Leszek Miller: wygraliśmy wybory
Monika Olejnik rozmawia z premierem Leszkiem Millerem
31.10.2002 | aktual.: 31.10.2002 10:42
Wczorajszy film wyemitowany przez telewizję publiczną - który właściwie można by było zatytułować „Tańczący z wilkami” - nie otrzymał najlepszych recenzji. Dlaczego, jak pan myśli? To był film o panu. To było do przewidzenia, że niektóre gazety napiszą złe recenzje, bo napisały złe recenzje nim się ten film ukazał i nim telewidzowie mieli szanse go obejrzeć. Ale może to wina aktora albo reżysera, jak pan sądzi? Jeżeli aktora, to przecież była rola grana nie przez profesjonalistę, więc proszę przynajmniej o cień wyrozumiałości. Ale czasami nieprofesjonaliści świetnie grają, jest tutaj przykład filmu „Edi”. Czasami, ale nie wszyscy, prawda? Jeżeli o to pani chodzi, to jak będzie kolejny taki film, postaram się po prostu wypaść lepiej. A jaki to był gatunek według pana: dramat, romans, kryminał? To był film, który często w telewizjach się ogląda, także na Zachodzie. O panu premierze, tak? Nie, o urzędujących politykach, prezydentach, premierach, o ministrach, zwłaszcza, kiedy są jakieś okoliczności, które to
usprawiedliwiają, na przykład rok albo dwa lata, albo trzy lata rządów, koniec kadencji, początek kadencji. Czyli można powiedzieć, że to był właściwie taki serial. W Polsce nie był to serial, bo owszem, bywały takie filmy o poprzednich premierach. Ale wie pani, mnie najbardziej rozśmieszyło to, że filmu nie było, nikt go nie widział, ale poważne gazety, oczywiście te, które uważają, że zawsze jest dobra okazja, aby kopnąć SLD czy rząd, zamieszczały uczone komentarze, z których wynikało, że film jest fatalny, mimo że tego filmu nikt nie widział. Ale teraz te gazety „widziały” ten film i też zamieszczają recenzje, że jest fatalny. Oczywiście, tutaj konsekwencja tych gazet jest godna uznania. No tak, ale do jakiego gatunku by pan zaliczył ten film? Bo nie odpowiedział mi pan na pytanie... Dramat? Myślę, że to jest dokument po prostu. Panie premierze, mówi pan o nieprzychylnych panu gazetach, ale coraz więcej ma pan nieprzychylnych gazet. Zacytuję panu „Trybunę”: Lewica przegrała, bo elektorat lewicowy, głęboko
rozczarowany, pozostał w domu. Rozczarowany, bo rząd zrezygnował z realizacji swych obietnic za cenę spokoju, poparcia Kościoła katolickiego, wejściu do Unii Europejskiej. Jeżeli jakaś część naszego elektoratu chciałaby wojny religijnej, prowokowanej przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, czy przez rząd, to nie będzie takiej wojny. Polska ma zbyt wiele ważnych problemów, rzeczywiście istotnych problemów, warunkujących naszą przyszłość, życie obywateli. Trzeba walczyć z bezrobociem, trzeba przyspieszyć wzrost gospodarczy i na tym się będziemy koncentrować. Jeżeli ktoś uważa, że wejście do Unii Europejskiej jest celem drugorzędnym, to też uprzedzam, że nie będziemy traktować tego celu jako drugorzędnego. Dla nas jest to rzecz o znaczeniu strategicznym, bo to jest ta szansa, którą Polska może wykorzystać, a w naszej historii zbyt wiele takich szans utraciliśmy i rząd, którym kieruję, uczyni wszystko, żeby tym razem tę szansę wykorzystać. I znowu „Trybuna”: „A może ludzie dosyć mają tych samych frazesów na każdy
temat. Może oczekują lewicowości nie tylko w słowach, ale i w postawach” - to Marek Barański. Może są tacy, którzy tak uważają. Ale z mojego punktu widzenia jest bardzo wielu naszych wyborców, którzy aprobują to, co w tej chwili czynimy, czego dowodem jest chociażby to, że w ostatnich wyborach samorządowych Sojusz Lewicy Demokratycznej wygrał, i to bezapelacyjnie, najbardziej prestiżową część tych wyborów - mam na myśli sejmiki wojewódzkie. Jeszcze niedawno publicyści, politycy mówili, że właśnie najważniejsze będą wybory do sejmików, bo one przypominają w dużej części wybory parlamentarne. I w tych wyborach mamy 37 procent mandatów. Czyli jest dobrze? Oczywiście, rozstrzygnęliśmy też na korzyść wybory do rad powiatów. W powiatach, jeżeli państwa to interesuje, przepraszam bardzo... Dobrze, panie premierze, pan poszuka tych danych, a ja przez ten czas zacytuję... ...uzyskaliśmy 47 procent, proszę państwa. 47 procent mandatów w powiatach. Moje gratulacje. Ale to chyba, sądząc po pani minie, są nieszczere
gratulacje. Ależ skądże, panie premierze, może ja teraz zacytuję... Niech pani zrobi szczerą minę i złoży serdeczne, szczere gratulacje. Ale to nie telewizja, więc moja mina nie ma tu żadnego znaczenia. Ale ja opiszę tę pani minę... Pan opisze, dobrze. Panie premierze, dlaczego „Trybuna” mówi: „w prawo zwrot zrobiła Polska”? Myślę, że dlatego, że za wcześnie próbowano interpretować te wyniki. Otóż my - mówię o Zarządzie Krajowym SLD - zrobiliśmy to dopiero wczoraj, kiedy napłynęły wyniki. Od poniedziałku natomiast różni politycy się wypowiadali, różni publicyści zabierali głos, na przykład opierając się na wynikach z Warszawy albo na kilku wielkich miastach, i na tej podstawie snuli rozmaite przypuszczenia. Jest ugrupowanie, które uznając, że wygrało w jednym mieście, uważało, że wygrało w całej Polsce. A czy pan złoży szczere gratulacje Lechowi Kaczyńskiemu, który dostał 49,6 procenta? Oczywiście, ale przedtem pani pozwoli, że złożę szczere gratulacje Markowi Balickiemu, dlatego że jego sukces jest wcale
nie mniejszy. O ile bowiem pozycja pana Kaczyńskiego i jego szansa na pierwsze miejsce od kilku miesięcy nie były podawane w wątpliwość i wszyscy przewidywali, że pan Kaczyński wygra. Ale nie aż tak, panie premierze. Wszyscy przewidywali, że pan Kaczyński wygra - i to się sprawdziło. I składam gratulacje, szczere. Premier w tym momencie się uśmiecha, aczkolwiek w oczach nie widać szczerości. Nie, moja mina jest absolutnie szczera. Jeżeli chodzi natomiast o Marka Balickiego, to nikt się nie spodziewał, że on wejdzie do drugiej tury. Jeszcze kilka tygodni temu według sondaży Marek Balicki plasował się na miejscu czwartym. Ale bardzo pomógł pan Markowi Balickiemu zapraszając go wszędzie. Zatem sukces pana Balickiego jest autentyczny, to świetny wynik. Balicki rusza do drugiej rundy, a jak będzie w drugiej rundzie, zobaczymy. Dobrze, ale na czym polega fenomen Lecha Kaczyńskiego? Jak pan myśli, dlaczego warszawiacy tak ruszyli szturmem do urn i głosowali na Lecha Kaczyńskiego? Na czym polega ten fenomen? To
dobre pytanie i wymagające pogłębionych analiz. Rozumiem, że jest pan nieprzygotowany. Nie tyle jestem nieprzygotowany, bo ja pani mogę powiedzieć moją opinię, ale może ją pani uznać za mało obiektywną. Bo jeżeli prawdą jest, że ten wizerunek Lecha Kaczyńskiego głównie wynika z jego pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości, a także potem - działalności poselskiej, to ten styl, który wtedy był prezentowany, był mniej więcej taki: wiem, ale nie mogę powiedzieć. I za pomocą tego sloganu można oczywiście wygrać wybory, także i w Warszawie, ale nie można rządzić miastem. Ale teraz Lech Kaczyński ma inny slogan: wiem, ale mówię – wiem, jak rządzić w Warszawie. Panie premierze, może teraz panu zacytuję... To się okaże. Warszawiacy sami sobie gotują ten los, chociaż jeszcze oczywiście nie wszystko stracone. Panie premierze, teraz może coś z tygodnika „Nie”. Coś podobnego! Jerzy Urban: „Nic w SLD nie tętni, poza rywalizacjami personalnymi, sprzecznościami prywatnych interesów życiowych działaczy. W kierownictwie SLD
najłatwiej wyodrębnić zwolenników Kulczyka od aliantów Prokomu”. Czy pani czyta z równą uwagą każdy numer tygodnika „Nie”? Tak. Poważnie? Tak. A ten, gdzie pan Urban atakuje papieża w sposób, powiedziałbym, rzadko spotykany? To było skandaliczne, prawda? Też się pani ten numer nie podoba. Ja nie oceniam teraz. Czy na przykład tamten numer tygodnika „Nie” się pani podobał? Nie, nie podobał mi się. Czy według pana Jerzy Urban powinien odpowiadać w prokuraturze za te słowa, czy nie? To jest sprawa prokuratury i obowiązującego w Polsce prawa. Natomiast tak jak się pani tamten numer tygodnika „Nie” nie podobał, to mi się to nie podoba. Uważam, że jest to głęboko krzywdzące i jeżeli tutaj... Akurat otworzyłem stronę, gdzie jest napisane... Ale tamto o papieżu było obraźliwie, panie premierze. ...„działacze, którzy kierują Sojuszem, mają umysły częściowo obciążone pezetpeerowską koncepcją państwa z okresu schyłkowego, bezideowego PRL”. Otóż mogę powiedzieć, że najbardziej obciążony w tej sprawie jest niewątpliwie
Jerzy Urban. A to wstyd być z PZPR i mieć idee z PZPR? Nie, ale taką koncepcją partii, taką koncepcją państwa, bo przecież wielokrotnie tę koncepcję wtedy prezentował. A pan wtedy nie? Ja w mniejszym zakresie, nie byłem wtedy tak wysoko. Ale i nie tak nisko. „Partia poszukiwaczy posad” - pisze też Jerzy Urban. Proszę pani, z Jerzym Urbanem jest tak, że jeżeli ten wybitny przecież umysł, wybitny autor, napisze coś krytycznego o SLD, to jest cytowany w całej prasie. Długie tygodnie nicniemówienia o tygodniku „Nie” są wtedy, kiedy nic krytycznego o SLD nie ma. Wystarczy, że Jerzy Urban chce przerwać to milczenie i na przykład chce, żeby był cytowany w „Gazecie Wyborczej”, w Radiu Zet, w telewizji TVN... Czyli tutaj nie ma ani ziarnka prawdy? Także jeżeli napisze coś krytycznego. Właśnie pani jest najlepszym tego przykładem: wówczas Jerzy Urban jest na pierwszych stronach i to jest oczywiście dobra metoda do bycia na pierwszych stronach. Dobrze, ale jest tutaj ziarnko prawdy, czy nie ma w ogóle, nie ma co się
bić w piersi, panie premierze? Są oczywiście rzeczy, nad którymi się warto zastanawiać, ale wiele z tych słów jest krzywdzących i w dzisiejszej innej gazecie profesor Jerzy Wiatr o tym wyraźnie mówi. Panie premierze, prawie dwa tygodnie temu pan powiedział, że nie zerwiemy umowy ze Stoenem, z Niemcami. Czy podtrzymuje pan dzisiaj te deklaracje po tej debacie sejmowej, która się odbyła. Czy nadal Niemcy mogą liczyć na to, że umowa zostanie zrealizowana? Oczywiście, że nie zerwiemy. I upewnia mnie w tym przekonaniu list, mam go przed sobą, który otrzymałem od wszystkich związków zawodowych, działających w Stoenie, także od zarządu Stoenu. Ten list, mówiąc tak na marginesie, otrzymali także wszyscy szefowie klubów parlamentarnych. Ale PSL, chce, żeby NIK zajął się tą sprawą. Szkoda, że tak mało się o tym pisze. Z tego listu wynika niezbicie, że w opinii ludzi najbardziej kompetentnych - bo pani przyzna, że załoga i zarząd firmy Stoen w tej dyskusji to osoby najbardziej kompetentne... Dobrze, ale już o tym
rozmawialiśmy. Otóż z tego listu wynika, że umowa prywatyzacyjna jest dobra, powinna być doprowadzona do końca, że daje szanse rozwoju przedsiębiorstwa i daje szanse rozwoju polskiej energetyki. Dobrze, ale PSL chce, żeby sprawą się zajął NIK. Proszę bardzo, niech się zajmuje. Pana koalicjant ma wątpliwości w tej sprawie. Jeżeli ma wątpliwości, to niech złoży wniosek do NIK. A premier Leszek Miller mówi: nie, Stoen będzie sprzedany. Premier Leszek Miller jest szefem poważnego rządu, który kontynuuje te wszystkie procedury, które są zgodne z prawem i zgodne z interesem polskiej gospodarki. Panie premierze, czy prezydent Putin powinien rozmawiać z Asłanem Maschadowem, czy nie ma już na to szans właściwie? Generalnie rzecz biorąc zawsze lepiej jest rozmawiać i my to proponowaliśmy niedawno zwaśnionym stronom na Ukrainie i doszło do takiej rozmowy. Więc jeżeli jest jakakolwiek szansa na porozumienie, to niech rozmawiają. Generalnie przecież Polska uważa, że ten bolesny, coraz bardziej krwawy konflikt powinien
być rozwiązany metodami politycznymi. Ja też tak uważam. I zwróciłem się z takim przesłaniem także do mojego partnera, premiera Federacji Rosyjskiej, pana Kasjanowa. A czy po aresztowaniu wysłannika Maschadowa, Zakajewa, widzi pan jeszcze szanse na realne rozmowy przez władze duńskie? Coraz trudniejsze. Nie mogę też pani powiedzieć, dlaczego władze duńskie to uczyniły, nie mogę przecież przypuszczać, że władze duńskie są sterroryzowane władztwem Moskwy. Jak pan ocenia akcję szturmu na teatr? Jeżeli nie było innego wyjścia, to jest to co najmniej gorzki sukces. Bo z jednej strony trzeba mieć świadomość, że być może mogło zginąć 800 albo 700 osób, ale zginęło, różne są dane, ponad sto dwadzieścia. Więc każdego życia szkoda. A czy według pana Rosjanie postąpili humanitarnie wobec rodzin zakładników nie pozwalając im na kontakty? Tutaj najwięcej jest zastrzeżeń, dlatego że jeżeli się przeprowadza taką akcję, to trzeba po pierwsze działać z pełną jawnością, a po drugie, trzeba traktować bardzo poważnie rodziny
ofiar, bo rodziny znajdują się zawsze w bardzo dramatycznej sytuacji. Tę niepewność, czy mój mąż, czy moja żona, czy mój syn żyją, czy nie żyją, to zdenerwowanie, tę rozpacz, te tragedie, to przecież można ograniczyć, jeżeli się dostarcza na czas stosowne informacje i jeżeli się nie ukrywa, gdzie są ci, którzy ponieśli uszczerbek na zdrowiu, jeżeli się traktuje tych ludzi poważnie. A o czym świadczy ukrywanie? Duch Rosji sowieckiej? O tym, że albo coś ma się na sumieniu, albo nie chce się wszystkiego powiedzieć, albo po prostu jest taki bałagan i chaos, który dezorganizuje, który wystawia jak najgorsze świadectwo tym, którzy za to odpowiadają. Albo może, że duch Rosji sowieckiej cały czas krąży - nie tylko duch „Kurska”. Może. Na pewno jest kilka przyczyn, ale one nie wystawiają dobrego świadectwa tym, którzy odpowiadają za tę akcję. Czyli prezydentowi Putinowi. Dziękuję bardzo, gościem Radia Zet był premier Leszek Miller... Niekoniecznie prezydentowi Putinowi - tym, którzy bezpośrednio organizowali tę
akcję. To powinni podać się do dymisji? Powinni.