PolskaMaciej Łopiński: prezydent nie reprezentuje interesów partyjnych ani rodzinnych

Maciej Łopiński: prezydent nie reprezentuje interesów partyjnych ani rodzinnych

Obywatele wybrali Lecha Kaczyńskiego wiedząc, że jego brat bliźniak jest szefem partii, która wygrała wybory. Wygrali. I prezydent nie miał zamiaru ukrywać, że ma brata bliźniaka, nie miał zamiaru ukrywać, że bliźniacy są ze sobą emocjonalnie bardzo związani. Natomiast nie mogę się absolutnie zgodzić z tezą, że prezydent reprezentuje interesy partyjne albo rodzinne zgoła. To jest zupełnie nieuprawnione - powiedział Maciej Łopiński z kancelarii prezydenta w "Salonie Politycznym Trójki".

24.02.2006 | aktual.: 24.02.2006 11:22

Jolanta Pieńkowska: Ale musi Pan przyznać, że tej aktywności prezydenta nie widzimy, poza właśnie ostatnimi dniami, kiedy inicjatywa w sprawie WSI, kiedy rada gabinetowa. Rozumiem, że teraz prezydenta będziemy widzieć częściej.

Maciej Łopiński: Tak. Tylko prezydent mi kiedyś powiedział: prezydentura aktywna, to niekoniecznie znaczy gadatliwa. To, że prezydenta nie widzimy, to nie znaczy wcale, że prezydent zaszyty w pałacu siedzi i się zastanawia. Nie. Pracuje. I pracuje ciężko.

A potem Donald Tusk mówi, w niektórych sytuacjach brakuje głowy państwa, zbyt często natomiast widzimy prezydenta jako asystenta politycznego czy rzecznika interesów brata.

- No to jest stały punkt programu opozycji i chwilami mi brakuje słów żeby polemizować z takimi opiniami. Bo mogę tylko tyle powiedzieć: no w końcu obywatele wybrali Lecha Kaczyńskiego wiedząc, że jego brat bliźniak jest szefem partii, która wygrała wybory. Wygrali. I prezydent nie miał zamiaru ukrywać, że ma brata bliźniaka, nie miał zamiaru ukrywać, że bliźniacy są ze sobą emocjonalnie bardzo związani. Natomiast nie mogę się absolutnie zgodzić z tezą, że prezydent reprezentuje interesy partyjne albo rodzinne zgoła. To jest zupełnie nieuprawnione.

Ale to też wynikało z badań. Panie ministrze, po tym, jak pojawiła się groźba rozwiązania parlamentu, 51 proc. Polaków uznało wówczas, że Lech Kaczyński wykorzystał swój urząd do osiągnięcia doraźnego celu politycznego przez PiS.

- Ale jednocześnie większość obywateli uznała, że prezydent postąpił słusznie nie rozwiązując parlamentu. Ja przypomną jaka była sytuacja. Sam pan prezydent, ja zresztą też, jak i większość Polaków miała nadzieje, że po wyborach jesiennych ub. r. powstanie PO-PiS-owa koalicja. Polską będzie rządzić koalicja PO-PiS, a wiemy, że tak się nie stało. I w związku z tym jakie były wyjścia? Jeżeli ta koalicja okazała się niemożliwa, ja nie chcę się tu wdawać w rozważania z jakich powodów ona się okazała niemożliwą - to były dwa wyjścia, albo znajdujemy jakąś inną formułę, która gwarantuje rządowi stabilną większość parlamentarną albo będą nowe wybory. Innego wyjścia nie było. Dlatego, że wyjście, które polegało na tym, że rząd mniejszościowy od przypadku do przypadku, od jednej ustawy do drugiej ustawy szuka rozwiązań w postaci jakichś doraźnych sojuszy, to przykład przełomu roku pokazał, że to na dłuższą metę jest rozwiązanie nie do przyjęcia. Więc albo trwała z pewnym znakiem zapytania, jak poucza ostatnia
historia, trwała koalicja gwarantująca rządowi, że do w dającym się określić czasie, tutaj ten czas został określony na 12 miesięcy. Oczywiście dużo lepsza jest koalicja rządowa zawarta na czas kadencji, ale też pamiętajmy, że wielokrotnie w ostatnim czasie było tak, że te koalicje zawarte na podpisane w świetle jupiterów niemalże przy rozcięciu palca i krwią serdeczną się rozpadały, okazywał się dwunastomiesięczne, dwudziestoczteromiesięczne, a nie na okres całej kadencji.

Przeczytaj cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)