Majmurek: "Opozycja chyba nie traktuje wyborców poważnie" (Opinia)
Obserwatorzy sceny politycznej od kilku tygodni są świadkami coraz bardziej męczącej telenoweli: rozmów o tym z kim, w ilu blokach i w jakim kształcie opozycja ma ostatecznie stanąć do wyborów. Im dłużej to trwa, tym bardziej jako wyborcy mamy poczucie, że opozycja – na czele z dominującą w niej PO – zwyczajnie nie traktuje nas poważnie. Końca negocjacji tymczasem nie widać.
12.07.2019 | aktual.: 12.07.2019 20:55
W piątek co prawda PSL ogłosiło, że koalicji z PO na pewno nie będzie, gdyż partia Schetyny nie ma woli budowania bloku centrowego, ale to jeszcze niczego nam nie klaruje. Nie wiadomo co z SLD i Wiosną: czy pójdą z PO, czy osobno. A i dzisiejszy komunikat ludowców może okazać się jeszcze podbijaniem stawki w negocjacjach.
Mimo chaosu opozycja próbuje pracować nad programem. W ten weekend Platforma organizuje w Warszawie swoje Forum Programowe. Na Forum nie zostanie przedstawiony program – PO, podobnie jak PiS, planuje to zrobić pod koniec wakacji. Forum mogło stać się jednak okazją do przedstawienia kierunków myślenia o państwie najważniejszej opozycyjnej partii przed wyborami. Czy PO ją wykorzystała? Najuprzejmiej mówiąc: nie bardzo.
"Załóż firmę" to nie program gospodarczy
Nie zaczęło się przy tym źle. Przemówienie Grzegorza Schetyny, jak na tego polityka, było całkiem solidne. Schetyna słusznie mówił o konieczności otwarcia się partii politycznych na osoby spoza ich szeregów: aktywistki społeczne, liderów trzeciego sektora, kandydatki obywatelskie. Sprawnie punktował słabe punkty rządów PiS, na czele ze stanem takich usług publicznych jak ochrona zdrowia i edukacja. Zadał też Polakom fundamentalne pytanie: "czy naprawdę czujecie, że świetna koniunktura, tak chwalona przez rządowe media, jest widoczna w waszych portfelach?"
Gdyby Platforma miała wiarygodny pomysł, co zrobić, by ta koniunktura była odczuwalna bardziej, to w walce z PiS miałaby jakieś szanse. Niestety, wystąpienie głównego doradcy ekonomicznego partii, profesora Andrzeja Rzońcy, pokazało, że nie ma. Ekonomista zaproponował między innymi radykalną obniżkę stawek PIT (do 10 i 24 proc.), dopłaty w wysokości 500 złotych dla pracowników zarabiających do dwukrotności płacy minimalnej, wreszcie zachęty dla młodych do zakładania firm, poprzez zwolnienie ich ze składek na ZUS.
Wszystko to wygląda jakby zostało wyjęte z politycznej zamrażarki z czasów początków PO, jeśli nie Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Po 30 latach gospodarki rynkowej trudno będzie przekonać wyborców, że hasło "my obniżymy ci ZUS, a ty załóż firmę" to poważny program gospodarczy walczącej o władzę partii. Gdyby PO na serio chciało porozmawiać o pobudzaniu przedsiębiorczości wśród młodych, zamiast populistycznych haseł o ZUS-ie, musiałoby zastanowić się nad tym, jak w Polsce wygląda dostęp do kapitału, infrastruktury, know-how, dobrze wykształconych pracowników, czy jak działa siatka zabezpieczenia społecznego amortyzująca klęski tych, którym nie uda się pomysł na biznes.
Warto by też zapytać, czy faktycznie priorytetem ma być dziś zachęcanie młodych ludzi do działalności gospodarczej. Czy przedsiębiorczość to wartość sama w sobie? Czy państwo powinno wspierać powstawanie bieda-firm, skazanych na wieczne funkcjonowanie na granicy opłacalności? Propozycja pracowniczego 500+ oznacza wspieranie tych przedsięwzięć, które swoją pozycję na rynku budują głównie na niskich kosztach pracy – to nie jest raczej pomysł na rozwojową gospodarkę, zdolną budować powszechny dobrobyt.
W gospodarce o podobnym stopniu rozwoju do naszej większość aktywnych osób będzie nie przedsiębiorcami, ale pracownikami. A pracownikom PO nie miało w piątek nic do zaoferowania. Padające pierwszego dnia forum hasła o zbyt szybko rosnącej płacy minimalnej to prezent dla PiS, pozwalający partii Kaczyńskiego przedstawić się raz jeszcze jako socjalna siła na tle liberalnej Platformy. PO nie wytłumaczyła też, jak chce połączyć kosztujący 30 miliardów program z lepszej jakości usługami publicznymi.
PiS minus
Choć w piątek na poszczególnych panelach Platforma całkiem sensownie krytykowała zawłaszczenie mediów politycznych czy fatalną politykę PiS w Europie, to te krytyki przemawiają głównie do elektoratu już niechętnego PiS. PO nie wygra nimi wyborów.
Potrzebuje do tego idei, która przekona wyborców, że jest czymś więcej niż anty-PiSem. Taka idea nie została w piątek sformułowana. Jednocześnie ostatnie wypowiedzi liderów Platformy sugerują, że przed wyborami w kwestiach obyczajowych Platforma nie ma odwagi nawet do tego, by naprawdę ustawić się w kontrze do PiS. PO nie zgłosi bowiem w kampanii żadnych progresywnych postulatów w kwestii praw reprodukcyjnych kobiet, czy związków partnerskich.
Choć to drugie rozwiązanie staje się cywilizacyjnym standardem w Europie, PO znów jest się w stanie zdobyć jedynie na to, by obiecać, że "porozmawiamy o tym po wyborach". W kwestii progresywnie rozumianych praw człowieka PO określa się więc dziś jako swoisty "PiS minus" – wolny od ekscesów i obraźliwego czy piętnującego mniejszości języka, ale co do praktyki nie tak różny. Trudno, by progresywni wyborcy uznali PO za wiarygodną alternatywę.
Kaczyński jest krok do przodu
A wiarygodność będzie potrzebna, by wygrać z kimś takim jak Kaczyński. Jak źle nie oceniać by ostatnich czterech lat, wyborcy PiS mają co do zasady poczucie, że partia wywiązała się ze swoich obietnic.
Nawet niechętny PiS obserwator musi też przyznać, że Kaczyński jest po prostu ciągle krok do przodu od liderów opozycji. Już jutro ma przedstawić liderów list PiS w każdym okręgu, co najpewniej medialnie przykryje każdy komunikat, jaki wyjdzie z drugiego dnia Forum Programowego PO. Co by nie mówić o rządzącym Polską z tylnego siedzenia szeregowym pośle, nikt nie może powiedzieć, że on nie traktuje tej rozgrywki poważnie.