Łukasz Krupski: marzyłem, by pod pomnikiem spotkały się nie tylko rodziny smoleńskie
Marzyłem, by pod pomnikiem spotkały się nie tylko rodziny smoleńskie, ale także ci, którzy mają największy wpływ na to, co się dzieje, by stanęli tam prezydent Komorowski i prezes Kaczyński i pokazali Polakom, że mimo tego, co ich dzieli, mogą razem złożyć hołd tym, którzy zginęli 10 kwietnia. Chociaż ten jeden gest - mówi w "Uważam Rze" Łukasz Krupski, rzeźbiarz, twórca pomnika smoleńskiego w warszawskim kościele św. Anny.
04.02.2013 08:41
Pytany o to, czy jest cień szansy, by tragedia pod Smoleńskiem, w której blisko trzy lata temu zginął jego ojciec, zaczęła łączyć Polaków, odpowiada, że tuż po katastrofie miał nadzieję na zmianę tonu debaty publicznej. - Wierzyłem, że po Smoleńsku Polacy będą zupełnie inaczej ze sobą rozmawiali, poszukają wspólnoty - mówi Krupski i przyznaje, że odczuwa rozczarowanie, że zamiast oczekiwanej wspólnoty mamy podział. Pytany w tym kontekście o rodziny smoleńskie, odpowiada, że na początku była próba stworzenia jednego, wspólnego środowiska, które by wszystkich zrzeszało. Między rodzinami nie zauważył niechęci czy wrogości. - Kiedy myślę o tych, którzy stracili bliskich w Smoleńsku, to mam poczucie wspólnoty. Ale jest ono niestety zakłócane... - zaznacza.
Dodaje, że realizując pomnik smoleński w kościele św. Anny miał pewne marzenia. - Żeby - mimo ostrych sporów i krzywd, które nawzajem już sobie wyrządzono po katastrofie - odnalazły się wspólne wartości. Przecież pod krzyżem z Krakowskiego Przedmieścia w pewnym momencie potrafili modlić się diametralnie różni ludzie. (...) Marzyłem, by pod pomnikiem, którego elementem jest właśnie ten krzyż, spotkały się nie tylko rodziny smoleńskie, ale także ci, którzy mają największy wpływ na to, co się dzieje, by stanęli tam prezydent Komorowski i prezes Kaczyński i pokazali Polakom, że mimo tego, co ich dzieli, mogą razem złożyć hołd tym, którzy zginęli 10 kwietnia. Chociaż ten jeden gest - mówi Krupski.
Pytany o to, jak przyjął to, że na uroczystość odsłonięcia pomnika nie przyszedł nikt z przedstawicieli rodzin związanych z zespołem Antoniego Macierewicza; w dodatku pomnik jego autorstwa uznano za zgodny z intencjami rosyjskiej komisji MAK, odpowiada, że dla niego największą wartość stanowiło spotkanie rodzin, które przyszły na uroczystość poświęcenia pomnika. - Spotkanie z nimi pod krzyżem miało wymiar szczególny - mówi i zaznacza: - Zarzucono mi, że w artystycznej formie powielam kłamstwa z raportu Anodiny. Gdzieś nawet przeczytałem, że moja rzeźba to zdrada. Taki typ komunikacji językowej i stosunku do kogoś, kto ma niekoniecznie takie samo zdanie, dzieli i jest niesprawiedliwy.