"LPR doprowadzi do triumfu SB"
Realizacja propozycji Ligi Polskich Rodzin opublikowania nazwisk wszystkich współpracowników służb specjalnych PRL spowodowałaby skłócenie Polaków, chaos i pośmiertny triumf SB - powiedział metropolita lubelski abp Józef Życiński.
Według niego, z opublikowania tych nazwisk najbardziej ucieszyliby się zasłużeni konfidenci, bo znaleźliby się na liście obok tych, których nie udało się złamać. Problemu tajnych współpracowników nie da się ukryć, trzeba go potraktować poważnie i szukać rozwiązań (...). Ale sugerowane przez LPR rozwiązanie spotęgowało by ten problem i prowadziło do jeszcze gorszych sytuacji - powiedział metropolita.
Podkreślił, że rozwiązanie problemu tajnych współpracowników musi łączyć szacunek dla prawdy, choćby najbardziej gorzkiej, z szacunkiem dla godności człowieka. Opublikowanie list współpracowników, na wzór czeski, jak chce tego LPR, zdaniem metropolity nie łączy tych zasad. Przypomniał, że około 800 osób w Czechach zostało umieszczonych bezpodstawnie na listach i później wygrało procesy w tej sprawie.
"To niechrześcijańskie"
Te 800 osób czekających przez kilka lat (na orzeczenie sądu), to jest liczba dramatów i cierpienia, którego nie można pogodzić z etyką chrześcijańską. Swego czasu Abraham targował się z Bogiem o 10 sprawiedliwych w Sodomie. To było 4 tysiące lat temu a on był zwykłym pasterzem owiec, a dziś nasi politycy nie reagują na los setek czy tysięcy osób, które byłyby postawione w stan oskarżenia po umieszczeniu ich nazwisk (na listach). Tak nie można. To jest niechrześcijańskie - podkreślił abp Życiński.
"Nie wolno rzucać błotem na oślep, sugerując, że ktoś jest winny a jeśli jest niewinny, to niech to udowodni. Tego typu metody znamy z PRL. Nawiązywanie do nich stanowiłoby pośmiertny triumf SB" - dodał.
Zaznaczył, że podanie nazwisk tajnych współpracowników nie byłoby czystą informacją, ale wyrazem oceny moralnej. Jeśli kogoś w polskich środowiskach zalicza się do tajnych współpracowników to słowo tajny współpracownik ma taki sam wydźwięk etyczny jak zdrajca. Proszę mi wskazać poważne polskie środowiska, dla których informacja o zdrajcach jest tylko informacją a nie oceną. Bądźmy poważni i odpowiedzialni za słowo - powiedział arcybiskup.
Radość dla konfidentów
Zdaniem metropolity, realizacja projektu LPR ucieszyłaby przede wszystkim "dawnych najbardziej zasłużonych konfidentów, bo znaleźliby się na tej samej liście, gdzie umieszczone byłyby nazwiska osób, które SB chciało złamać, ale nie udało się". Ucieszyłaby tych, którzy lubią igrzyska i rzucanie błotem jest ich specjalnością. A po trzecie ucieszyłaby służby specjalne w tych krajach, które są zainteresowane destabilizacją sytuacji w Polsce - zaznaczył arcybiskup.
Abp Życiński uważa, że nie ma prostych rozwiązań lustracji w Polsce, ale należy ich szukać i łączyć rożne metody. Podkreślił, że ważne jest dotychczasowe działanie IPN. Trzeba tu uświadomić lewicy, że obcinane przez nią fundusze na IPN właśnie ułatwiają drogę tym, którzy chcą ukryć prawdę o tym, że byli donosicielami - podkreślił.
Nawiązał także do propozycji, którą sam wcześniej przedstawił - stworzenia możliwości samooczyszczenia dla "osób przeżywających dramat zdrady" przez stworzenie komisji, która "refleksyjnie oceniałaby mechanizmy zdrady i zła w systemie totalitarnym". Komisje takie działały w RPA i Chile. Możemy nauczyć się wiele z tamtych wzorców, natomiast przenoszenie dramatów ludzkich na poziom igrzysk mnie osobiście przeraża - zaznaczył metropolita.
Powiedział, że nie chce sugerować, kto mógłby zasiadać w takiej komisji, gdyby miała ona powstać w Polsce. Tu jest miejsce na konsultacje i szerokie uwzględnienie głosów opinii społecznej. Protestuję tylko przeciwko tym, którzy dramatyzują mówiąc: nie ma w Polsce autorytetów, wszyscy są ubłoceni. To jest stara zasada głoszona przez SB, że wszyscy są ubłoceni, ja natomiast twierdzę, że są w Polsce autorytety moralne - powiedział abp Życiński.