Liderzy PiS muszą ustrzec się wpadek. Politycy obozu władzy już je wychwycili
"Mniej ping-ponga, więcej powagi", "takie ruchy przypominają schyłkową Ewę Kopacz z kampanii w 2015 roku" - tego typu komentarze pojawiały się w PiS po pierwszych godzinach podróży premiera Mateusza Morawieckiego pod hasłem: "Bezpieczna Polska, bezpieczni Polacy". Generalnie jednak w PiS akcję uznaje się za udaną, choć mało znaczącą. Mniej emocji w PiS wzbudzają tym razem wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego. - Prezes jest bardziej ostrożny, nie mówi już, co mu ślina na język przyniesie - zwraca uwagę jeden z rozmówców. Wkrótce Morawiecki i Kaczyński pojawią się w Karpaczu.
Liderzy PiS na trasie. Po urlopie do objazdu kraju wrócił Jarosław Kaczyński, swoje aktywności w terenie - zgodnie z tym, co zapowiadaliśmy w WP - rozpoczął także Mateusz Morawiecki.
Współpracownicy szefa rządu wymyślili dla niego minikampanię "Bezpieczna Polska, bezpieczni Polacy". W ramach tejże premier wizytuje różne inwestycje, prywatne przedsiębiorstwa, jednostki wojskowe, rozmawia ze zwolennikami PiS. Przedstawia plany rządu i mówi o sukcesach. Komentuje bieżące wydarzenia (spór z Komisją Europejską ws. KPO, dymisja Jacka Kurskiego), udziela wywiadów prorządowym mediom i przekonuje, że nie spocznie, dopóki Niemcy nie zwrócą nam 6 bilionów złotych w ramach reparacji wojennych.
Mateusz Morawiecki działa przy tym w trybie kampanijnym. Jego inicjatywa łączona jest z konkretnym hashtagiem - #BezpiecznaPolskaBezpieczniPolacy (z którego długości żartują niektórzy politycy PiS), premier ma swój autobus (klasyka kampanii) i występuje od czasu do czasu w mniej formalnych okolicznościach.
Przykład? W poniedziałek Morawiecki odwiedził rodzinę z miejscowości Bujały-Gniewosze pod Sokołowem Podlaskim w woj. mazowieckim, gdzie nie odmówił sobie partyjki tenisa stołowego z jedną z młodszych członkiń rodziny.
Premier - utalentowany gracz w ping-ponga - pochwalił się swoim bekhendem na Twitterze. Nagranie obiegło sieć, ale nie cieszyło się szczególną popularnością. Internauci (ale też zadeklarowani przeciwnicy PiS) zarzucali szefowi rządu, że zamiast zajmować się poważnymi rzeczami (a problemów w kraju jest mnóstwo, od kryzysu energetycznego począwszy), urządza sobie w godzinach pracy kampanijne pokazówki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Wypada w takim czasie? - zapytaliśmy polityka Zjednoczonej Prawicy Adama Bielana. Nasz rozmówca się uśmiecha: - Nikt nie może odmówić premierowi Morawieckiemu nie tyle pracowitości, ile wręcz pracoholizmu. Zaczyna dzień o 7:00, kończy o północy. Znane są żarty, o których mówił prezes Kaczyński, że są w PiS podejrzenia, iż premier Morawiecki jest cyborgiem. A mówiąc serio: to ostatni polityk w Polsce, któremu można zarzucić lenistwo - odpowiada Adam Bielan.
Jak zaznacza, premier nie grał meczu w ping-ponga, tylko "odbijał piłkę przez kilkadziesiąt sekund". Zdaniem naszego rozmówcy pretensje do premiera w tej sprawie są zwykłym czepialstwem.
Ale jeden ze sztabowców w poprzednich kampaniach PiS twierdzi, że takie obrazki są szkodliwe, bo mogą być wykorzystywane przez opozycję. Poza tym - dodaje nasz rozmówca - niektóre pomysły "przywołują schyłkową Ewę Kopacz z kampanii z 2015 roku". Mowa tu nie tylko o wesołych obrazkach z gry w ping-ponga czy amatorskich nagrań z premierowskiego busa, ale także pomyśle stawiania "patriotycznych ławek" - za akceptacją kancelarii premiera - za setki tysięcy złotych, o czym głośno było w ostatnich dniach.
- Teraz trzeba skupić się na robocie, a nie na kampanijnym folklorze. Do wyborów ponad rok - zwraca uwagę rozmówca z PiS.
Kaczyński przemyślał lipiec
Mimo to do pełnej aktywności wrócił także Jarosław Kaczyński. Prezes PiS jednak na cel jesiennego tournée obrał mobilizację struktur partyjnych, a także "pobudzenie" własnych zwolenników.
Stąd zapowiedzi o stworzeniu "armii ochrony wyborów" (o szczegółach pisaliśmy w WP) czy kontynuowanie tematu reparacji wojennych od Niemiec.
Jak przyznają przedstawiciele obozu władzy, w wystąpieniach prezesa nie ma już tylu wpadek czy dziwnych wypowiedzi, jak podczas objazdu lipcowego (więcej na ten temat TUTAJ). - Prezes waży słowa, ma bardziej przemyślane wystąpienia - słyszymy w jego otoczeniu.
Niemniej Kaczyński nie może spać spokojnie. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, lider PiS wierzy w utrzymanie samodzielnej większości, ale po raz pierwszy od 2015 roku jest tak mocno niepewny rozstrzygnięcia w 2023 roku.
- Duża część naszych wyborców deklaruje dziś, że nie będzie na nikogo głosować w kolejnych wyborach. To jest dla nas problem - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Adam Bielan. Jak dodaje polityk, "żeby utrzymać samodzielną władzę, Zjednoczona Prawica musi powtórzyć wynik z 2019 roku".
Dlatego - podkreśla Bielan - "wszystkie ręce na pokład". A to oznacza najprawdopodobniej powrót Jacka Kurskiego do ścisłego sztabu wyborczego PiS.
- Jego talenty zostaną wykorzystane - przyznaje nam Bielan. To samo powtarza rzecznik PiS Radosław Fogiel (nie chce jednak zdradzać nam, w jakiej roli Kurski wróci na partyjne łono).
Wielu w obozie władzy jednak obawia się powrotu "Kury". - To człowiek-demolka. Naprawdę boję się o przyszłość obozu z nim na pokładzie - kwituje jeden z rozmówców.
Smaczku dodaje fakt, iż Jacek Kurski nie ma najlepszych relacji z premierem Mateuszem Morawieckim. A to właśnie premier ma być twarzą kampanii PiS.
Kurski zatem - zamiast być szefowi rządu wrogiem - będzie musiał być jego tarczą.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski