Łódzkie urzędy obsadzone przez familię
W regionie łódzkim urzędy prowadzą politykę
prorodzinną. Kto ma dobrze ustawionego tatę, mamę albo wujka, nie
ma problemu ze znalezieniem pracy. Dzieje się tak pomimo ustawy o
pracownikach samorządowych, która zabrania zatrudniania małżonków
oraz krewnych i powinowatych - pisze "Dziennik Łódzki".
22.12.2004 | aktual.: 22.12.2004 07:09
Za nepotyzm rzadko komu spada włos z głowy. Jednym z wyjątków jest Jerzy Dąbrowski, który stracił w tym roku posadę wojewódzkiego inspektora transportu drogowego w Łodzi m.in. dlatego, że zatrudnił bliską krewną. Stało się to jednak dopiero po kontroli NIK.
W łaskim magistracie lub jednostkach mu podległych pracują czterej bracia Nowakowscy. Najmłodszy Krzysztof jest wiceburmistrzem, Wojciech dyrektorem szkoły, Zygmunt dyrektorem Zespołu Obsługi Szkół i Przedszkoli, a Kazimierz pracuje w wydziale gospodarki gruntami. Każdy z braci twierdzi, że to zbieg okoliczności.
W Ruścu wójt Dariusz Woźniak znalazł w urzędzie pracę dla brata, a w Aleksandrowie córka wójta Henryka Małeckiego pracuje w księgowości. W Pęczniewie matka jest sekretarzem gminy, a córka skarbnikiem.
"Prorodzinna" polityka nie jest domeną małych miejscowości. W Radomsku Dorota Krajewska-Trajdos, żona wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Pawła Trajdosa, pracuje w dziale prawnym urzędu miasta, a synowa Jana Grabowskiego, wiceprezydenta odpowiedzialnego za oświatę, jest zatrudniona w Zespole Ekonomiczno-Administracyjnym ,nadzorującym miejskie szkoły. W starostwie naczelnikiem wydziału utrzymania dróg został syn Jerzego Broszkowskiego, wiceprzewodniczącego powiatowej komisji rewizyjnej. Nie odstaje Bełchatów. Małgorzata Stanasiuk, szwagierka przewodniczącego Rady Miejskiej, jest koordynatorem w zespole ds. rozwoju miasta.
Uzasadnienie zatrudnienia kogoś z rodziny zawsze się znajdzie.- Jest inteligentna i mam do niej zaufanie - tak tłumaczy Jerzy Blaźlak, wójt Widawy, zatrudnienie szwagierki na stanowisku swojej sekretarki. Najbardziej szczery jest Walenty Sroczyński, który prezesował w należącym do miasta Przedsiębiorstwie Komunalnym w Sieradzu przez kilkanaście lat i zatrudnił w nim syna, synową i brata: - Generalnie spółka, którą kierowałem, jest rodzinna - przyznaje.
"Rodzinnemu życiu" w urzędach nie zapobiegła ustawa o pracownikach samorządowych, bowiem pracodawca powołuje się na formułę, że między nim a krewniakiem nie powstał ,stosunek bezpośredniej podległości służbowej". W ten właśnie sposób wyjaśniono nam zatrudnienie syna Grażyny Korasiewicz, doradcy prezydenta Łodzi ds. finansowych, w biurze prasowym Urzędu Miasta Łodzi, że nie można w tej sytuacji mówić o nepotyzmie.
- Nie zachodzi między nimi zależność służbowa - przekonuje Marzena Korosteńska z biura prasowego UMŁ. - Przełożonym pana Korasiewicza jest Kajus Augustyniak, dyrektor biura prasowego. Czy kolejna nowelizacja tej ustawy, którą zajmuje się Sejm, położy kres nepotyzmowi i kumoterstwu w urzędach? (PAP)