Ludwik Dorn: Jaskiernia w sprawie gier hazardowych był niesłychanie aktywny
Powiedziałbym tak: pan poseł Jaskiernia był niesłychanie aktywny. Rzekłbym mówiąc obrazowo, że z tym projektem ustawy (o grach losowych) pan poseł Jaskiernia wyrzucony drzwiami właził oknem, wyrzucony oknem wypadał jakby kominem - powiedział poseł PiS Ludwik Dorn w "Poranku w TOK-u".
02.12.2003 | aktual.: 02.12.2003 10:35
[
- Ludwik Dorn (2,8 MB) ]( http://i.wp.pl/a/f/mp3/1371/dorn.mp3 )
Dorota Gawryluk: Kiedy zdał pan sobie sprawę, panie pośle, że wokół ustawy o grach losowych coś śmierdzi, że jest to ustawa korzystna dla mafii?
Ludwik Dorn: Proszę pani, ja już sobie z tego zdałem sprawę - nie tyle przy samej ustawie, bo ona jeszcze lat temu jakieś cztery, pięć nie była korzystna dla mafii - przy pierwszej próbie nowelizacji, to był chyba 99 rok, i tę próbę nowelizacji podjął pan poseł Jaskiernia.
Dorota Gawryluk: I zauważył pan jego, jak pan mówi w prasie, jego nadzwyczajną aktywność w tej kwestii? Na czym polegała ta nadzwyczajna aktywność posła Jaskierni?
Ludwik Dorn: To jest tak. On zgłosił, optował za zmianą ustawy, zmianą, który otwierała Polskę na, po prostu przemysłową, czy przedsięwzięć hazardowych w sposób zupełnie niesłychany. I argumentował na dwa sposoby, po pierwsze, że tego wymaga od nas Unia Europejska. Po drugie, że salony gier zakładane nawet w bardzo niewielkich miejscowościach - bo to o to chodziło - staną się takimi centrami promieniowania kultury na polskiej prowincji.
Dorota Gawryluk: I to pana zdziwiło? Nie przekonały pana te argumenty?
Ludwik Dorn: Nie, te argumenty mnie nie przekonały, ponieważ jest takim faktem dowiedzionym, że tam gdzie jest hazard, nawet ten zalegalizowany, tam niesłychanie aktywna jest zorganizowana przestępczość. I to jest taki empiryczny fakt.
Dorota Gawryluk: I to wtedy pan zaczął podejrzewać, że pan Jaskiernia działa na korzyść jakiejś grupy?
Ludwik Dorn: Ja staram się ważyć słowa. Powiedziałbym tak: pan poseł Jaskiernia był niesłychanie aktywny. Bo ta ustawa była blokowana, także ja to od strony komisji integracji europejskiej blokowałem, odrzucając - byłem wtedy przewodniczącym stałej podkomisji - argumenty, że jest to po prostu wymóg Unii Europejskiej, żeby każdy kto chce, gdzie chce, mógł stawiać automaty. Ale sytuacja była następująca, rzekłbym mówiąc obrazowo, że z tym projektem ustawy pan poseł Jaskiernia wyrzucony drzwiami właził oknem, wyrzucony oknem wypadał jakby kominem. To znaczy były minister sprawiedliwości, jedna z czołowych postaci, czołowego klubu opozycyjnego, w dodatku mającego szansę na przejęcie władzy jest niesłychanie aktywny w sprawie hazardu w Sejmie.
Dorota Gawryluk: W innych sprawach nie był taki aktywny?
Ludwik Dorn: To była aktywność, tak jakby niesłychanie mu, z jakiś tam względów mu zależało. Wykraczało to poza normę posła, który chce coś przeprowadzić. To był obraz posła, któremu niesłychanie zależy, żeby coś przeprowadzić.
Dorota Gawryluk: I to widział tylko pan? Czy widzieli też jego koledzy z SLD?
Ludwik Dorn: To widzieli jego koledzy z SLD. I nawet czuli się tym zażenowani. Otóż w końcu zniecierpliwiony - bo w komisji integracji europejskiej to na mnie spadało i na moją podkomisję - ja kiedyś tak towarzysko rzuciłem w przelocie, do jednej z kilku najistotniejszych osób w SLD takie zdanko: „zróbcie coś z tym Jaskiernia i grami hazardowymi, bo on już zachowuje się w sposób zupełnie niesłychany". Na co ta osoba odparła mi: „wiem, wiem, stawialiśmy tę sprawę na kierownictwie i prosiliśmy go, żeby się uspokoił, ale on jest w tej sprawie nie do okiełznania". Pamiętam te słowa: nie do okiełznania.