LPR nie widzi belki w oku
Trudno oprzeć się wrażeniu, że niektórzy przedstawiciele Ligi Polskich Rodzin cierpią na rozdwojenie jaźni. Dotyczy to zwłaszcza ich podejścia do sztuki. Z jednej strony chodzą bowiem na wystawy, a więc mają potrzebę obcowania z twórczością współczesnych malarzy i rzeźbiarzy. Z drugiej zaś co rusz ogłaszają wszem i wobec, że obraża się ich uczucia religijne.
24.02.2004 | aktual.: 26.02.2004 16:37
Przypomnijmy kilka co głośniejszych skandali, dla wywołania których pretekstem była wizja artystów różniąca się od poglądów działaczy LPR. Swego czasu w Zachęcie wystawiano rzeźbę przedstawiającą papieża przygniecionego meteorytem. Miało to symbolizować m.in. ciężar odpowiedzialności, jaką dźwiga na swych barkach nasz wielki rodak. Niektórzy posłowie LPR odczytali to jednak jako obrazę Jana Pawła II i wszczęli wielki rwetes. Nie pamiętam dokładnie, ale zdarzenie to wydatnie przyczyniło się do odejścia ówczesnej dyrektor galerii Andy Rottenberg.
Potem rozpętano nagonkę przeciw Dorocie Nieznalskiej, doprowadzając nawet do skazania artystki na pół roku ograniczenia wolności. W tym przypadku pierwsze skrzypce grał poseł Robert Strąk. Teraz zaś wiceprezes Zarządu Głównego LPR Sylwester Chruszcz składa zawiadomienie o przestępstwie rzekomo popełnionym przez obecną dyrektor Zachęty Agnieszkę Morawińską. Chodzi mu o dwie prace norweskiego artysty, które mają głęboko obrażać jego uczucia religijne.
Jakimś dziwnym trafem węszący wszędzie obrazę jedynie słusznej – według nich – religii, działacze LPR nie dostrzegają lub nie chcą dostrzegać wystąpień dyrektora Radia Maryja. A przecież niejednokrotnie głoszone przez ojca Rydzyka poglądy przynoszą więcej szkody dla katolicyzmu niż jakieś tam prace na wystawach. Tych pierwszych słucha bowiem miliony radiosłuchaczy, a do galerii chodzi – co tu ukrywać – tylko garstka Polaków. Gdyby więc sztucznie nie nagłaśniano różnych kontrowersyjnych instalacji, pies z kulawą nogą by się nimi nie interesował. Nikt by się też nie obrażał.