Leszek Miller: premier ma swoich ulubionych ministrów. Zyg! zyg!
Szef SLD Leszek Miller ocenił, że decyzja premiera Donalda Tuska o pozostawieniu na stanowisku ministra sportu Joanny Muchy, to sygnał, że niezależnie od tego, co się będzie jeszcze w Polsce działo, ministrowie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. - Premier Donald Tusk ma swoich ulubionych i mniej ulubionych ministrów. Mucha należy do tej pierwszej kategorii Tusk podjął decyzję, że minister Mucha nie ponosi żadnej politycznej odpowiedzialności - powiedział Miller.
- U podłoża decyzji premiera nie powinna być ocena ataków na Muchę, tylko odpowiedzialności za wykonywaną funkcję. Każdy minister, który podejmuje się tego dzieła musi wiedzieć, że odpowiada nie tylko za to co sam zrobi, ale także za to co zrobią lub czego nie zrobią, jego podwładni - ocenił Miller.
Jego zdaniem minister Mucha miała już dosyć zamieszania wokół przełożenia meczu Polska-Anglia, ale - jak zaznaczył - premier postanowił powiedzieć: "to ja decyduję i zyg zyg dla wszystkich, którzy uważają inaczej".
- Premier postanowił powiedzieć: "jak media, opozycja i opinia publiczna żądają ode mnie dymisji, to ja wam pokażę, kto tu rządzi". Premier swoją decyzją postanowił zaśpiewać jeszcze raz znany hymn - Polacy nic się nie stało - żartował szef SLD.
Premier przedstawił wyniki kontroli w resorcie sportu i NCS, która odbyła się w związku z koniecznością przełożenia meczu Polska-Anglia z powodu zbyt mokrej murawy na Stadionie Narodowym. Tusk poinformował, że nie przyjął dymisji minister sportu. Ocenił jednak, że nadzór resortu sportu nad NCS - które zarządza Stadionem Narodowym - nie jest wystarczający. Premier oczekuje od Muchy podjęcia do końca roku działań naprawczych w tej sprawie. Zaznaczył, że przez program naprawczy rozumie także "konsekwencje personalne".