Maciej Giertych:wygram w pierwszej turze
Polska potrzebuje kogoś spoza dotychczasowego układu politycznego. Trzeba wybrać nowych ludzi. Odsunąć od wpływu na sprawy bieżące ludzi z „układu okrągłostołowego”. Bo tam to powstało. Nie zdziwiłbym się, gdybym wygrał w pierwszej turze - powiedział Wirtualnej Polsce prof. Maciej Giertych, kandydat Ligi Polskich Rodzin na prezydenta.
12.09.2005 | aktual.: 23.06.2008 21:45
Dlaczego zdecydował się pan startować w wyborach prezydenckich?
Maciej Giertych: Bo Polska potrzebuje kogoś spoza dotychczasowego układu politycznego.
A dlaczego nie startuje pana syn – Roman Giertych? Czy podobnie jak bracia Kaczyńscy, zamierzacie objąć urząd prezydenta i premiera? Czyli Giertych na prezydenta, Giertych na premiera?
Maciej Giertych: Ja jestem z trochę innego pokolenia. Do takiej funkcji, jak prezydentura, lepiej odbierana jest osoba poważna, z jakimś doświadczeniem życiowym, z jakimś dorobkiem życiorysowym. Natomiast ludzie młodzi mają jeszcze przed sobą trochę czasu. Zwykle tak jest, że jak ktoś zostaje prezydentem jako młody człowiek, to potem ma bardzo wczesną emeryturę i nie bardzo wiadomo, co z nim zrobić. Według obecnej konstytucji, jest to funkcja głównie reprezentacyjna. To nie są rządy prezydenckie, prezydent nie ma zbyt wielu uprawnień w polityce bieżącej. Słuszne jest, by była osoba z większym stażem politycznym za sobą.
Funkcja prezydenta jest w rzeczywistości głównie reprezentacyjną funkcją i czy w związku z tym nie chciałby pan zwiększyć uprawnień głowy państwa?
Maciej Giertych: My, jako Liga Polskich Rodzin, mamy różne pomysły na to, jak zmienić konstytucję, ale żeby zmienić konstytucję, trzeba mieć odpowiednią większość w Sejmie. To nie jest prosta sprawa. W tej chwili szykujemy się do wyborów prezydenckich w kontekście obowiązującej konstytucji, czyli z takimi uprawnieniami, jakie daje (prezydentowi) obecna konstytucja. Natomiast, owszem, są różne pomysły, żeby zwiększyć rolę prezydenta – zakres jego uprawnień – ale to jest przyszłość. Jak zaczynaliśmy w III Rzeczpospolitej prezydent miał większe uprawnienia. Były te resorty prezydenckie i była wola Sejmu, żeby ograniczyć rolę prezydenta, żeby scedować odpowiedzialność za bieżącą politykę na premiera. I tak się stało. Czy teraz będzie wola, by to odkręcać, to znowu – zależy, jaki będzie skład przyszłego Sejmu.
A jaka jest pana prywatna opinia na ten temat?
Maciej Giertych: Ja bym widział dużo powodów, dla których trzeba by zmienić polską konstytucję. Mam cały szereg zastrzeżeń do obecnej konstytucji. Model, który mnie by najbardziej pasował, to jest konstytucja marcowa z 1921 roku. Taki układ, jak tam był, ale jestem otwarty na dyskusję. Jeżeli dojdzie do dyskusji na temat zmian konstytucyjnych, to wtedy będzie cały pakiet spraw, z którymi będziemy występować.
Czy mógłby pan zdradzić, o jakie kwestie dotyczące zmian w konstytucji ma pan na myśli?
Maciej Giertych: Przede wszystkim, jest bardzo nie dobrze, że powoływanie Sejmu i Senatu odbywa się równocześnie, a po drugie, według tego samego systemu, to znaczy, że aktualna większość opinii publicznej ma swoje odzwierciedlenie w Sejmie i w Senacie. Praktycznie ta sama większość jest tu i tu. Senat powinien być troszkę bardziej niezależny od składu Sejmu. Powinien być powoływany w swoim własnym terminie. On może być równoczesny, ale nie może być tak, że rozwiązanie Sejmu pociąga za sobą rozwiązanie Senatu. Poza tym, dobrze by było, żeby Senat lub część Senatu była wybierana w sposób pośredni. Nasza propozycja jest taka, żeby sejmiki wojewódzkie wybierały senatorów, żeby senaty ważniejszych uczelni wybierały senatorów, czyli żeby sposób powoływania Senatu pochodził z różnych źródeł...
Czy to jest jedyna kwestia, którą chciałby pan zmienić w konstytucji?
Maciej Giertych: To jest jedna z kwestii. Preambuła nam się nie podoba, usytuowanie Narodowego Banku Polskiego w strukturach życia państwowego, no i również rola prezydenta. Wolelibyśmy trochę zwiększyć uprawnienia prezydenta. To jest jednym z elementów naszej propozycji. Powtarzam, traktuję sprawę dyskusji nad konstytucją, jako rzecz, która jest przed nami – to będzie długa i trudna dyskusja, bo nad to trzeba uzyskać bardzo dużą większość w Sejmie. Także tutaj będą potrzebne różne kompromisy, dogadywania w różnych środowiskach. To, co my proponujemy w tej chwili, jest wezwaniem do debaty na ten temat.
Jakie są najważniejsze zadania, jakie stawia pan przed sobą, jako przyszłym prezydentem Polski. Jakie kwestie - decyzje poruszy pan w pierwszej kolejności?
Maciej Giertych: Nie w sensie kolejności, ale w kwestii zasad najważniejsza sprawa jest, że prezydent powinien bronić obywateli przed rządem. Rząd ma politykę bieżącą, działa szybko, musi reagować na bieżące wydarzenia, natomiast prezydent musi patrzeć na to z pewnym dystansem i pilnować, by wszystkie decyzje rządu, czy ustawy, które wychodzą z Sejmu itd., nie krzywdziły obywatela. Potrzeba troszeczkę takiego spojrzenia bardziej od strony narodu, który będzie ponosił konsekwencje takich, czy innych decyzji rządu. Być po stronie narodu. Tak rozumiem rolę prezydenta, jako takiego strażnika interesu „szarego obywatela”.
Jaki jest pana stosunek do powszechnej lustracji? Sprawa ojca Konrada Hejmo i Małgorzaty Niezabitowskiej na nowo każe zastanowić się nad pomysłem powszechnej lustracji.
Maciej Giertych: My od samego początku stoimy na gruncie, że trzeba wszystkie teczki otworzyć, uczynić je dostępnymi dla wszystkich. Każdy kto chce do każdej teczki powinien mieć prawo dostępu.
Czy ujawniać teczki powinien IPN?
Maciej Giertych: Te teczki muszą gdzieś być, ale żeby nie było czegoś takiego, że pewne osoby mają dostęp, a inne nie mają dostępu i te, co mają dostęp, robią z tego narzędzie walki politycznej, bo raz coś ujawnią i dokument pokażą, innym razem nie pokażą. Wszystkie teczki powinny być dostępne dla wszystkich. Oczywiście, że to będzie bolesna, ale inne kraje mają to dawno za sobą, komuna skończyła się, oczyścili pole, kto jest skompromitowany to schował się w cień i nie się nie pcha do życia politycznego. Natomiast my mamy taką sytuację, że ciągle się gra tymi teczkami, wykorzystuje się wiedzę o ich zawartości do aktualnych rozgrywek politycznych. Robią to ci, którzy mają do nich dostęp, natomiast większość obywateli nie ma do nich dostępu i wobec tego jest manipulowana. To trzeba przeciąć.
Często krytykuje pan konstytucję Unii Europejskiej, w przemówieniu przed Parlamentem Europejskim mówił pan o „zarozumialstwie wysokich rangą polityków Unii Europejskiej” i ich „lekceważeniu okazywanym dla opinii wyborców”. Skąd taka opinia? Dlaczego mielibyśmy czuć się obrażani jako wyborcy?
Maciej Giertych: To co się tu dzieje – w Unii Europejskiej, w strukturach brukselskich i strasburskich – to jest mechanizm, który sam się napędza, już dawno zgubił jakikolwiek związek z opinią publiczną – ludźmi, którymi Unia próbuje zarządzać. Ten pomysł konstytucji, w tej formie, jakiej został przygotowany, on jest nieczytelny dla polityków, a co dopiero dla „szarego obywatela”.
To prawda. Większość ludzi nie przeczytało treści tej konstytucji.
Maciej Giertych: Większość polityków jej nie przeczytała. Taka gruba książka, napisana tak trudnym językiem, jest nie do czytania. Ona jest do manipulowania na przyszłość. Próbowano zastraszyć wszystkich: „głosujcie za tym, bo inaczej Unia się rozleci, czy dojdzie do jakiejś tragedii”. Okazało się, że dwa kraje, które spytano o to, no pierwsza odpowiadała Hiszpania, która dała się zastraszyć i zagłosowała na „tak”, ale Francja i Holandia zagłosowały na „nie” i to są kraje założycielskie Unii Europejskiej. Te kraje zademonstrowały, że jeśli ma być demokracja, to trzeba się ludzi pytać o zdanie.
Trzeba się pytać, ale jak to robić? Wiadomo, że ludzie głosujący w Polsce, Francji, czy Holandii w referendum w sprawie traktatu konstytucyjnego, tak naprawdę głosują „za” lub „przeciw” samej Unii Europejskiej.
Maciej Giertych: Niech pani ludziom nie wmawia na co głosują. Dostali kartkę wyborczą, na której było wyraźnie napisane: „Czy jesteś za konstytucją europejską?” i odpowiedzieli, że nie są „za” konstytucją europejską. Można również powiedzieć, że Hiszpanie nie głosowali „za” konstytucją europejską, tylko nie chcieli być izolowani, czy coś takiego. Można różne argumenty stawiać, dlaczego ludzie w taki, czy inny sposób, głosują. Pytanie było jasne. Wiadomo o co chodziło. Konstytucja została odrzucona, Francja – że tak powiem – uśmierciła konstytucję, Holandia ją pogrzebała. Koniec, kopka. Europejczycy nie chcą tej konstytucji.
Pana zdaniem, największą patologią w Polsce jest korupcja. Jak zamierza pan z nią walczyć jako prezydent i razem z partią LPR?
Maciej Giertych: Musimy uzyskać wolę walczenia z korupcją. Bo to jest kwestia woli. Wiele rzeczy w Polsce wiemy, a nie ma konsekwencji, nie ma ścigania, bo prokuratury się boją, sędziowie się boją i ciągle wymyśla się sposoby, by sprawę umorzyć, lub przedawnić, czy uciec od odpowiedzialności. Tutaj powiązania na linii polityka – biznes - służby specjalne i wymiar sprawiedliwości muszą być poprzecinane. Nie można pozwalać na to, by sądy się bały polityków, żeby prokuratura bała się służb specjalnych, biznes i polityka bezkarnie, zakulisowo załatwiały sprawy. To wszystko trzeba przeciąć i żeby to osiągnąć, trzeba wymienić establishment polityczny.
Trzeba wybrać nowych ludzi?
Maciej Giertych: Wybrać nowych ludzi. Odsunąć od wpływu na sprawy bieżące ludzi z „układu okrągłostołowego”. Bo tam to powstało.
Kogo pan uważa za swojego kontrkandydata w wyborach prezydenckich?
Maciej Giertych: To się okaże. Ja się nie oglądam na przeciwników. Walczę o poparcie dla mojej kandydatury.
A jak pan ocenia swoje szanse? Pan nie uznaje wyników sondaży, a te dają panu poparcie od 2 do 9%.
Maciej Giertych: Nie zdziwiłbym się, gdybym wygrał w pierwszej turze.
Z kandydatem na prezydenta Ligi Polskich Rodzin, profesorem Maciejem Giertychem rozmawiała Sylwia Miszczak, Wirtualna Polska.