Lustracja Aleksandra Kwaśniewskiego; wyrok w czwartek

Lustracja Aleksandra Kwaśniewskiego; wyrok w czwartek

09.08.2000 20:37, aktualizacja: 22.06.2002 14:29

W środę odbyła się druga rozprawa w procesie lustracyjnym prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Po zeznaniach licznych świadków, m.in. funkcjonariuszy dawnej Służby Bezpieczeństwa, którzy oświadczyli, że Kwaśniewski nie był tajnym współpracownikiem SB, Rzecznik Interesu Publicznego, Bogusław Nizieński wniósł o umorzenie procesu lustracyjnego Kwaśniewskigo - z braku wystarczajacych dowodów do wydania merytorycznego rozstrzygnięcia. Obrońca prezydenta wystąpił o uznanie prawdziwości oświadczenia lustracyjnego swojego klienta. Sąd ogłosi wyrok w czwartek.
Tak jak na poprzedniej rozprawie, Kwaśniewski stawił się w sądzie, przerywając tym razem urlop. Rozprawa odbywała się w trybie jawnym.
Ujawniono, że świadkiem, przesłuchanym we wtorek na wniosek obrony, był Krzysztof Majchrowski, który w latach 80. był zastępcą szefa III Departamentu MSW i nadzorował wydział VII tego Departamentu, zajmujący się prasą.
W odczytanych przez sędziego zeznaniach Majchrowski mówił, że podczas swojej pracy w III Departamencie nigdy nie zetknął się z informacją, by Kwaśniewski był "jakimkolwiek źródłem informacji". Dodał, że jest nie do pomyślenia, aby nie był o tym poinformowany.
Nie było możliwe sfałszowanie treści akt SB, a jedynie ich formy - powiedział na procesie szef archiwów UOP Antoni Zieliński. Sąd powołał Zielińskiego na biegłego, by podjął on próbę interpretacji zapisów dziennika rejestracyjnego sieci agenturalnej SB oraz dziennika koordynacyjnego, do którego różne służby kierowały zapytania o konkretne osoby.
W aktach tych (ich oryginały Zieliński przyniósł w środę do Sądu Lustracyjnego) przewija się nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego, zarejestrowane pod numerem 72204. W innym miejscu pod tym numerem figuruje tajny współpracownik o pseudonimie "Alek".
Zieliński po złożeniu przysięgi zeznał, że według jego wiedzy SB nie mogło fałszować treści dokumentów, a jedynie ich formy. Według zgromadzonych przeze mnie informacji, nie znalazłem żadnych podstaw, by podważyć prawdziwość zapisów w dziennikach - dodał.
Aleksander Kwaśniewski nie był moim agentem - zeznał przed sądem kapitan SB Zygmunt Wytrwał, który prowadził agenta o kryptonimie "Alek".
Jednocześnie przyznał, że w latach 1983-1984 utrzymywał "oficjalne kontakty" z niektórymi redaktorami naczelnymi prasy młodzieżowej, w tym z Kwaśniewskim, który był wtedy szefem "Sztandaru Młodych".
Wytrwał zeznał, że było "maksimum pięć" takich spotkań z Kwaśniewskim. Powiedział, że były one "bardzo ogólne". Jak pamiętam, Kwaśniewski z nieukrywaną złością przyjmował wizyty oficerów MSW - mówił przed sądem Wytrwał.
Kazimierz Janus, który przygotowywał w SB analizę o redakcji "Życia Warszawy", mówił, że nic mu nie wiadomo o tym, aby Kwaśniewski był konfidentem. Janus oświadczył, że nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego nigdy nie przewijało się w materiałach, które miał do dyspozycji opracowując analizę. Przyznał jednocześnie, że nie musiał znać tego nazwiska, bowiem posługiwano się numerami rejestracyjnymi i kryptonimami. Nie chciał określić, kim był "Alek". W tej sprawie odsyłał do zeznań poprzedniego świadka - Wytrwała.
Florian Uryzaj - oficer SB, który w latach 80. był zastępcą szefa VII Wydziału III Departamentu MSW, współautor analizy z 1985r. na temat m.in. agentów SB w "Życiu Warszawy" zeznał że agent "Alek" to na pewno nie Aleksander Kwaśniewski. Gdyby Kwaśniewski był naszym źródłem, to bym o tym wiedział z tytułu nadzoru i pamiętałbym o tym - powiedział. Dodał, że był zakaz werbowania członków PZPR na agentów SB. Przyznał, że były dwa czy trzy przypadki takiego werbunku.
W 1991 r. nie było materiałów mogących świadczyć o tym, że Aleksander Kwaśniewski był tajnym współpracownikiem SB - oświadczył na środowej rozprawie Waldemar Mroziewicz, były szef archiwów UOP za rządów koalicji SLD-PSL.
W 1991 r. Mroziewicz był zastępcą szefa Biura Archiwów i Ewidencji UOP i osobiście nadzorował zlecone wtedy "sprawdzanie" wszystkich osób kandydujących wówczas do parlamentu.
Jerzy Konieczny, szef UOP w latach 1992-1993, zeznał, że Kwaśniewski nie pojawił się jako agent na liście sporządzonej w 1991 r. przez ówczesnego szefa UOP Andrzeja Milczanowskiego.
Dodał, że nazwisko urzędującego prezydenta nie pojawiło się także podczas podobnej operacji sprawdzeniowej w związku z wyborami parlamentarnymi w 1993 r.
Rzecznik Interesu Publicznego - Bogusław Nizieński podkreślił wysoką wiarygodność danych z ewidencji operacyjnej SB.
Ktoś, kto by chciał ją fałszować, nie wiedziałby, gdzie i kiedy ujawni się niezgodność na przykład nazwiska z numerem rejestracyjnym - mówił, powołując się na opinię biegłego szefa archiwów UOP, Antoniego Zielińskiego.
Odrzucił też argument Uryzaja, że członków PZPR nie werbowano, podkreślając, iż zwrócenie się o zgodę na to do Komitetu Centralnego partii nie wymagało wielkiego wysiłku. (mp,jd, ajg, and, as)

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także