Licealiści się buntują - chcą chodzić na lekcje w szpilkach
Są już prawie dorośli. Na razie jest ich trzydzieścioro. Ale po feriach mają dołączyć kolejni. Licealiści z XXI LO w Łodzi powiedzieli dosyć i nie chcą dalej podporządkowywać się statutowi szkoły, który wymaga od nich dość grzecznego wyglądu. I poszli do dyrektora, żądając rozmów o zmianie statutu.
Skąd ten bunt? - Dziewczyny chcą przychodzić na lekcje w szpilkach, a chłopcy nosić dredy. Bo w ten sposób chcą wyrażać siebie - mówi Mateusz Kusy, przewodniczący samorządu. - Liczymy, że dyrekcja przychyli się do naszych propozycji. Dyrektor chętnie rozmawia, warto to wykorzystać.
Póki co z dyrektorem spotkało się 30 uczniów, byli to przedstawiciele poszczególnych klas. Odbyła się debata. Po feriach planowana jest w szkole akcja mająca na celu sprawdzenie, jakie są upodobania licealistów. Każdy będzie mógł się wypowiedzieć, co sądzi o zmianie statutu.
Janusz Bąk, dyrektor liceum podkreśla, że statut nie jest zbiorem martwych zapisów i można go modyfikować. - Ale na rewolucyjne zmiany na pewno się nie zgodzę - mówi Bąk. - Uczniowie, przychodząc do szkoły, wiedzieli, na co się decydują. Znali statut. Jeśli im się nie podoba, mogą zmienić liceum. Są w Łodzi szkoły, które akceptują pomalowane paznokcie i dredy.
Na przykład IX Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. Dyrektor Andrzej Kolasiński trzy lata temu zgodził się, by w jego szkole uczniowie farbowali włosy na żywe kolory, a chłopcy nosili kolczyki. Dzisiaj nie żałuje swojej decyzji.
- Niestandardowe fryzury noszą głównie pierwszoklasiści. To oni mają największą potrzebę manifestowania swojej indywidualności, np. dredami. W starszych klasach najczęściej im mija - tłumaczy dyrektor. - Poza tym uważam, że jeśli uczeń przychodzi w dredach to znaczy, że rodzice mu pozwolili.
Polecamy w wydaniu internetowym: Grubą kreską odcinając emocje, czyli czas nowego otwarcia