Trwa ładowanie...
d2ovzgo
10-07-2011 11:12

Ma już wodę i kanalizację - teraz marzy o tylko o jednym

Rodzina Musy Dżada Allaha ze Strefy Gazy wreszcie ma wodę z kranu i kanalizację. Teraz marzy jeszcze o pokoju z Izraelem.

d2ovzgo
d2ovzgo

Musa Dżad Allah ma 64 lata i chodzi o lasce wygięty w kabłąk od czasu, gdy - w 1994 roku - przeszedł dwie operacje pleców. Właśnie wtedy Palestyńczycy - dzięki porozumieniom pokojowym z Oslo - uzyskali autonomię w ramach Izraela.

Cena niepodległości

Obecnie autonomia nadal formalnie obowiązuje, ale w istocie utrzymuje się już tylko na jednym z terytoriów palestyńskich - na Zachodnim Brzegu. Drugie z nich, Strefa Gazy, gdzie żyje Musa Allah z rodziną, wybiło się na faktyczną, choć nie uznawaną przez świat, niepodległość - pod rządami radykalnego islamskiego Hamasu. Ceną jest jednak międzynarodowa izolacja i bieda.

Do czasu kłopotów zdrowotnych mężczyzna pracował jako technik budowlany w Izraelu. Jeszcze kilka lat temu w Izraelu lub we wspólnych izraelsko-palestyńskich przedsięwzięciach na terenie Strefy Gazy zatrudnionych było ponad 120 tysięcy spośród około 1,6 miliona jej mieszkańców. Stracili jednak posady, gdy w 2005 roku wycofał się stąd Izrael, a władzę przejął Hamas - najpierw w wyniku wyborów w 2006 roku, a rok później w efekcie wojny domowej z Fatahem, czyli ugrupowaniem tworzącym akceptowane przez Zachód władze Autonomii Palestyńskiej.

Obecnie w izolowanej Strefie Gazy panuje ponad 45-procentowe bezrobocie, a terytorium znajduje się na 164. miejscu na świecie pod względem dochodów na jednego mieszkańca (według zestawienia CIA World Factbook z ubiegłego roku). Wedle szacunków międzynarodowych organizacji, ponad 70 proc. ludności palestyńskiej enklawy żyje poniżej granicy ubóstwa.

d2ovzgo

Objęta izraelsko-egipską blokadą gospodarczą Strefa Gazy funkcjonuje dzięki kroplówce pomocy międzynarodowej i przemytowi dóbr podziemnymi tunelami z Egiptu. Przejście w Rafah, łączące Strefę Gazy z Egiptem, a zarazem jedyne, nad którym Izrael nie ma kontroli, zostało otwarte przez nowe władze w Kairze jedynie częściowo i nie służy transportowi towarów.

Palestyńscy wypędzeni

Musa Dżad Allah miał zaledwie cztery miesiące, gdy jego rodzice zostali wypędzeni przez izraelskich żołnierzy spod Aszkelonu. Od 1950 roku mieszka w obozie dla uchodźców w Chan Junis. Mówi, że przeżyć jego rodzinie pozwalają jedynie dary otrzymywane od Agencji Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA). Raz na trzy miesiące on, jego żona i ośmioro mieszkających z nimi dzieci (prócz nich mają jeszcze troje, które już się usamodzielniły) otrzymują z tego źródła tysiąc szekli (ok. 800 złotych). A także 10 litrów oliwy, po 10 kg ryżu i cukru, 90 kg pszenicy i mleko w proszku. Nawet ich dom, stojący przy piaszczystej drodze, został zbudowany przez UNRWA.

Jedynym dodatkowym wsparciem jest dorosły syn, który przekazuje rodzicom co miesiąc 300 szekli ze swoich poborów. Musa Allah mówi, że nie ma żadnych innych dochodów ani też pomocy ze strony hamasowskich władz. "Nie dostaliśmy nic. Ani od tego, ani od poprzedniego rządu" - twierdzi. Jego żona przeszła niedawno zawał serca. Już po dwóch dniach wypisano ją ze szpitala, choć ma sparaliżowaną prawą część ciała i nie może mówić. "Lekarzy to już nie obchodzi, uważają, że zrobili co do nich należało i dalej nie będą się nią zajmować " - twierdzi jej mąż.

W czasie gdy rozmawiamy na podwórku, za kotarą oddzielającą je od ulicy gromadzi się kilkadziesiąt dzieci, robi się gwarno. Mężczyzna podaje jednemu z synów drewnianą laskę - żeby ich przepędził.

d2ovzgo

Małe radości

Od paru dni dzieci Musy cieszą się z tego, że mają wreszcie wodę - ich dom został bowiem podłączony do wodociągu dzięki zagranicznym funduszom. Kilka miesięcy wcześniej w podobny sposób zyskali kanalizację, w tym przypadku za sprawą Polskiej Akcji Humanitarnej, która w Strefie Gazy pomaga rozwiązywać problemy wodno-sanitarne od roku 2006. Położenie rur kanalizacyjnych sprawiło, że piaszczysta ulica przestała być cuchnącym rynsztokiem, nad którym unosiły się roje much.

Podłączenie do wodociągu nie oznacza jednak stałego dostępu do wody. Nawet w samym mieście Gaza, stolicy nadmorskiej palestyńskiej enklawy, z kranów leci ona tylko raz dziennie, przez ok. trzy godziny. W dodatku - słona. A prawdopodobieństwo, że pojawi się w wyznaczonych godzinach mieszkańcy szacują jako "pół na pół".

W każdym domu - tak jak u Musy Allaha - stoją więc wielkie plastikowe beczki, ludzie łapią do nich wodę na zapas. Wszędzie też są generatory energii elektrycznej - bo trudno polegać na dostawach prądu z sieci.

d2ovzgo

Mimo tych problemów Musa Allah przekonuje, że życie jego rodziny zmieniło się radykalnie dzięki podłączeniu domu do wody i kanalizacji. Mówi, że w ten sposób zostały rozwiązane dwa najważniejsze problemy.

A co jeszcze chciałby zmienić? - Marzę o wolności i pokoju z Izraelem. Żeby on - wskazuje ręką na 5-letniego Ahmeda - miał takie same szanse na normalne życie jak dzieci w innych krajach - opowiada. Dlaczego więc nie można zawrzeć pokoju, skoro ludzie po obu stronach granicy zapewniają, że tak bardzo go chcą? - dopytuję. - Jedni i drudzy powinni ustąpić i osiągnąć kompromis. Nie robią tego, bo toczy się walka między dwiema religiami. Dlatego giną i marnieją kolejne pokolenia - odpowiada Musa Allah.

Z Chan Junis Juliusz Urbanowicz

d2ovzgo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ovzgo
Więcej tematów