Libijczycy próbowali ratować ambasadora USA?
Libijczycy próbowali ratować amerykańskiego ambasadora, który uległ zaczadzeniu podczas ataku na konsulat USA w Bengazi w ubiegłym tygodniu - wynika z ujawnionego w poniedziałek filmu i relacji świadków. W ataku zginęło w sumie czterech dyplomatów USA.
18.09.2012 | aktual.: 19.09.2012 16:54
Associated Press podaje, że na filmie widać, jak Libijczycy próbują cucić ambasadora Chrisa Stevensa w jednym z pomieszczeń konsulatu wznosząc okrzyki "On żyje!", "Bóg jest wielki!", a następnie szybko go wynoszą i torują sobie drogę, by odwieźć go do szpitala prywatnym samochodem, bowiem nie było w pobliżu karetki pogotowia ani straży pożarnej.
Śmierć ambasadora
AP pisze, że według autora nagrania i innych świadków obecnych na miejscu tłum nie wiedział, że nieprzytomny, ale wciąż żywy mężczyzna jest ambasadorem USA; ludzie wiedzieli jedynie, że to cudzoziemiec.
Nie ma jasności, jak doszło do tego, że Stevens znalazł się sam w zamkniętym na klucz pomieszczeniu konsulatu, oddzielony od reszty pracowników, ok. 30 Amerykanów, którzy byli ewakuowani z budynku atakowanego przez agresywny i uzbrojony tłum. Podczas ataku w konsulacie wybuchł pożar; ostatecznie ambasador zmarł z powodu zatrucia dymem krótko po tym, jak został odnaleziony. 90-minutowa reanimacja w szpitalu się nie powiodła.
Kto stoi za atakiem?
Wciąż nie jest też jasne, czy śmierć ambasadora i pozostałych dyplomatów była przypadkowa, czy też byli oni celem ataku zbrojnych bojówek. Według amerykańskiej ambasador przy ONZ Susan Rice, wydarzenia, jakie rozegrały się w ubiegły wtorek w konsulacie w Bengazi były spontaniczną reakcją na wcześniejsze demonstracje w Egipcie przeciwko antyislamskiemu filmowi o proroku Mahomecie, jaki został umieszczony w internetowym serwisie YouTube.
- Uważamy, że ludzie (demonstrujący) w Bengazi przyszli pod nasz konsulat, aby naśladować to, co działo się w Kairze. Gdy już trwało, zostało niejako przechwycone przez grupki ekstremistów, którzy przyszli z cięższą bronią - powiedziała Rice.
Wypowiedź Rice stoi w sprzeczności z deklaracją prezydenta Libii Muhammada al-Magariafa, który powiedział w niedzielę, że atak był zaplanowany przez islamskich ekstremistów.
- To było z góry zaplanowane (...) przez cudzoziemców, którzy specjalnie przyjechali do Libii kilka miesięcy temu i od początku przygotowywali ten przestępczy czyn. Nie mamy wątpliwości, że to zostało popełnione z premedytacją - powiedział libijski prezydent.
Stacja CNN podała, że na trzy dni przed atakiem na amerykańskie przedstawicielstwo dyplomatyczne w Bengazi funkcjonariusze libijskich służb bezpieczeństwa ostrzegali dyplomatów USA przed zagrożeniem ze strony działających w okolicy uzbrojonych grup dżihadystów.
Autor filmu i jego rodzina w ukryciu
Jak podało biura szeryfa w Los Angeles, rodzina domniemanego autora antyislamskiego filmu o Mahomecie, który na świecie wywołał burzliwe protesty muzułmanów, została w poniedziałek przewieziona w nieujawnione, bezpieczne miejsce, by do niego dołączyć.
55-letni Nakoula Basseley Nakoula dobrowolnie opuścił swój dom w sobotę rano i został przewieziony przez służby szeryfa na posterunek niedaleko Los Angeles, a następnie w trzymane w tajemnicy miejsce. Od tej pory nie był widziany.
W poniedziałek dołączyła do niego rodzina. - Doszli do wniosku, że będzie dla nich bezpieczniej udać się tam, gdzie będą mogli normalnie mieszkać - powiedział rzecznik szeryfa Steve Whitmore telewizji ABC. Dodał, że to służby szeryfa wywiozły w poniedziałek przed świtem czteroosobową rodzinę Nakouli w nieujawnione miejsce.
Liczne ekipy telewizyjne zainstalowały się przed domem rodziny na południowych przedmieściach Los Angeles od kiedy wyszło na jaw, że zdaniem władz USA był on zaangażowany w produkcję filmu "Innocence of Muslims" (Niewinność muzułmanów). Film wywołał gwałtowne protesty muzułmanów na świecie i ataki na placówki dyplomatyczne USA. Prorok Mahomet został przedstawiony w nim jako oszust i nieodpowiedzialny kobieciarz aprobujący molestowanie seksualne dzieci.
Nakoula został skazany w 2010 roku na karę w zawieszeniu za przestępstwa finansowe.. Skazano go na zapłacenie 790 tys. dolarów odszkodowania i na 21 miesięcy w więzieniu federalnym. Zabroniono mu też korzystania z internetu przez pięć lat bez zgody kuratora sądowego. Jeśli okaże się, że naruszył warunki wyroku, może wrócić do więzienia.