Leszek Miller: prareferendum w Głuchołazach to zabawa
Prareferendum w Głuchołazach to zabawa i według mnie w żadnym wypadku nie wolno wyciągać tutaj żadnych wniosków. (...) Zakładam, że w Głuchołazach za dwa tygodnie będzie zupełnie inny wynik frekwencyjny. Trzeba te wszystkie prawybory traktować z przymrużeniem oka - powiedział premier Leszek Miller w radiowych "Sygnałach Dnia".
26.05.2003 | aktual.: 26.05.2003 10:06
Krzysztof Grzesiowski: Nie bierze Pan na poważnie takich wyników, jak to prareferendum w Głuchołazach?
Leszek Miller: No właśnie, trzeba pamiętać, że to jest zabawa i według mnie w żadnym wypadku nie wolno wyciągać tutaj żadnych wniosków. Przecież ludzie doskonale odróżniają 7-8 czerwca od innej daty. I zakładam, że w Głuchołazach za dwa tygodnie będzie zupełnie inny wynik frekwencyjny. Trzeba te wszystkie prawybory traktować z przymrużeniem oka. Nie wolno w żadnym wypadku wyciągać ostatecznych wniosków. Przecież Polacy dobrze wiedzą, że referendum odbędzie się za dwa tygodnie.
Krzysztof Grzesiowski: Która z grup społecznych według Pana ma najwięcej wątpliwości, by w tej chwili głosować za Unią Europejską? Czy to wciąż rolnicy?
Leszek Miller: Tak, dalej rolnicy. Rolnicy często pytają się mnie, czy jest pewne, że dopłaty bezpośrednie będą w wysokości wynegocjowanej w Kopenhadze, czy będą mogli konkurować ze swoimi kolegami z Unii Europejskiej, czy będą mogli produkować w sposób opłacalny i tak dalej, i tak dalej. A jak się spokojnie informuje... Na przykład wczoraj miałem taką dyskusję, gdzie rolnicy mówili, że bardzo im przeszkadza to, że produkty z Europy Zachodniej, które są na naszym rynku, są tak konkurencyjne, bo zawierają w kosztach produkcji subsydia państwa unijnych, czyli że Unia dopłaca, a naszym rolnikom nie dopłaca się, w każdym razie nie w takiej skali. I słuchali z zainteresowaniem argumenty, kiedy przekazywałem wiadomość, że to się właśnie skończy od 1 maja 2004 roku, bo Polska będzie rynkiem wewnętrznym Unii, a na rynkach wewnętrznych Unii te subsydia nie obowiązują. No, ale rolnicy mówią: "Ale wie pan, myśmy o tym nie wiedzieli". No właśnie, tego rodzaju spotkania są po to, żeby tego rodzaju wiadomości
przekazywać. I jeśli chodzi o te dopłaty bezpośrednie – jeżeli ktoś uważa, że one są za niskie, to ma do wyboru: albo otrzymać w takiej wysokości te dopłaty, albo w ogóle. Bo o jednym trzeba powiedzieć wyraźnie: dopłaty bezpośrednie, czyli żywa gotówka, popłynie do kieszeni polskich rolników tylko wtedy, kiedy Polska wejdzie do Unii Europejskiej. Kiedy nie wejdzie, to żadnych pieniędzy nie będzie.
Krzysztof Grzesiowski: To już co prawda nasze sprawy wewnętrzne, ale czy pytają także o pomysł wicepremiera Kołodki, by obłożyć podatkiem dochodowym rolników?
Leszek Miller: Bardzo rzadko, ale kiedy słyszą, że ten podatek dotyczyłby tylko najbardziej dochodowe gospodarstwa rolne, to kiwają ze zrozumieniem głowami.
Krzysztof Grzesiowski: A co mówią ci, co mają dochodowe gospodarstwa rolne?
Leszek Miller: Proszę pana, jeżeli ktoś ma 500-600 ha, prowadzi wysoko wydaje gospodarstwo rolne, to naprawdę ten podatek dla niego nie jest straszny. Kiwa także ze zrozumieniem głową.
Krzysztof Grzesiowski: W kontekście referendum prezydent powiedział ostatnio, że po tym wydarzeniu, po referendum, powinien powstać rząd mający większościowe poparcie, trzeba szukać takich rozwiązań, żeby tę większość znaleźć. Czy Pan Premier również myśli o czymś takim?
Leszek Miller: Oczywiście lepiej, kiedy rząd ma poparcie większości, chociaż obecny rząd, teoretycznie mniejszościowy, nie przegrał żadnego głosowania. I proszę zwrócić uwagę, że praktycznie rzecz biorąc, nie mówi się o rządzie, że jest rządem mniejszościowym, bo wyniki głosowań w Sejmie wyraźnie potwierdzają, że to jest rząd, który ma większość. Ale gdyby można było skupić czy rozszerzyć polityczne poparcie dla rządu, to oczywiście byłoby dobrze. Jak powiadam, zawsze jest lepiej, kiedy większa liczba posłów głosuje za propozycjami rządu, niż mniejsza.