Trwa ładowanie...
d2fchfg
15-04-2006 04:35

Listy oczekujących na leczenie - zawiodły

Od stycznia ubiegłego roku szpitale i
przychodnie muszą prowadzić tzw. listę oczekujących na leczenie.
Pacjenci bowiem przy ustalaniu terminu operacji często nagabywani są o łapówki. Ale listy te nie działają wszędzie - ocenia "Rzeczpospolita".

d2fchfg
d2fchfg

Wiele szpitali nigdy nie zaczęło stosować tych przepisów - mówi Tomasz Gellert z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Do rzecznika trafia najwięcej skarg na system kolejkowy. Pacjentka dużego warszawskiego szpitala napisała, że zanim poddano ją zabiegowi, wykonano go u trzydziestu osób, które były za nią na liście oczekujących. Teoretycznie szpital może przyjąć pacjenta poza kolejnością, a tylko gdy zagrożone jest jego życie lub zdrowie. W tym wypadku wcześniej przyjętych pacjentów od skarżącej różnił adres zamieszkania.

W innej placówce jednego dnia miała być operowana tylko jedna pacjentka z listy, ale termin jej zabiegu przesunięto. Zamiast niej lekarze przyjęli pacjenta, któremu wyrównywali przegrodę nosa. Nie chcę się domyślać, dlaczego to zrobili. To nie był przecież żaden pilny zabieg - komentuje Gellert.

Działaniem przepisów o prowadzeniu list oczekujących zajęło się w mijającym tygodniu seminarium zorganizowane w Fundacji Stefana Batorego. Zdaniem specjalistów system działa fatalnie, a pacjenci nie są informowani o swoim miejscu na liście. Przepisy o kolejkach wprowadzono m.in. po to, żeby pacjenci mogli sprawdzać, w którym szpitalu są najkrótsze (każda placówka podaje NFZ długość kolejki, a NFZ publikuje dane w Internecie).

W praktyce te informacje nic pacjentom nie mówią. I tak nie wiedzą, czy jeśli przed nimi czeka 50 osób, to zostaną przyjęci za tydzień czy za trzy miesiące- komentuje Wiktor Górecki z Centrum Informatycznego Ochrony Zdrowia.

d2fchfg

Poza wyjątkami, nie warto informować pacjenta, ile czeka się na konkretny zabieg, ale jak długo poczeka na przyjęcie na oddział - uważa Andrzej Strug, informatyk i były pracownik centrum. Jego zdaniem łatwiej byłoby kontrolować kolejkę, a także ograniczyć korupcję, gdyby przychodnie i szpitale publikowały numer ostatniego przyjętego pacjenta z listy oczekujących.

Według samych lekarzy szpitale byłyby w stanie przyjąć więcej pacjentów, gdyby nie limity narzucane przez NFZ. Szpitalowi, który przyjmie za dużo pacjentów, NFZ nie zapłaci za leczenie. To jest prawdziwy powód kolejek - uważa prof. Mieczysław Szostek, krajowy konsultant ds. chirurgii naczyniowej.(PAP)

d2fchfg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2fchfg
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj