Lustracja od początku
Instytut Pamięci Narodowej ponownie
weryfikuje prawdziwość oświadczeń lustracyjnych - ustaliła
"Rzeczpospolita". Archiwiści sprawdzają, czy nazwiska tysięcy
osób pełniących najważniejsze stanowiska publiczne pojawiają się w
zastrzeżonym zbiorze wojskowych służb specjalnych PRL. Może dojść
do nowych spraw lustracyjnych - podkreśla dziennik.
09.07.2004 | aktual.: 09.07.2004 06:01
Sprawa jest przedmiotem poważnych kontrowersji między rzecznikiem interesu publicznego a IPN. Bogusław Nizieński mówi "Rzeczpospolitej", że IPN nie weryfikował, czy w zastrzeżonych zbiorach wojskowych służb specjalnych PRL sa materiały na temat osób, o których sprawdzenie prosiło jego biuro. Leon Kieres, szef IPN, przekonuje, że to nieprawda - informuje gazeta.
Według "Rzeczpospolitej", faktem jest, że weryfikacja oświadczeń dla rzecznika Nizieńskiego ślimaczyła się. Wysłaliśmy cztery monity do gen. Marka Dukaczewskiego, by przyśpieszyć ten proces. Chodziło również o to, by wyznaczył większą liczbę oficerów do dokonywania sprawdzeń w zbiorze zastrzeżonym - ujawnia Leon Kieres. Niewiele to pomogło. Przełom nastąpił dopiero wiosna tego roku, po podpisaniu porozumienia o współpracy między IPN i WSI. Lawina sprawdzeń w kartotece tajnego zbioru ruszyła na początku czerwca - podaje dziennik.
Przez pięć tygodni archiwiści z IPN i WSI sprawdzili dla rzecznika Bogusława Nizieńskiego blisko 10 tys. nazwisk. Liczba ta dobije w ciągu najbliższych tygodni nawet do 18 tys. Uzyskanie przez rzecznika nowych informacji z zastrzeżonego zbioru może doprowadzić do otwarcia kolejnych spraw lustracyjnych - podaje "Rzeczpospolita". (PAP)