Lojalny Lejk awansuje
Lech Kaczyński (PiS) jako prezydent Warszawy
ostro skrytykował i renegocjował z sukcesem umowę z firmą WaPark
obsługującą stołeczne parkomaty. Teraz urzędnicy Kaczyńskiego
awansowali na stanowisko szefa stołecznego metra jednego z
patronów niekorzystnego kontraktu z WaParkiem - informuje "Gazeta
Wyborcza".
28.01.2006 | aktual.: 28.01.2006 08:10
Mirosław Kochalski, sekretarz miasta wyznaczony przez Lecha Kaczyńskiego do tymczasowego rządzenia Warszawą, zaakceptował kandydaturę Jerzego Lejka na szefa metra, choć to on nadzorował przetarg, który w 1998 r. wygrała firma WaPark.
W 1994 r. władzę w Warszawie brała koalicja SLD-UW. Dzięki rekomendacji Sojuszu Lejk został wiceprezydentem odpowiedzialnym za drogi i transport. To właśnie on kazał wbijać w chodniki zielone słupki uniemożliwiające parkowanie. Największym skandalem zakończył się rozstrzygnięty w 1998 r. przetarg na system płatnego parkowania. Za to wszystko odpowiadał Jerzy Lejk - opisuje gazeta.
W 1999 r. SLD przechodzi w Warszawie do opozycji. Jerzy Lejk odchodzi z ratusza i znajduje pracę w Budimeksie. To właśnie ta firma po dwóch latach wygrywa przetarg na budowę stacji metra Dworzec Gdański. Nieoczekiwanie w 2002 r. Wojciech Kozak, ówczesny wiceprezydent z rekomendacji PO, mianuje Lejka wiceszefem metra odpowiedzialnym za jego rozbudowę. Kozakowi nie przeszkadza to, że Lejk do metra przechodzi z Budimeksu, który wciąż stara się o kolejne zlecenia przy drążeniu tuneli.
"Lejk dał popis lojalności wobec nowej władzy. Były dyrektor metra chciał utrudnić przekształcenie metra w spółkę. Lejk zaczął z nami współpracować. Nadzorujący go wiceprezydent to docenił" - mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z działaczy warszawskiego PiS. (PAP)