Trwa ładowanie...
d2m61ia
27-03-2003 09:31

Leszek Miller: słowa i wywiad prezydenta były dla mnie zaskoczeniem

Monika Olejnik rozmawia z premierem Leszkiem Millerem

d2m61ia
d2m61ia
(Archiwum)
Źródło: (Archiwum)
(RadioZet)
Źródło: (RadioZet)

Panie Premierze, to, co się wydarzyło wczoraj w Sejmie, jest nazywane skandalem. Czy jeżeli się okaże, że posłowie z klubu SLD głosowali za swoich kolegów, zostaną wyrzuceni z klubu? Sądzę, że tak, za 15 minut rozpoczyna się posiedzenie klubu. Rzecz będzie analizowana. Ale jeśli mam wyrazić swoją opinię, to uważam, że ci, którzy wczoraj nie byli na posiedzeniu, a oddali swoje karty kolegom, i ci, którzy wykorzystali te karty głosując w nieuczciwy sposób, powinni być usunięci z klubu i powinni być poproszeni o złożenie mandatów. Panie Premierze, czy pan się zużył? Proszę zapytać się mojej żony. Pytam dlatego, że tak mówi poseł SLD Piotr Gadzinowski - po tym, co powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Nie wiem, co myśli poseł Gadzinowski, specjalnie mnie to nie interesuje. Ale wie pan, co myśli pan prezydent. Też do końca nie wiem. Pan prezydent proponuje panu dymisję. W ubiegłym tygodniu odbyło się posiedzenie rady gabinetowej. Prezydent Rzeczypospolitej spotkał się ze
wszystkimi ministrami. Dyskutowaliśmy o trzech ważnych sprawach: raz - program naprawy finansów Rzeczypospolitej, dwa - sytuacja międzynarodowa, trzy - negocjacje offsetowe. Nie było cienia aluzji, że prezydent oczekuje dymisji rządu. Dlatego ten wywiad i słowa prezydenta były dla pana zaskoczeniem? Owszem, był zaskoczeniem. A czy rozmawiał pan po wywiadzie z prezydentem i zapytał, o co chodzi? Zapewne będę rozmawiał. Nie chciałbym jednak tego eskalować... Z mojej strony nie będzie żadnych tego typu prób. Uważam, że Polska jest w tak trudnej sytuacji zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej, że to, czego dzisiaj potrzeba naszemu krajowi, to skoncentrowanie się na tych największych wyzwaniach problemów i poczucie stabilizacji. A czy nie ma pan żalu do prezydenta, że rozpoczął wojnę na górze albo żalu do siebie? Bo być może prezydent panu to powiedział otwarcie, a pan nie zechciał przyjąć tego do wiadomości? Jeszcze raz pani powtarzam, że dobrą płaszczyzną dyskusji prezydenta z rządem są posiedzenia rady
gabinetowej. W ubiegłym tygodniu w czwartek było takie posiedzenie i w trakcie tych obrad dyskutowaliśmy o tym, co należy wspólnie uczynić, żeby poprawić sytuację w Polsce. I to jest właśnie ten krok, żeby poprawić sytuację - to, że panu prezydent sugeruje dymisję? Proszę zapytać pana prezydenta o jego intencje, ja opisuję pani przebieg bardzo ważnego, z punktu widzenia politycznego i konstytucyjnego, spotkania prezydenta z rządem. Panie Premierze, pan powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że prezydent jest w posiadaniu kartki, którą dostał od Lwa Rywina pod koniec lipca. Od kogo pan się dowiedział, że pan prezydent ma taką kartkę? Proszę mi wybaczyć, ale 12 kwietnia jest ustalony termin mojego spotkania z komisją śledczą, wszystko zatem, co dotyczy sprawy Rywina z oczywistych powodów będzie przedmiotem mojej relacji, ale w trakcie spotkania z komisją śledczą. Politycy mówią, że doniósł pan na prezydenta, bo dzięki panu prezydent został przesłuchany przez prokuraturę. Odnoszę wrażenie, że dzięki niektórym
treściom wywiadu, który został opisany, czy został udzielony „Rzeczypospolitej” - a w tej sprawie, jak pani się domyśla, nie miałem żadnego udziału. No tak, ale również pan powiedział, że prezydent ma kartkę, a prezydent przedtem nie mówił o tym, że ma taką kartkę. Jeszcze raz powtarzam: ustalono już oficjalny termin mojego spotkania z komisją śledczą i wszystko, co dotyczy sprawy Rywina, z oczywistych powodów przedstawię w trakcie spotkania z komisją śledczą. Ale może pan powiedzieć, czy to prezydent powiedział panu o tej kartce? Nie mogę nic więcej dodać, pani redaktor. Jerzy Urban sugeruje, że pan znał treść tej kartki już w sierpniu, bo Jerzy Urban znał treść tej kartki, w sierpniu prezydent mu ją przeczytał. Nie odpowiadam za jasnowidzenia Jerzego Urbana. Ale czy pan premier znał wcześniej tę kartkę? Nic więcej nie powiem po prostu. Przyzna pani, że to byłoby niepoważne w sytuacji, w której przewodniczący komisji śledczej informuje mnie i ustala ze mną termin spotkania, żebym na kilkanaście dni przed
tym opowiadał to, co zamierzam powiedzieć przed komisją śledczą. No ale już pan coś powiedział, powiedział pan właśnie o kartce pomimo tego, że znał pan datę swojego przesłuchania, Panie Premierze. Nie, właśnie w tym dniu była ona ustalana i w każdym razie to był dzień, w którym rozmawiałem z przewodniczącym komisji śledczej i w trakcie tej rozmowy ustaliliśmy taki właśnie punkt widzenia, że wszystko, co dotyczy sprawy Rywina, jest zastrzeżone dla komisji śledczej. Ale dla komisji śledczej chyba nie jest zastrzeżona otoczka polityczna. Czy to był pana rewanż, Panie Premierze? Nie, to nie był rewanż. A co to było? To było to, co uznałem, że należy powiedzieć. A bał się pan, że pan prezydent nie ujawni tej kartki, gdyby pan nie powiedział? Pani redaktor, tracimy czas... To proszę powiedzieć, co pan sądzi o tym, co mówi Adam Michnik. Adam Michnik powiedział publicznie, że pana ministrowie, pan Grzegorz Kurczuk i pan Krzysztof Janik, opowiadają publicznie o tym, że Agora ma niejasne powiązania z interesami Lwa
Rywina? Nigdy nie słyszałem, żeby ci ministrowie cokolwiek w ten sposób mówili. Ale co pan odpowiada Adamowi Michnikowi na to? Nie rozmawiałem o tym z Adamem Michnikiem, ale gdybym miał okazję powiedzieć, to powiem dokładnie to, co przed chwlą pani powiedziałem. Adam Michnik pytał się również pana w wywiadzie publicznym, czy pan wie, co się dzieje w Polsce, czy pan jest podsłuchiwany, czy podsłuchiwany jest Jerzy Urban, czy on jest podsłuchiwany w związku z tym, że okazało się, że pan Adam Michnik był na kolacji u pana Jerzego Urbana między zeznaniami. Wiem, co się dzieje w Polsce, i odnoszę wrażenie, że ta sprawa jest ostatecznie wyjaśniona. Potwierdzeniem tego jest relacja posła Jana Marii Rokity, który opisywał swoje wrażenia w momencie, kiedy poseł Lewandowski zapytał o to Jerzego Urbana. Było to po prostu rutynowe pytanie i padła właściwa odpowiedź na to pytanie. Panie premierze, czy jest wojna na górze czy nie ma wojny na górze? Tu premier uśmiecha się. Jest pewne napięcie, ale ja jestem zwolennikiem
tezy, żeby nie mnożyć żadnych dodatkowych napięć i nie wywoływać żadnych dodatkowych konfliktów. Polska jest i tak w wystarczająco trudnym położeniu. Wie pan, naprawdę trudno zrozumieć, skoro najpierw panowie mówią, że jest szorstka przyjaźń, potem, że jest przyjaźń, potem jest rada gabinetowa, potem się okazuje, że prezydent chce, żeby pan się podał do dymisji, to o co właściwie chodzi? Tutaj niedawno, zdaje się, rozmawiała pani z przedstawicielami prezydenta i oni wyraźnie stwierdzali, że prezydent nigdy i nigdzie nie powiedział, że rząd czy ja mam się podać do dymisji. Polegam na opinii bliskich współpracowników prezydenta. To po co pan odpowiada: ja się nie podam do dymisji, to komu pan na to odpowiada? Głównie przedstawicielom opozycji, którzy także przed mikrofonami Radia Zet przy każdej okazji to mówią. Ale nie mówi tego prezydent? Nie słyszałem, żeby to zostało powiedziane. Ale ja nie rozumiem. Jest pan szefem rządu - dlaczego pan nie zadzwonił do prezydenta, nie zapytał, o co chodzi. Proszę pani,
uważam sprawę za zamkniętą. Dobrze, to przejdziemy do łatwiejszych pytań. Czy Robert Kwiatkowski powinien być prezesem telewizji publicznej? To jest pytanie do Rady Nadzorczej Telewizji. To nie jest pytanie do SLD? To jest pytanie do Rady Nadzorczej, SLD nie nadzoruje telewizji publicznej. I Robert Kwiatkowski nie ma żadnych związków z Sojuszem Lewicy Demokratycznej? Ma związki natury, że tak powiem, pochodzeniowej i natury towarzyskiej. To czy w związku z tymi związkami według pana - w świetle tej notatki, w świetle tego, co się wydarza - jest wiarygodnym szefem telewizji publicznej? Proszę o poważną odpowiedź. To zależy, jak Polacy oceniają Telewizję Publiczną, czy uważają ją za wartościowe źródło informacji, czy uważają, że spełnia ona oczekiwaną funkcję. Wydaje mi się, że większość telewidzów mówi, że to jest dobre źródło informacji i jest pozytywna ocena działalności telewizji publicznej. I to jest też taka ocena premiera, rządu Leszka Millera? Nie mogę się kompetentnie wypowiadać, dlatego że po prostu
nie mam czasu śledzić wiarygodności telewizji publicznej. Panie Premierze, ale rozmawiamy w kontekście sprawy Rywina. Tomasz Nałęcz, przewodniczący sejmowej komisji, powiedział, że w świetle tej notatki Robert Kwiatkowski nie powinien być szefem telewizji publicznej - jest niewiarygodny. Widzi pani, ja bym chciał mieć pewność, że naprawdę żyję w państwie prawa. A to zakłada, że przed zakończeniem rozmaitych procedur nie powinno się wyrokować. Jeśli zatem komisja śledcza prowadzi swoje postępowanie i nie ogłosiła swojego stanowiska, to konkludowanie, ferowanie rozmaitych wyroków opinii i tak dalej, i tak dalej uważam za przedwczesne. Ale Tomasz Nałęcz jest przewodniczącym komisji, a komisja - przypomnę - wzywała Radę Nadzorczą do tego, żeby zawiesiła Roberta Kwiatkowskiego, a teraz już mówi o dymisji. Ale czy pani chce żyć w państwie, w którym procedury są przewidywalne, w którym łatwo przewidzieć kolejny krok w działalności danej instytucji publicznej, czy też nie? Uważam, że chcielibyśmy żyć w takim
państwie, w którym, aby obwieścić konkluzję, trzeba najpierw zakończyć postępowanie. Tak więc uważam, że najpierw musi być zakończenie postępowania komisji śledczej, przyjęcie sprawozdania, czy przyjęcie stanowiska. I jeżeli w tym stanowisku będzie formuła, że Robert Kwiatkowski powinien odejść z zajmowanego stanowiska, to wtedy jest to oświadczenie poważne, ma poważny charakter. Myślę, Panie Premierze, że gdybyśmy żyli w przewidywalnym państwie, to pan premier złożyłby zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie, o której mówimy. Bo przecież prezydent Aleksander Kwaśniewski już we wrześniu namawiał pana do tego i mówił: panowie, będzie z tego afera, będzie z tego nieszczęście. Proszę pani, proszę poczekać na zakończenie prac komisji śledczej, 12 kwietnia stanę przed obliczem tej komisji. I naprawdę ja sobie przypominam czas nie tak odległy, kiedy to namawiano Józefa Oleksego do złożenia dymisji - potem różni politycy się wstydzili, także różni dziennikarze. Jestem za tym, żeby wyciągnąć wnioski z tamtej
sytuacji. Czy chce pan pojechać do Aten razem z prezydentem? Byłoby mi bardzo przyjemnie, gdyby prezydent towarzyszył ekipie, która pojedzie do Aten. A jaka jest teraz pana przyjaźń z prezydentem? Nieco bardziej szorstka. A z Adamem Michnikiem? Myślę, że się nic nie zmieniło, ale bym musiał zapytać Adama Michnika.

d2m61ia
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2m61ia
Więcej tematów