Maciej Łopiński: bardziej racjonalna wydaje się postawa SLD niż PO
(RadioZet)
Rozmowy Rolowane
21.03.2006 | aktual.: 21.03.2006 12:29
Gościem Radia ZET jest minister Maciej Łopiński, Kancelaria Prezydenta. Wita Monika Olejnik. Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. Panie ministrze, proszę powiedzieć dlaczego Jarosław Kaczyński chce przyspieszonych wyborów, jak pan sądzi? Myślę, że ma poczucie, że w tej ciągłej awanturze politycznej jaka towarzyszy paktowi stabilizacyjnemu po prostu trudno jest rządzić. Trudno jest rządzić, ale Jarosław Kaczyński mówi szczerze w „Newsweeku”, że obawia się, że za kilka miesięcy, przez trwanie w pakcie stabilizacyjnym, Prawo i Sprawiedliwość może osiągnąć 15% poparcia. Czyli właściwie główna przesłanka, że PiS chce samorozwiązania parlamentu. To jest tak, że mimo, iż ustawy, które były głosowane przechodzą, to jednak akompaniament jest tak straszliwie głośny, że faktycznie istnieje obawa, że wyborcy efektów pozytywnych rządzenia nie będą widzieli, natomiast będą słyszeli nieustanny hałas, który trwa. Szczególnie hałas powodowany przez jednego z sygnatariuszy paktu stabilizacyjnego. Czyli przez...? Przez LPR.
No, ale LPR czasami mówi głośno, ale jednocześnie, cały czas popiera – a przynajmniej popierała do zeszłego tygodnia – rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Ale te awantury trwają właściwie od samego początku, od początku podpisania paktu. Przecież nie bez powodu pan prezydent tak długo się zastanawiał nad tym, czy skrócić kadencje parlamentu, kiedy taka okazja z powodu nie uchwalenia w terminie budżetu była, czy nie skrócić. Jak pani pamięta, jak państwo pamiętacie, wahał się bardzo długo i – jak sądzę – nie jest dzisiaj pewien, czy podjął wtedy właściwą decyzję. Namawiał wtedy prezydenta Jarosław Kaczyński, brat prezydenta, do tego, żeby nie skracał kadencji, namawiał do tego prezydenta i marszałek Sejmu i marszałek Senatu. Marszałek Sejmu teraz żałuje, prezes PiS-u teraz też żałuje. Wie pan, trudno chyba prowadzić politykę pod wpływem zmiennych nastrojów przywódców. Błędy się zdarzają, nawet wśród polityków dużego kalibru, a Jarosława Kaczyńskiego uważam za takiego polityka. Marszałka Sejmu również. Błędy się
zdarzają wszystkim politykom, nikt nie jest wolny od tej przypadłości. Ale skoro Platforma Obywatelska nie chce rozwiązania parlamentu, rozwiązania parlamentu chce tylko SLD, ale tam też są różne zdania na ten temat, to może, żeby zakończyć całą sprawę Kazimierz Marcinkiewicz powinien podać się do dymisji? Po kolei. Platforma nie chce samorozwiązania Parlamentu i to jest dla mnie dziwne. Skoro partia opozycyjna, będąca w twardej opozycji mówi, że to jest fatalny rząd, że nic dobrego Polski nie czeka pod rządami PiS-u, no to naturalnym zupełnie się wydaje skrócenie tej męczarni jak tylko jest to możliwe, a najszybciej można doprowadzić do nowych wyborów podejmując uchwałę o samorozwiązaniu parlamentu. Piłka jest na połowie boiska Platformy Obywatelskiej. Ale Platforma nie zmienia zdania, bo 13 lutego też nie chciał rozwiązania parlamentu. To mnie właśnie dziwi. Nie zmienia zdania. Ale to mnie właśnie dziwi, że mówi, że ten rząd jest fatalny, że skład parlamentu jest taki, jaki jest i nie chce zmienić układu
sił. Mnie to dziwi, bo – przepraszam, że to powiem – dużo bardziej racjonalna wydaje mi się postawa Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który mówi tak: rząd Marcinkiewicza jest kiepski, nic dobrego pod rządami PiS-u nas nie czeka, więc proszę bardzo, nowe rozdanie, idziemy do wyborów, niech społeczeństwo decyduje. Ale wie pan, gdyby tak wszystkie rządy reagowały pod wpływem opozycji, to byśmy mieli krótkotrwałe parlamenty, bo nie przypominam sobie rządy, który byłby chwalony przez opozycje. Rząd Buzka nie był chwalony przez opozycje, rząd Millera nie był chwalony, rząd Cimoszewicza itd., itd. Na ogół opozycja chce skrócić te cierpienia i chce doprowadzić do przedterminowych wyborów, żeby wybrać inny rząd, lepszy. Ale po co PiS chce skrócić, skoro powiada, że premier Marcinkiewicz tworzy fantastyczny rząd? Dlatego, że ten rząd ma takie poparcie, jakie ma. Te poparcie jest niestabilne. Ten pakt stabilizacyjny został zawarty na 12 miesięcy, przy czym trochę pond miesiąc minął i ciągle się mówi na ten temat, jak ten
pakt jest realizowany, że jest gorzej, lepiej realizowany i ciągle są awantury wokół tego paktu. Ja rozumiem, że sygnatariusze, a szczególnie PiS, podpisując ten pakt, miał nadzieje, że wykreuje ona większość, która będzie popierała rząd w sposób bardziej trwały. Chyba to jest tak, że ten pakt pod tym względem nie spełnił swojego zadania. No i paktu już nie ma, jak zapowiedział Roman Giertych, LPR jest w opozycji. Nie będzie samorozwiązania Sejmu, czyli do rządu wejdzie Samoobrona... Ja nie wiem jeszcze, czy nie będzie. PO mówi, że nie, no to jak nie będzie? Być może PO zmieni zdanie. Nie zmieni zdania. Jak nie zmieni zdania, to zobaczymy, co będzie. Wchodzi do rządu Samoobrona, tak? Być może wejście do rządu Samoobrony, być może PSL-u, da temu rządowi bardziej trwałą większość, niż pakt stabilizacyjny, który jest mniej ścisłą formą koalicji, która jest tylko koalicją na poziomie parlamentarnym, a nie rządowym. A czy pan sobie wyobraża Andrzeja Leppera w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza? Ale chyba nie jest
jeszcze nigdzie powiedziane, że to jest warunek sine qua non, ze strony Samoobrony. Czy wg pana to byłoby dobre dla Polski? Ja akurat jestem w tej dobrej sytuacji, że nie będę podejmował decyzji. Wiem, ale jest pan wyborcą, jest pan obywatelem, jest pan ministrem w Kancelarii Prezydenta. Ja, pewnie jak bardzo wielu ludzi, szedłem do wyborów z nadzieją, że Polską będzie rządzić koalicja PO-PiS. Niestety, te nadzieje się nie ziściły i jeśli miałbym oceniać, że z czyjej winy się nie ziściły, to raczej z winy PO, która postawiła zaporowe warunki te koalicji. Jak sama mówiła: gdybyśmy my wygrali wybory, to ok., rząd koalicyjny by stanął, ale tak, to tej koalicji nie będzie. Myślę, że Andrzej Lepper sam się dziwi sytuacji, bo on nie chciał wejść do rządu, był bardzo dobrym stabilizatorem, który no może trochę narzekał, ale nie żądał żadnych posad w rządzie i nagle okazuje się, że prezes PiS-u proponuje mu wejście do rządu. Czy to nie jest komiczne wg pana? To nie jest komiczne, to jest dość realistyczne. W pakcie
stabilizacyjnym było trzech partnerów – chyba już można mówić w czasie przeszłym – i rzeczywiście, ja się z panią zgadzam, Samoobrona zachowywała się w sposób dość racjonalny. Biorąc pod uwagę to, czego byliśmy świadkami w poprzedniej kadencji Sejmu. I nawet jeszcze nie chciał wejść do rządu do zeszłego tygodnia. Tak, ale jednak koalicja rządowa jest czymś bardziej zobowiązującym niż koalicja parlamentarna. Poza tym, jak rozumiem, nie tylko chodzi o Samoobronę, bo prosta arytmetyka nam pokazuje, że jak dodamy Samoobronę i PiS to jest to za mała ilość mandatów, trochę mało, żeby rządzić. A czy pana nie dziwi, że tacy wytrawni politycy, jak Jarosław Kaczyński, nie brali tego pod uwagę? Ale ja myślę, że oni to brali pod uwagę, tylko z jaką sytuacją mieliśmy do czynienia, kiedy minął ten 14 dzień, kiedy prezydent mógł podjąć decyzje skróceniu kadencji. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, że Platforma zapowiedziała obywatelskie nieposłuszeństwo, które nie bardzo wiadomo, na czym mogło polegać. Zapowiedziała próbę
postawienia prezydenta przed Trybunałem, że ten rzekomo miał złamać konstytucję. No to nie było tak, pan cytuje wywiad w „Gazecie Wyborczej”, Donald Tusk nie mówił aż tak literalnie, jak pan cytuje. Trzy kropki. Może nie mówił literalnie, ale sens był jednak taki. A co miały znaczyć te trzy kropki, pani redaktor? Jak na pytanie pań, czy wyprowadzicie ludzie na ulicę, przywódca partii, która mówi o sobie, że jest odpowiedzialną partią, mówi proszę postawić trzy kropki. Pani ministrze, to teraz porozmawiajmy o innym języku. Czy panu się podoba język prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego, który mówi o „Gazecie Wyborczej”, że się wywodzi z Komunistycznej Partii Polski, mówi tak o Helenie Łuczywo, wicenaczelnej. Mnie się w ogóle język polskiej polityki średnio podoba. Pytam o Jarosława Kaczyńskiego, panie ministrze. Nie chciałbym oceniać poszczególnych polityków, bo musiałbym oceniać wszystkich polityków, dlatego, że właściwie całej polskiej scenie politycznej zdarza się mówienie rzeczy, których ja bym osobiście
nie powiedział. Nie przypominam sobie polityków, który sięgałby do życiorysów. To chyba po raz pierwszy w ostatnich latach sięga się do życiorysów. Najpierw sięgano do życiorysu dziadka Donalda Tuska, teraz sięga się do życiorysów pracujących w „Gazecie Wyborczej”. Czy tak powinno być? Ja nie jestem zwolennikiem sięgania do życiorysów. Polityka czasami ma twarz, która jest uśmiechnięta, czasami ma grymas. Ludzie „Solidarności”, pan też należy do ludzi „Solidarności”, protestują przeciwko słowom Jarosława Kaczyńskiego. I to nie był język emocjonalny, bo w ostatnim wywiadzie dla „Newsweeka” mówi, że „Gazeta Wyborcza jest późną zmutowaną postacią KPP”. Ale to jest też charakterystyczne, że wszyscy się rzucają na Jarosław Kaczyńskiego i jemu wytykają to, a jakoś mimo przechodzą inne stwierdzenia innych polityków, które też są nieprzyjemne. Jakie np.? No ja właśnie nie chcę wracać do tego, co było bo ja bym się chciał wpisywać w to. To może najnowsze, z dzisiejszej „Gazety Stołecznej” pan poseł Suski mówi, że
„potrzebni są PiS-owi genetyczni patrioci”. Nie czytałem wypowiedzi posła Suskiego. „Bo jeśli rodzina kandydata walczyła o Polskę, o niepodległość, dziadek był w AK, a pradziad uczestniczył w powstaniu styczniowym to taki ktoś daje nam gwarancje genetycznego patriotyzmu”. Nie wiem, czy istnieje coś takiego jak genetyczny patriotyzm, aczkolwiek tradycje AK-owskie rzecz piękna. Dziadek, czy pradziadek w powstaniu styczniowym, też jest... „Zapraszam na listy osoby wywodzące się ze środowisk inteligencji historycznej. Wyjaśnię to tak: jeśli twój dziadek miał dyplom, to ty już dyplomy nie musisz pokazywać”. E.... No....Mogę powtórzyć to, co powiedziałem. No właściwie skończmy rozmowę. Gościem Radia ZET był Maciej Łopiński minister z Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.