Łukaszenka zadowolony z wyborów, których wyniki kwestionuje świat
Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka,
nazywany przez krytyków ostatnim dyktatorem Europy, wyraził zadowolenie, że Białorusini poparli w referendum jego
plany pozostania u władzy. Obserwatorzy wyborów i opozycja
białoruska kwestionują wyniki referendum i wyborów.
Według Centralnej Komisji Wyborczej, w niedzielnym referendum 77,3% uprawnionych do głosowania poparło zmiany do konstytucji Białorusi zaproponowane przez Łukaszenkę. Umożliwi mu to ubieganie się o trzecią kadencję w 2006 roku.
Z przytaczanego przez opozycję sondażu bałtyckiego oddziału międzynarodowego Instytutu Gallupa wynika natomiast, że za zmianą konstytucji głosowało 48,3% uprawnionych.
Jeden z liderów białoruskiej opozycji, lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (AHP) Anatol Labiedźka oskarżył w poniedziałek ekipę Łukaszenki o sfałszowanie referendum i wyborów parlamentarnych.
Co do tego, że głosowanie sfałszowano, nie mam najmniejszych wątpliwości - to po prostu fakt. Potwierdzają to zarówno sondaże, wyniki exit polls, jak i to, co widzieliśmy w dniu wyborów - powiedział Labiedźka.
Aleksandr Łukaszenka wygrał jedynie liczenie głosów. Przegrał natomiast walkę o poparcie i zaufanie setek tysięcy, a może milionów wyborców - zaznaczył.
Zachodni obserwatorzy, w tym z OBWE, podkreślali, że w niedzielnych wyborach parlamentarnych i referendum w sprawie zmiany konstytucji na Białorusi "w znacznym stopniu" nie spełniono norm demokratycznych.
Obserwatorzy OBWE skrytykowali zwłaszcza odmowę zarejestrowania wielu kandydatów na listach wyborczych, najścia policji na komitety wyborcze i jaskrawą tendencyjność państwowych środków masowego przekazu.
Z kolei w odwiedzonych przez polskich eurodeputowanych lokalach wyborczych kabiny do głosowania były odsłonięte, często wchodziło do nich po kilka osób, w pomieszczeniu przebywały osoby postronne, najczęściej tzw. obserwatorzy z ramienia władz administracyjnych.
Doniesienia o sfałszowaniu głosowania w wyborach i referendum na Białorusi szkodzą nie tylko temu państwu, ale też tym, którzy chcieliby z Białorusią współpracować - uważa szef polskiej dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz.
Polski minister spraw zagranicznych zapewnił jednak, że mimo wszystko Polska będzie się dalej starać kształtować politykę tak, by Białoruś nie pozostała w izolacji.
Ostatnią europejską dyktaturą nazwał w poniedziałek Białoruś były prezydent Czechosłowacji i Czech Vaclav Havel, przemawiając na otwarciu dorocznego spotkania naukowców i polityków w Pradze, Forum 2000. Podkreślił, że należy się "zastanowić się nad jakąś formą solidarności i poparcia dla społeczeństwa Białorusi".
Rektor zamkniętego w lipcu na żądanie białoruskich władz Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego (EUH) w Mińsku Anatoli Michajłow, który spotkał się w poniedziałek z dziennikarzami w redakcji "Rzeczpospolitej" w Warszawie, powiedział, że w trudnych czasach należy budować efektywne kontakty z Białorusią. Ubolewał, że na Białorusi nie ma instytucji umożliwiających ukształtowanie społeczeństwa obywatelskiego.
W poniedziałek wieczorem w stolicy Białorusi, Mińsku, według różnych źródeł, od kilkuset do tysiąca osób, w większości studentów, uczestniczyło w manifestacji protestu przeciwko Łukaszence. Demonstrację zwołała opozycyjna młodzieżowa organizacja "Żubr". Uczestnicy skandowali antyłukaszenkowskie hasła. Milicja użyła pałek, by rozpędzić tłum. Wg świadków, kilka osób aresztowano.