Mają właściciela - będą płacić trzy razy więcej
Od listopada lokatorzy z kamienicy przy ul. Zelwerowicza 41 w Łodzi będą musieli płacić trzykrotnie wyższy czynsz niż do tej pory. Powód? Odnalazł się spadkobierca budynku, do tej pory zarządzanego przez miejską administrację.
Chociaż miasto kwaterowało rodziny przy ul. Zelwerowicza, teraz nie mogą one liczyć na jego pomoc. Czynsz, który sięgnie nawet 1115 zł, może sprawić, że nie będą w stanie dalej go płacić.
Magdalena Kącka to trzecie pokolenie rodziny, która mieszka przy ul. Zelwerowicza. Jako pierwszy w 1945 r. zamieszkał tam jej dziadek. - Nakaz meldunku dostał od miasta, więc jak otrzymałam pismo w sprawie trzykrotnej podwyżki, poszłam do magistratu z pytaniem o inny lokal. Ale skierowano mnie tylko do TBS, gdzie na mieszkanie czeka się latami - mówi pani Magdalena. - A na czynsz narzucony przez spadkobierców żadnej z sześciu rodzin nie stać.
- Trudno mówić o spadkobiercach, bo budynek w latach 70. przekazano dwóm repatrianckim rodzinom. Przyjechali ze Związku Radzieckiego, gdzie zabrano im ziemie - mówi lokator Stanisław Bogobowicz. - W zamian mieli dostać naszą kamienicę, ale jak zobaczyli, że pełna jest lokatorów, to w ogóle się nią nie interesowali.
Nowych właścicieli lokatorzy nie znają. - Byli w budynku raz, bo przyszli obejrzeć stropy. Wpuściłam ich do domu, ale nie chcieli się przedstawić - zaznacza Emilia Zaborowska, mieszkanka kamienicy. - Do tej pory nie ma z nimi kontaktu.
Administracja Nieruchomościami Ogrody Sukiennicze, która wcześniej zarządzała kamienicą, uchyla rąbka tajemnicy. - To dwóch mężczyzn, jeden mieszka w Australii, a drugi w Łodzi. Spadkobiercy widnieli w księgach wieczystych, ale nie mogliśmy ustalić ich miejsca zamieszkania. Zgłosili się do nas sami - mówi Henryk Sobieszek, dyrektor AN Ogrody Sukiennicze. - Spotkanie z mecenasami właścicieli i lokatorami było w połowie sierpnia.
Taka informacja jest dla lokatorów nowością. - Nikt nam nie mówił o spotkaniu. Nawet nie wywieszono żadnego ogłoszenia na klatce - zapewnia Magdalena Kącka.
Jak mówią w administracji, spadkobiercy chcą sami zamieszkać w budynku i dlatego zamierzają wykwaterować lokatorów do lokali zastępczych. O tym mieszkańcy też nie wiedzieli. - Nawet gdyby była taka obietnica, to nie mamy tego na piśmie. Słowom w tych czasach nie ma co wierzyć - mówi pani Emilia.
Polska Unia Lokatorów widzi tylko jedno rozwiązanie tej sytuacji. - To gmina powinna zapewnić lokale zastępcze, bo ona kwaterowała rodziny w tym budynku. I to ona nie dopatrzyła, by w księgach wieczystych wpisać siebie jako właściciela, zanim w latach 80. ujawnili się spadkobiercy - tłumaczy Antoni Szmidt z PUL. - Ale to nie wszystko. Zanim gmina zapewni lokale, powinna płacić różnicę między starym a nowym czynszem - dodaje Szmidt.
Według Ilony Podwysockiej, dyrektora wydziału budynków i lokali, decyzje o kwaterunku podejmowało państwo, więc obecne władze samorządowe nie mogą ponosić ich konsekwencji. Lokale zastępcze miasto może zapewnić tylko wtedy, gdy stan budynku zagraża bezpieczeństwu. - Jeżeli Polska Unia Lokatorów twierdzi, że mamy dopłacać do czynszu, to będzie musiała wygrać z nami w sądzie - podkreśla Podwysocka.
Takie właśnie są plany PUL, która otwiera w Łodzi swój oddział. W przyszłym tygodniu powinien rozpocząć działalność.
Agnieszka Magnuszewska
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Łódź: Odnalazł się właściciel kamienicy - czynsz trzy razy w górę