Ludzie "Delegata" weszli do władz Solidarności
Dzięki esbeckiej operacji, w której pierwsze
skrzypce grał kontakt operacyjny "Delegat", na zjeździe
Solidarności w 1981 r. do Komisji Krajowej mogło wejść nawet 16
ludzi bezpieki - pisze "Życie Warszawy".
09.08.2006 | aktual.: 09.08.2006 05:47
Dziennikarze "Życia Warszawy" dotarli do dokumentów, z których wynika, że kontakt operacyjny "Delegat" w 1981 r. nie tylko miał za zadanie doprowadzić do wyboru Lecha Wałęsy na przewodniczącego Solidarności, ale także wpłynąć, w miarę swych możliwości, na cały skład Komisji Krajowej. Operację nadzorował gen. Władysław Ciastoń.
W trakcie operacji "Delegat" wielokrotnie spotykał się z kluczowymi działaczami związku, przekazując im spreparowane przez SB informacje, które miały zniechęcić ich i współpracujących z nimi związkowców do głosowania na ludzi, których bezpieka uważała za niebezpiecznych. "Delegat" rekomendował jednocześnie delegatom na zjazd kandydatury tajnych współpracowników.
Jakie były efekty jego starań? Z dokumentów, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej, wynika, że dyrektor Departamentu III "A" MSW gen. Władysław Ciastoń oceniał po zjeździe, że dzięki operacji, w której wykorzystano "Delegata", skład Komisji Krajowej, a zwłaszcza jej prezydium, "stwarza szansę dla kierunku umiarkowanego".
Z dokumentów opracowanych przez Ciastonia wynika, że do Komisji Krajowej z całą pewnością udało się wprowadzić pięciu tajnych współpracowników bezpieki, w tym jednego do prezydium. Do KK wybrano też kolejnych 11 delegatów, z którymi prowadzono rozmowy operacyjne. Wkrótce miały się one zakończyć podpisaniem zobowiązań do współpracy.
Dzięki "Delegatowi" udało się wyeliminować z walki o miejsca we władzach związku kilkunastu niewygodnych dla bezpieki działaczy. Gen. Ciastoń wymienia wśród nich m.in.: Lecha Kaczyńskiego, Bronisława Geremka, Kazimierza Świtonia, Tadeusza Syryjczyka, Ryszarda Bugaja i Stefana Kawalca.
Według "ŻW", kierownictwo SB cieszyło się także ze zmarginalizowania roli, jaką we władzach związku odgrywali ludzie związani z Ruchem Młodej Polski. Środowisko, z którym związana była m.in. Bożena Rybicka (to w otrzymanych od niej dokumentach dziennikarze "Rzeczpospolitej" natrafili na ślad "Delegata") i jej późniejszy mąż Maciej Grzywaczewski było obiektem wyjątkowo perfidnej gry bezpieki, prowadzonej m.in. przy użyciu "Delegata". (PAP)