Liban dystansuje się od działań Hezbollahu, Izrael rozważa represje
Premier Libanu Fuad Siniora zdystansował się od ataku fundamentalistów z Hezbollahu na Izrael i porwania izraelskich żołnierzy.
12.07.2006 | aktual.: 12.07.2006 21:26
Tymczasem w Jerozolimie gabinet premiera Izraela Ehuda Olmerta zebrał się wieczorem, by rozważyć zalecane przez wojsko i radę bezpieczeństwa represje wobec Libanu - poinformował przedstawiciel izraelskiej administracji.
Izraelski rząd oświadczył, że to libańskie władze i Hezbollah odpowiadają za uprowadzenie. Zapowiedział też konsekwencje. Rząd przeprowadzi głosowanie nad jedną z propozycji działań wobec Libanu - powiedział Raanan Gissin z kancelarii premiera Olmerta. Jak podkreślił, porwanie stanowi naruszenie prawa międzynarodowego i rezolucji ONZ przewidujących rozbrojenie libańskich milicji.
Rząd libański nic w tym kierunku nie uczynił, a w jego ławach zasiada minister z Hezbollahu - powiedział.
Rząd nie był tego świadomy i nie bierze za to odpowiedzialności, ani nie podpisuje się pod tym, co zdarzyło się na granicy - podkreślał w tym samym czasie premier Libanu Fuad Siniora podczas nadzwyczajnego posiedzenia gabinetu.
Potępił też izraelską akcję odwetową i zaznaczył, że jego rząd będzie żądał zwołania w tej sprawie Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Bojownicy szyickiego Hezbollahu uprowadzili na pograniczu libańsko-izraelskim dwóch żołnierzy izraelskich. Premier Izraela Ehud Olmert nazwał to "aktem wojny" ze strony Libanu, a izraelskie wojsko niemal natychmiast rozpoczęło natarcie na południowy Liban.
Władze w Jerozolimie potwierdziły śmierć siedmiu żołnierzy, którzy zginęli w porannych starciach na pograniczu. W Tyrze (Surze), na południu Libanu, w nalocie zginęło dwóch cywilów, a pięciu zostało rannych. Zniszczono też mosty na drogach dojazdowych do Bejrutu.