PolitykaŁukaszenka uwolnił więźniów politycznych. Umocnił swoją pozycję, zadowolił Rosję i UE

Łukaszenka uwolnił więźniów politycznych. Umocnił swoją pozycję, zadowolił Rosję i UE

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w sobotę podjął decyzję o uwolnieniu sześciu więźniów politycznych wraz z byłym liderem opozycji i kontrkandydatem w wyborach prezydenckich, Mikałajem Statkiewiczem na czele. - To nie znak liberalizacji, lecz gest obliczony na pozyskanie pomocy finansowej z Zachodu i wzmocnienie swojej pozycji względem Rosji - uważa dr Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jednak Moskwa też ma powody do satysfakcji.

Łukaszenka uwolnił więźniów politycznych. Umocnił swoją pozycję, zadowolił Rosję i UE
Źródło zdjęć: © AFP | Viktor Drachev
Oskar Górzyński

24.08.2015 | aktual.: 24.08.2015 17:14

Białoruski dyktator wyjaśniał, że podejmując decyzję by wypuścić opozycjonistów zamkniętych po wyborach prezydenckich w 2010 roku, kierował się "względami humanitarnymi". Jednak zdaniem ekspertów, za aktem łaski Łukaszenki stoją względy znacznie bardziej praktyczne.

- Powód jest oczywisty: obecność więźniów politycznych była jak dotąd jedyną przeszkodą na drodze do rozpoczęcia rozmów z Unią Europejską, co zresztą podkreślali sami europejscy dyplomaci - mówi Anna Maria Dyner, analityk PISM. - To ważne dlatego, że Białoruś stara się o pożyczkę z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Mińsk bardzo jej potrzebuje, a bez wsparcia UE niej nie miałby szans na te pieniądze - dodaje.

Zastrzyk gotówki z MFW jest dla Białorusi o tyle ważny, że w coraz gorszej sytuacji finansowej jest jej główny - i praktycznie jedyny - kredytodawca, czyli Rosja, której nie stać na udzielanie sojusznikowi większej pomocy. Tymczasem rezerwy walutowe Mińska kurczą się coraz szybciej, a spowolnienie gospodarcze w Rosji oznacza, że spada zapotrzebowanie na towary z Białorusi.

Łukaszenka już wcześniej zapowiadał, że jest gotowy wypuścić Statkiewicza, najpierw stawiając jako warunek przyznanie się do winy, potem wymagając, by opozycjonista wystosował o to prośbę, by w końcu uwolnić go z własnej inicjatywy. Termin wcześniejszego zwolnienia (wyrok kończył mu się w 2016 roku) nie jest przypadkowy. Statkiewicz wyszedł na wolność dzień po ostatecznym terminie na zgłaszanie kandydatur w wyborach prezydenckich, które odbędą się w październiku. W ten sposób dyktator nie tylko odblokował sobie możliwość wsparcia z Zachodu, ale uniemożliwił start w wyborach jedynemu człowiekowi, który mógłby w choćby niewielki sposób zagrozić jego pozycji. Dwaj główni opozycyjni kandydaci, Siarhiej Kalakin i Anatol Labiedźka, nie zebrali wymaganej liczby 100 tysięcy podpisów. Jednak zdaniem Dyner, nawet gdyby Statkiewicz zostałby wypuszczony wcześniej, miałby problemy by skonsolidować obóz opozycyjny i stać się poważną siłą polityczną w kraju.

- Żaden z wcześniejszych kandydatów, którzy wychodzili z więzienia - ani Uładzimir Niaklajeu, ani Andriej Sannikau, ani Aleś Michalewicz nie zdołali zjednoczyć opozycji i zająć poważnego miejsca w polityce - zauważa ekspertka - Dlatego trochę się dziwię, że Łukaszenka nie uwolnił Statkiewicza wcześniej, bo korzyści z tego byłyby dla niego większe, zaś ryzyko niewielkie - dodaje.

Mimo to, Łukaszenka na decyzji o amnestii dla więźniów politycznych i tak skorzysta. Także na arenie międzynarodowej. Europa nie będzie już miała oporów, by udzielać Mińskowi pomocy, szczególnie jeśli oznaczać to będzie choćby niewielkie osłabienie zależności Białorusi od Rosji. Zdaniem Dyner, liderom UE nie będzie przeszkadzać, że w ten sposób umocnią autorytarny system w tym kraju.

- Po tym, co się stało na Ukrainie nikt nie będzie chciał destabilizacji sytuacji w kolejnym państwie. Łukaszenka zresztą od pewnego czasu stara się tym grać, prezentując się jako stabilny i przewidywalny polityk, gwarant stabilizacji w regionie. Pokazał to m.in. organizując szczyty w Mińsku - mówi analityczka. Jej zdaniem, manewr Łukaszenki to też próba "pozyskania przyjaciół" w Unii Europejskiej bez większego kosztu. Tym bardziej, że mimo niewielkiego osłabienia wpływów, Rosji też ta sytuacja jest na rękę. - Rosjanie mówią, że dobrze jest dać komuś wygrzebywać gorące kasztany z żaru. Wiedzą, że Białoruś nie wykona prozachodniego zwrotu, a jednocześnie kredyt z MFW czy wsparcie z UE zdejmie im z barków odpowiedzialność za konieczność pomocy Białorusi - zauważa Dyner. - Wszystkie trzy strony będą więc w pewien sposób zadowolone.

**Zobacz również: Łukaszenka opowiada się za dialogiem Rosji z Ukrainą

**

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)