Łukaszenka obrońcą niepodległości?
Alaksander Łukaszenka zaprezentował się jako obrońca niepodległości Białorusi. W rezultacie opozycja skłonna jest poprzeć go w obronie suwerenności, a na Zachodzie znów pojawiają się zwolennicy "wychowywania" białoruskiego prezydenta - ocenia niezależna publicystka Swietłana Kalinkina.
Na łamach portalu "Biełorusskij Partizan" Kalinkina wyraża przekonanie, że jest to wynik manipulacji reżimu, której kolejną odsłoną była piątkowa konferencja prasowa prezydenta.
Na spotkaniu z rosyjskimi dziennikarzami Łukaszenka zagroził zerwaniem stosunków z Rosją w razie podniesienia cen na gaz i zapowiedział, że Białoruś nie da się wchłonąć Rosji.
Kalinkina przypomina, że po wyborach prezydenckich oficjalni przedstawicieli Mińska czynili aluzje, że Rosja nalega na przeprowadzenie referendum w sprawie wspólnego państwa. Dawali przy tym do zrozumienia, że powstało realne zagrożenie niepodległości Białorusi.
Wywołało to niepokój wśród opozycji i na Zachodzie, a problem wyborów i samego Łukaszenki odsunął się na drugi plan. Doszło do przemieszczenia akcentów, które znacznie wzmocniło pozycję Łukaszenki.
Według publicystki, Łukaszenka, który przez całe swoje rządy kupczył suwerennością i kreślił plany połączenia się z Rosją, bardzo mądrze odsunął od siebie atak.
"Europa boi się, że on się rzuci ku Rosji, Rosja - że ku Europie, opozycja gotowa jest stanąć wraz z nim w obronie suwerenności. I okazało się, że Łukaszenka jest korzystny globalnie dla wszystkich" - pisze Kalinkina.
"Nawet liderzy opozycji deklarują, że są gotowi poprzeć Łukaszenkę w obronie przed dążeniami Rosji" - pisze Kalinkina. W rezultacie Europa przestała być gotowa do sankcji wobec "nieprawomocnego reżimu", a za to znów pojawiło się wielu zwolenników "wychowywania" białoruskiego lidera.
Jak ocenia Kalinkina, "Europa straciła rozsądek w obliczu rosyjskiego imperializmu". "I jeśli Łukaszenka przeprowadzi parę okrągłych stołów na temat praw człowieka, wpuści do drukarni resztki niezależnych gazet i ogłosi amnestię dla politycznych więźniów, to w ogóle mu wszystko przebaczą" - przewiduje publicystka.
Kalinkina przypomina, że prawdziwą przyczyną białoruskich deklaracji jest spór o warunki utworzenia wspólnego państwa. Władimir Putin proponuje związek na wzór Unii Europejskiej i nalega na wypełnienie obietnic Mińska w sprawie wprowadzenia na Białorusi rosyjskiego rubla i sprzedaży firmy przesyłowej Biełtransgaz. Jako alternatywę oferuje wejście do Federacji Rosyjskiej.
Mińsk tymczasem chciałby związku z pełną suwerennością, ale na wzór ZSRR - z tanim gazem po cenach takich samych jak rosyjscy odbiorcy, wszelkimi przywilejami gospodarczymi oraz dostępem do stanowisk w Moskwie i statusem prezydenta równym prezydentowi Rosji, o czym wspomniał w piątek Łukaszenka.
Ponieważ Putin nie jest gotów dzielić się władzą, Mińsk - według Kalinkiny - będzie przeciągał wypełnianie zobowiązań i spróbuje dogadać się z tym, kto przyjedzie na Kreml w 2008 roku.
Publicystka uważa, że białoruski prezydent przeczeka trzy lata, o które - jak powiedział na konferencji prasowej - ma się opóźnić tworzenie związku z Rosją, a potem rzuci się do realizacji swego głównego marzenia - uzyskania stanowiska na Kremlu na czele wspólnego państwa.
Bożena Kuzawińska