"Lex TVN". "Fakty" bronią się przed zakusami PiS-u i przypominają ujawnione afery
Nie milknie dyskusja nad projektem zmian w prawie medialnym złożonym w Sejmie przez posłów PiS. Nowe przepisy jeśli wejdą w życie, to uderzą bezpośrednio w Grupę TVN. W czwartkowym głównym wydaniu "Faktów", stacja przypomniała afery z udziałem rządzących o których nikt mógłby się nie dowiedzieć, gdyby nie niezależne media. Pokazano też aroganckie zachowania polityków, wobec dziennikarzy stacji.
Gdyby zaproponowane przez PiS przepisy weszły w życie, to uniemożliwiłyby inwestorom spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) posiadanie więcej niż 49 proc. udziałów w działających w Polsce spółkach mediowych. Szybko pojawiły się komentarze, że ustawa jest wymierzona bezpośrednio w krytyczny wobec władzy TVN.
W EOG znajdują się wszystkie państwa Unii Europejskiej oraz Norwegia, Islandia i Liechtenstein. Właścicielem Grupy TVN jest natomiast amerykański koncern Discovery. Wejście w życie proponowanych zmian uniemożliwiłoby de facto dalsze funkcjonowanie stacji w obecnym kształcie.
Ustawa anty-TVN. Stacja się broni
Dlatego TVN zaczął się bronić wskazując na rolę niezależnych mediów w krajach demokratycznych oraz konsekwencje jakie niósłby za sobą ich brak. W czwartek stacja wystosowała specjalne oświadczenie, a w wieczornym głównym wydaniu "Faktów" poświęcono cały 3,5 minutowy materiał by pokazać, jak dziennikarze TVN od lat patrzą władzy na ręce.
Zobacz też: reklama polskiego browaru wywołała oburzenie na świecie. Ekspert tłumaczy, czy faktycznie jest rasistowska
- Dla nas najważniejsi są widzowie. Ich prawo do rzetelnej, sprawdzonej informacji. W ich imieniu zadajemy pytania i od ponad 20 lat zadajemy pytania każdej władzy. Więc kiedy próbuje nam się zamknąć usta, warto przypomnieć, jak na te ręce patrzymy - powiedziała prowadząca Anita Werner zapowiadając materiał Katarzyny Kolendy-Zaleskiej.
Na początku na ekranie pojawił się kilkusekundowy fragment filmu "Czwarta władza" w reżyserii Stevena Spielberga. Pada w nim znaczące zdanie: "Prasa ma służyć rządzonym, a nie rządzącym".
Dalej Kolenda-Zaleska zarzuca władzy milczenie, gdy dziennikarze zadają niewygodne pytanie. I właśnie to - jej zdaniem - ma być głównym powodem, dla którego PiS, za pomocą zmian w prawie medialnym, chce uniemożliwić stacji TVN działanie na terenie Polski.
- PiS zmienia ustawę, bo metoda stosowana w przypadku niewygodnych pytań nie działa, bo dziennikarze ciągle je zadają. Owa metoda to milczenie, zbywanie i nie odpowiadanie na pytania - słyszymy.
Na potwierdzenie tych zarzutów, w dalszej części materiału pokazano kilka przykładów w których dziennikarze stacji próbują pytać rządzących o różne, zwykle niewygodne dla nich kwestie. Ci jednak albo odpowiadają nie ma temat, albo ignorują dziennikarza albo proszą o inne pytanie, gdy rzecz dzieje się na zorganizowanej konferencji prasowej.
Zaprezentowano m.in. próby zadania pytania prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, szefowi KPRM Michałowi Dworczykowi czy ministrom - Mariuszowi Kamińskiemu, Zbigniewowi Ziobro czy Piotrowi Glińskiemu.
"Fakty" przypominają afery, które stacja nagłośniła
Kolenda-Zalewska przypomniała też głośne afery o których informował TVN. Wśród nich znalazła się ostatnia afera mailowa, nieprawidłowości przy zakupie respiratorów, sprawa pokoi na godziny w kamienicy należącej do szefa NIK Mariana Banasia, materiały o neofaszystach obchodzących urodziny Hitlera czy o tzw. wyborach kopertowych.
- Gdyby nie wolne media, nikt by się nie dowiedział, że w błoto poszło 70 mln zł - mówiła Kolenda-Zaleska.
Autorka materiału przekonywała też, że stacja tak samo traktuje wszystkie strony sporu politycznego argumentując, że podczas drugiej tury ostatniej kampanii prezydenckiej TVN24 pokazywał wszystkie wystąpienia obydwu kandydatów, a w czasie pandemii stacja relacjonowała każdą konferencję władzy dotyczącą obostrzeń czy szczepień.
Przypomniano też, że TVN krytycznie patrzy nie tylko na ręce obecnej władzy, ale też robił to przy poprzednich rządach. W materiale pokazano archiwalne nagranie w którym TVN informował, że ówczesny premier Donald Tusk unika odpowiedzi na trudne pytania lub o tym, że złamał obietnicę daną wyborcy. W kampanii wyborczej Tusk obiecał starszemu mężczyźnie spotkanie, do którego jednak nie doszło.
- PiS, które najwyraźniej nie jest w stanie tolerować takiej niezależności, postanowiło rozprawić się z wolnymi mediami. Najpierw haraczem finansowym, dziś już zmianą prawa - kończy Kolenda-Zaleska.
Źródło: TVN