ŚwiatŁzy Putina, nagie piersi i protesty - to były wybory

Łzy Putina, nagie piersi i protesty - to były wybory

Nagie piersi, "karuzela", a nawet łzy - na tych wyborach w Rosji było wszystko, pisze Katarzyna Kwiatkowska. Wszystko, oprócz niespodzianki. Władimir Putin po raz trzeci zwyciężył w prezydenckim wyścigu. Według wstępnych danych oddano na niego ponad 60% głosów. Drugiej tury nie będzie. Czy to jednak oznacza, że w Rosji nic się nie zmieni?

Łzy Putina, nagie piersi i protesty - to były wybory
Źródło zdjęć: © AFP | Ilya Varlamov

Po zamknięciu lokali wyborczych zwolennicy premiera zebrali się na powyborczym wiecu, zwanym przez opozycję "putingiem". - Zwyciężymy. To zwycięstwo jest nam potrzebne i nikomu go nie oddamy - powiedział młodszy z kremlowskiego tandemu, Dmitrij Miedwiediew. A Władimir Putin zapłakał. Miliony telewidzów zobaczyły łzy ściekające po policzkach polityka, który nigdy nie słynął z wylewności.

Internauci zareagowali natychmiast. W sieci pojawiły się zdjęcia zapłakanego prezydenta elekta z podpisem: "Moskwa nie wierzy łzom". To tytuł radzieckiego filmu, który zna w Rosji każdy. Żart cieszy się szaloną popularnością. Powtarzają go wszyscy Niezadowoleni. "Nie pamiętam łez Putina, kiedy zginęła załoga Kurska, terroryści zaatakowali Dubrowkę, Biesłan, kiedy był zamach na moskiewskie metro" - napisała jedna z blogerek. Jej wpis udostępniono setki razy. Łzy Putina stały się symbolem tych wyborów.

Kobiety protestują, przeciwnicy gratulują

Wcześniej uwagę mediów przykuły aktywistki ukraińskiej grupy Femen, które przyjechały do Rosji z kolejną "wizytą". Tym razem próbowały ukraść urnę, do której wrzucił swój głos Władimir Putin. Prowokacja nie powiodła się. Półnagie Ukrainki aresztowano. Dzień wcześniej za kratki trafiły dziewczyny z anarchistyczno-feministycznej grupy Pussy Riot. Aresztowano je za chuligaństwo. Pussy Riot śpiewają antyputinowskie piosenki punkowe, skaczą po samochodach, chodzą w kolorowych kominiarkach na twarzy. Zatrzymano je profilaktycznie. Aktywistki, które zostawiły w domach małe dzieci, ogłosiły głodówkę.

Z kolei dwaj kontrkandydaci - Siergiej Mironow i Władimir Żyrinowski - zdążyli już pogratulować zwycięstwa Putinowi. Żyrinowski w żółtym krawacie i kanarkowym odcieniu marynarki wyglądał wyjątkowo absurdalnie. Zadzwonił do premiera w obecności kamer. Powiedział, że wybory przebiegły uczciwe. Zaledwie kilka dni wcześniej w niewybrednych słowach odgrażał się Kremlowi. Nie ma w tym jednak sprzeczności - tak właśnie działa rosyjska "sankcjonowana opozycja".

"Karuzela" wyborcza

W poniedziałek wieczorem na Placu Puszkina zaczął się miting Niezadowolonych. Komitet organizacyjny "O uczciwe wybory" uznał, że niedzielne głosowanie było nieważne. Niezależni obserwatorzy informują o licznych naruszeniach.

Strona blogera Aleksieja Nawalnego "RosVybory", gdzie można zgłaszać przypadki łamania prawa w komisjach wyborczych, pęka w szwach. Internauci wysyłają tu zarejestrowane telefonami komórkowymi przypadki "karuzel" (wynajęta grupa ludzi jeździ po punkach wyborczych, głosuje kilkanaście razy, korzystając z zaświadczeń uprawniających do głosowania poza miejscem zamieszkania). Prawnicy szykują skargi, a Nawalny wzywa do postawienia namiotów w centrum Moskwy.

Bardziej lub mniej liczne naruszenia nie mogą jednak przysłonić faktu, że większość Rosjan wciąż popiera Putina. Powody są najróżniejsze: jedni (choć tych jest coraz mniej) wciąż wierzą w silnego lidera, inni po prostu nie widzą alternatywy. Pozostali kandydaci na prezydenta tak naprawdę nie dążyli do zwycięstwa. Putin był "skazany na sukces".

Opozycja się dzieli

Coraz więcej Rosjan domaga się zmian w państwie, na razie jednak brakuje im lidera. Najważniejsze pytanie brzmi: na ile luźny ruch protestu potrafi się przemienić w sprawną polityczną siłę? Na razie Niezadowoleni zaczynają się dzielić. Jedni chcą zaostrzenia akcji protestu, drudzy przeciwnie - apelują, że w spokoju siła.

Martwią zapowiedzi nacjonalistów, którzy zbierają się na nielegalnej demonstracji. Nie jest tajemnicą, że część z ich przywódców współpracuje w Kremlem. W takim tłumie nietrudno o iskrę.

Póki co władza zamiast kija prezentuje marchewkę. Prezydent Miedwiediew nieoczekiwanie wystąpił w obronie niesankcjonowanej opozycji i najsłynniejszego więźnia politycznego, Michaiła Chodorkowskiego. Kolejny raz zapowiedział liberalizację systemu. Ma to uspokoić powyborcze nastroje. Ale czy tak się stanie?

Rosję czeka nieuchronna... ewolucja. Rozumieją to pokojowi manifestanci, miejmy nadzieję, że rozumieją to również na Kremlu. Podczas tej kampanii prezydenckiej kraj zmienił się znacząco. Powrót do starych czasów jest niemożliwy.

Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)