Londyn: biali Brytyjczycy opuszczają stolicę
Wielobarwny, multikulturowy, zróżnicowany etnicznie. Londyn przyciąga imigrantów. A jednocześnie traci swój typowo brytyjski charakter. Rodowici, biali Brytyjczycy coraz częściej opuszczają stolicę, osiedlając się w innych miejscach.
18.04.2013 | aktual.: 19.04.2013 16:45
Londyńska dzielnica Brixton. Dominacja czarnoskórych widoczna jest na każdym kroku. Targi, sklepy, knajpki - większość lokalnych biznesów prowadzą kolorowi mieszkańcy. Takich miejsc w Londynie jest więcej. Murzyni, Azjaci, Biali. Ludzie różnych ras, różnych narodowości; przybysze z różnych zakątków świata...
Prawdziwa Anglia? Nie w Londynie
620 tysięcy. Tyle osób, określających się jako biali Brytyjczycy, wyjechało ze stolicy w ciągu ostatniej dekady. Najwięcej z dzielnicy Newham, gdzie liczba białych zmniejszyła się o 37,5 procenta. Tylko nieznacznie mniejszy odsetek odnotowano w Barking and Dagenham.
Ogłoszony niedawno spis powszechny za lata 2001 - 2011 nie pozostawia złudzeń - Londyn staje się coraz mniej brytyjski. Ludzie opuszczający stolicę z reguły osiedlają się na wsi, w miejscowościach nadmorskich, bądź emigrują za granicę - najczęściej do Australii. Wśród popularnych kierunków są też Stany Zjednoczone, Hiszpania, Kanada, Nowa Zelandia.
Miasto, które w oczach imigrantów jawi się, jako stolica świata i szansa na lepsze jutro, dla wielu rdzennych londyńczyków staje się coraz mniej atrakcyjne. Wysokie koszty utrzymania, zatłoczone ulice, zarobki poniżej oczekiwań. A także coraz większe problemy ze znalezieniem dobrej pracy. Bezrobocie rośnie, poziom życia się pogarsza.
W tej sytuacji hasła głoszone przez eurosceptyczną UK Independence Party, skierowane przeciwko imigrantom, zabierającym pracę i obniżającym standardy, trafiają na podatny grunt. Partia rośnie w siłę, zyskując coraz większe znaczenie na politycznej szachownicy. - Jeśli chcesz zobaczyć prawdziwą Anglię, to na pewno nie w Londynie - pod tym zdaniem podpisuje się wielu rdzennych Brytyjczyków.
Jak w ziemi obiecanej
Jest Jamajczykiem, zarabia na życie graniem i śpiewaniem. Mike'a spotykamy przed stacją metra w Brixton. Karaibskie rytmy, dredy, kolorowa czapeczka na głowie. Co jakiś czas przechodnie wrzucają pieniądze do stojącej obok puszki.
- Może nie są to jakieś kokosy, ale da się przeżyć - przyznaje 32-letni Mike, który w Londynie mieszka od czterech lat. - Lubię to miasto, teraz to jest mój dom. Wielokulturowość, luz, fajna atmosfera. Planuję tu ściągnąć moją rodzinę - deklaruje Jamajczyk.
Podobnie uważa wielu imigrantów, traktujących Londyn jak swoją ziemię obiecaną. Jednak ostatnie dane wskazujące, że w stolicy mieszka tylko 3,7 miliona białych (na 8,2 miliona całej populacji metropolii), budzą obawy, inicjując szerszą dyskusję. Sir Andrew Green z organizacji Migration Watch mówi wprost, że trzeba wziąć pod lupę obecną sytuację i poważnie zastanowić się nad dalszą polityką imigracyjną państwa. Od tego, bowiem zależy kierunek, w jakim będzie zmierzać nie tylko stolica, ale też cała Wielka Brytania.
Koszty wysokie, standard nie najlepszy
Z reguły mieszkają we własnych gettach, nie asymilując się z brytyjskim społeczeństwem. Kultywują rodzime tradycje, zwyczaje, zachowania. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w Londynie osiedliło się ponad milion imigrantów. Największą mniejszością etniczną w stolicy są Azjaci, na podium plasują się też czarnoskórzy mieszkańcy miasta.
Dla jednych taka mieszanka ras i kultur ma swój urok, dla innych - wprost przeciwnie. Jak przyznaje polski gitarzysta Maciej Pysz, mimo że nad Tamizą zakotwiczył dziesięć lat temu, nie planuje zostać tu na stałe. Myśli o przeprowadzce do Francji.
- Na pewno nie mógłbym mieszkać nigdzie indziej w Anglii, poza Londynem, który jest miastem międzynarodowym, tętniącym różnorodnością. I to najbardziej w nim cenię, tym bardziej, że moi najbliżsi znajomi to Francuzi, Włosi, Brazylijczycy, Polacy - wylicza Pysz, podkreślając, że koszty utrzymania są tu bardzo wysokie, a standard życia nie najlepszy. - Mimo wszystko dla mnie to miasto trochę zimne, chociaż na pewno coś w nim jest, skoro tylu ludzi tu ciągnie - dodaje.
Z Londynu dla WP.PL Piotr Gulbicki