzy mówią o nim jako o starszym, uprzejmym i cichym człowieku, który z pewnością zmagał się z pewnymi psychicznymi problemami. Dom Engera stał zamknięty, aż w 2020 roku wprowadził się tam Robert Melvin Ross.
Dla sąsiadów wtedy zaczęło się piekło, jednak nikt nie przypuszczał, że sprawa ma drugie dno. Sąsiedzi przypuszczali, że po prostu w okolicy zmienił się sąsiad - z cichego pana na lokatora z piekła rodem.
Ross urządzał głośne imprezy, podczas których w grę wchodziło użycie narkotyków. Organy ścigania były wielokrotnie wzywane do nieruchomości w celu doprowadzenia imprezowiczów do porządku, a miejskie służby zwracały uwagę, że posesja jest "brudna" i "wypełniona gruzem, śmieciami, żywnością, stosami rzeczy".
Makabryczne odkrycie w Kalifornii
Dopiero na początku tego roku policyjne śledztwo zaczęło prowadzić w kierunku tajemniczego zniknięcia 62-latka, gdy pewna kobieta dokonała w okolicy przerażającego znaleziska. Odkryła w krzakach czaszkę ludzką.
Jak informuje "The Guardian", żmudne policyjne śledztwo doprowadziło do ustaleń, że szczątki mogą należeć do Engera. Policja uważa teraz, że mężczyzna sam zbudował w swoim domu urządzenie, które miało 20 stóp długości i stanowiło swoistą gilotynę.
Policjanci twierdzą, że Ross mieszkał w domu ze szczątkami Engera przez kilka miesięcy. Sam był dzikim lokatorem, który włamał się do opuszczonego domu. Miał odnaleźć szczątki prawowitego mieszkańca, ale postanowił to zignorować.
Ross został aresztowany. Oskarżony jest o profanowanie ludzkich szczątków i włamanie się do domu. Początkowo policjanci podejrzewali go o wyjątkowo makabryczne praktyki bezczeszczenia zwłok. Przypuszczano, że włamywacz zrobił sobie z kości właściciela domu przerażającą zabawkę, którą epatował gości podczas ohydnych imprez. Ross, który początkowo przyznał się do takich praktyk, wycofał zeznania, twierdząc, że podpisał się pod nimi pod przymusem.