Ma raka, zbiera pieniądze na leczenie. Dostał... zestaw rad, jak leczyć się słońcem i witaminą
- Mam dwóch wspaniałych synów w wieku 3 i 8 lat. Pomóżcie mi wyzdrowieć dla nich - napisał 39-letni Kamil z Gubina. Walczy ze śmiertelnym guzem mózgu. Rodzina uruchomiła już ze zbiórkę na 200 tys. zł i specjalistyczną terapię w Niemczech. Wtedy osaczyli ich internetowi znachorzy.
Dziesiątki komentarzy w sprawie zbiórki brzmią podobnie: "Proszę próbować wystawiać się na słońce. Oczami, przez 3 sekundy, i na zmianę oko. Olej Konopny plus lniany. Dużo soków i witamina C."
"Naturoterapia, metody które już pierwszego dnia działają na korzyść organizmu i skutecznie eliminują komórki kancerogenne i przeciwdziałają tworzeniu się nowych"
Ciarki przechodzą po plecach, kiedy czyta się komentarze zwolenników tzw. naturalnych terapii.
Liczą na nową terapię
Rodzina Kamila nie chce porad, ale liczy pomoc finansową. Jak dotąd z oszacowanej na 200 tys. potrzebnej kwoty internauci wpłacili 56 tys. zł. - Złożyliśmy dokumentację medyczną w Monachium. Liczymy na pozytywne efekty terapii protonowej. Mąż jest po 10-dniowej radioterapii. Szczerze przyznam, że śmieszą mnie już rady szarlatanów i znachorów - zwierza się w rozmowie z Wirtualna Polską pani Marzena.
Upubliczniona historia rodziny szczególnie porusza. Najpierw na nowotwór zachorowała pani Marzena. Po ciężkiej operacji udało się jej powrócić do zdrowia. Wówczas zachorował jej mąż. - We mnie coś puściło. Nerwy, tak mi się wydawało. Zacząłem tracić równowagę, nie umiałem nic przeczytać, napisać. Skierowanie do neurologa. Diagnoza: guzy mózgu - opisuje mężczyzna. Po operacji, niestety, wynik potwierdził przypuszczenia lekarzy - glejak wielopostaciowy IV stopnia.
Chory liczy na sukces terapii protonowej, stosowanej jeszcze na małą skalę w Polsce metody zwalczania nowotworów. Komórki rakowe niszczy się za pomocą wiązki protonów. Niestety, w Polsce działa jeden ośrodek protonoterapii - Centrum Cyklotronowe „Bronowice” pod Krakowem. Może zapewnić leczenie 600 pacjentom rocznie. Stąd decyzja rodziny Kamila, że spróbują leczenia za granicą.
Co innego twierdzą internetowi znachorzy. Próbują odwieść ich od tego planu. Radzą by natychmiast zerwać kontakty z lekarzami: - Mój tata zmarł na raka, bo nie miałam jeszcze takiej wiedzy jak teraz i ślepo ufałam lekarzom. Teraz wiem, chemia i radioterapia dobija ludzi, zbijając przy tym kasę na farmacji" - czytamy w komentarzu. Piszą o przypadkach wyleczenia z glejaka dzięki paleniu marihuany.
To akurat pokłosie popularnej w internecie historii Jakuba pt. "Powrócił z zaświatów. Pokonał glejaka IV stopnia stosując olej z kwiatów konopi indyjskich”. W obieg puścił ją serwis Wolnekonopie.org. Ten przypadek rzekomego wyleczenia podsyca nadzieje innych zrozpaczonych rodzin. Tymczasem o upublicznionej dokumentacji wypowiedział się krajowy konsultant w dziedzinie neurochirurgi. - Opisana historia na obecnym etapie nie potwierdza sukcesu oleju konopnego w walce z glejakiem w sensie zatrzymania jego rozrostu - stwierdził w rozmowie z dziennikarzami. Jednak i takie słowa nie robią wrażenia na zwolennikach internetowych teorii.
- 6 grudnia byłam na pogrzebie przyjaciółki która leczyła się wlewkami witaminy C, różnej maści itp., ziołami, olejami. Nie chciała słuchać o żadnej innej metodzie leczenia. Fajnie wam gadać głupoty, jak nie was to spotkało - skomentowała jedna internautek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl