LPR chce komisji, która zbada udział Polski w operacji w Iraku
Liga Polskich Rodzin chce powołania sejmowej komisji, która zbada przyczyny udziału polskiego wojska w operacji w Iraku. LPR nie wyobraża sobie, by jakiś klub parlamentarny mógł nie poprzeć tej propozycji.
"Naszym celem nie jest bronienie reżimu Saddama Husajna, ale wyjaśnienie okoliczności, które były podstawą do użycia polskich sił zbrojnych poza granicami kraju" - powiedział na konferencji prasowej wiceszef klubu LPR Roman Giertych.
Zaznaczył, że polska konstytucja pozwala na użycie sił zbrojnych tylko w obronie terytorium Polski i wyłącznie za zgodą Sejmu. I dlatego - jak zaznaczył Giertych - pojawia się tu pytanie o złamanie prawa międzynarodowego i ustawy zasadniczej.
Janusz Dobrosz (LPR) podkreślił, że sejmowa debata na temat udziału Polski w irackiej operacji odbyła się post factum - po tym, gdy już zapadły decyzje prezydenta i rządu o wysłaniu polskich wojsk. Przypomniał też, że premier uzasadniał decyzję o udziale polskich żołnierzy tym, że to działanie prewencyjne, bo Polska może być potencjalnym celem irackich ataków z użyciem broni masowej zagłady, tymczasem teraz okazuje się, że takiej broni w ogóle w Iraku nie było. Dlatego też - według LPR - trzeba "obnażyć" mechanizm dochodzenia do decyzji i wyjaśnić, w jaki sposób rząd został wprowadzony w błąd, kto przekazał informacje o irackiej broni.
Projekt uchwały w sprawie powołania komisji ma zostać złożony w Sejmie przed najbliższym posiedzeniem w połowie lutego. "Nie wyobrażamy sobie, żeby ktokolwiek mógł nie poprzeć tego projektu. Konieczność wyjaśnienia tej sprawy jest normalną zasadą demokratycznego państwa" - podkreślił Giertych.
Dobrosz zwrócił uwagę, że podobne komisje są już w USA i Wielkiej Brytanii. Na powstanie takiej komisji zgodził się amerykański prezydent "uginając się przed zasadami demokracji". "Nie wyobrażam sobie, że mniejszym demokratą jest pan prezydent Kwaśniewski czy pan premier Miller" - zaznaczył poseł Ligi.
Reagując na informację, że do 1 maja ma zostać zlikwidowany Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, Giertych ironizował, że "18 tys. euro miesięcznie dla pani Danuty Huebner, stanowiska dla urzędników z UKIE" to jedyny konkretny plon wejścia Polski do Unii. "Po następnych wyborach ci urzędnicy będą musieli wrócić do kraju i się tłumaczyć za niedociągnięcia w czasie negocjacji" - powiedział.