"Łukaszenka wypowiedział wojnę UE, bierze zakładników"
"Łukaszenka wypowiedział wojnę Unii Europejskiej i bierze zakładników" - wybija w czwartek w tytule rosyjska "Niezawisimaja Gazieta", informując o wydaleniu z Mińska ambasadorów UE i Polski oraz odpowiedzi Brukseli na to posunięcie.
01.03.2012 | aktual.: 01.03.2012 11:29
"Europejscy dyplomaci opuszczają stolicę Białorusi. W tym samym czasie władze tego kraju przygotowują się do wzięcia 'zakładników' - przygotowują listę opozycyjnych polityków i dziennikarzy, którym zabroniony zostanie wyjazd za granicę" - pisze moskiewski dziennik.
O zaostrzeniu kryzysu w stosunkach między Białorusią i UE piszą też inne czwartkowe gazety rosyjskie. "Moskowskije Nowosti" podkreślają, że "takich skandali na Białorusi nie było od 2008 roku, kiedy to Mińsk, także w trybie jednostronnym, podjął decyzję o zamknięciu ambasady USA, a (prezydent) Alaksandr Łukaszenka w komentarzach dla mediów mówił, że osobiście podjął decyzję o wyrzuceniu (amerykańskiego) ambasadora".
Według "Moskowskich Nowosti", "w przyszłości napięcie między Mińskiem i Brukselą może tylko wzrosnąć".
Z kolei rządowa "Rossijskaja Gazieta" określa eskalację napięcia na linii Mińsk-Bruksela mianem "głośnego skandalu dyplomatycznego". "Sądząc po ostrych wypowiedziach wysokich rangą polityków europejskich i białoruskich, konstruktywny dialog w świetle ostatnich wydarzeń staje się coraz bardziej złudną perspektywą" - ocenia.
Z kolei "Kommiersant" podaje, że "jego rozmówcy w rządzie Rosji mają nadzieję, iż kryzys w relacjach z UE zwiększy zależność Mińska od Moskwy i przyspieszy przechodzenie kluczowych aktywów białoruskiej gospodarki w ręce rosyjskich struktur".
"Nowy pakiet sankcji i wypowiedzi Catherine Ashton wyprowadziły Alaksandra Łukaszenkę z równowagi. Oprócz wezwania do MSZ ambasadorów UE i Polski władze zaatakowały opozycjonistów, którzy lobbowali za wprowadzeniem europejskich sankcji. W środę wyszło na jaw, że Mińsk zamierza zakazać 108 liderom opozycji opuszczania Białorusi" - wskazuje dziennik.
"Kommiersant" odnotowuje, że "zdaniem ekspertów konflikt wokół ambasadorów oznacza jedno - że prezydent Łukaszenka nie liczy już na porozumienie się z Zachodem". "Najbardziej na konflikcie Białorusi i UE może skorzystać Rosja, która publicznie poparła Mińsk w formie wydanego 24 lutego oświadczenia dwóch prezydentów o niedopuszczalności sankcji wobec strony białoruskiej" - pisze gazeta.
"Źródła w rządzie i MSZ Federacji Rosyjskiej zauważają, że Mińsk nadal bardzo potrzebuje pieniędzy na wypełnienie swoich zobowiązań socjalnych wobec ludności. W tych warunkach - jak mówią urzędnicy - Moskwa liczy na rychłe rozpoczęcie negocjacji w sprawie sprzedaży rosyjskim strukturom łakomych kąsków białoruskiej gospodarki" - dodaje.
"Kommiersant" wyjaśnia, że "chodzi przede wszystkim o rafinerie ropy naftowej w Nowopołocku i Mozyrzu o mocy 22 mln ton rocznie, koncern Biełaruśkalij i zakłady mleczarskie". "Chcąc przejąć te aktywa, Moskwa w połowie 2009 roku stoczyła z Mińskiem wojnę mleczną, a na początku 2010 roku - naftową" - przypomina dziennik.
Cytując źródło w rządzie, "Kommiersant" informuje, że "białoruscy partnerzy demonstrują pozytywne nastawienie", a "w aktywną fazę negocjacje mogą wejść wkrótce po wyborach prezydenckich w Rosji".
Wielkonakładowa "Komsomolskaja Prawda" podaje z kolei, że "wśród sankcji UE jest zamrożenie rachunków bankowych trzech przedsiębiorstw związanych z rządem Białorusi i zakaz sprzedaży Mińskowi broni". "Jedynym następstwem tych kroków jest to, że reprezentacja Białorusi w biathlonie pozostała bez nabojów do importowanych karabinów" - pisze gazeta.
W odpowiedzi na rozszerzenie wizowych sankcji unijnych wobec Mińska MSZ Białorusi we wtorek zwróciło się do stałej przedstawicielki UE w Mińsku Mairy Mory oraz do ambasadora Polski Leszka Szerepki, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje. Jednocześnie wezwało swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie do Mińska. W odpowiedzi Bruksela zapowiedziała wycofanie wszystkich ambasadorów państw UE z Mińska.