Leszek Miller: nie było nacisków, była dyskusja
Najważniejsza jest analiza sytuacji, która musi skłaniać polityków do wyciągania określonych wniosków. I z mojej oceny tej sytuacji wynikały właśnie wnioski, które skłoniły mnie do zasygnalizowania moim koleżankom i kolegom, iż na najbliższej konwencji 6 marca poproszę delegatów na konwencję o zwolnienie mnie z funkcji przewodniczącego Sojuszu - powiedział premier Leszek Miller, przewodniczący SLD, gość radiowych "Sygnałów Dnia".
Sygnały Dnia:Panie premierze, w jaki sposób coraz słabsze notowania rządu, pana osobiście, a także Sojuszu Lewicy Demokratycznej wpłynęły na decyzję rozłączenia dwóch stanowisk - premiera i szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej?
Leszek Miller:Sondaże, notowania, oczywiście, muszą być przedmiotem uwagi, ale one nie mogą decydować, bo wówczas nie trzeba byłoby żadnych mechanizmów demokratycznego wpływu na opinie czy procesu podejmowania decyzji, tylko wystarczyłyby sondaże, a przecież dobrze wiemy, że tak nie jest. Najważniejsza jest analiza sytuacji, która musi skłaniać polityków do wyciągania określonych wniosków. I z mojej oceny tej sytuacji wynikały właśnie wnioski, które skłoniły mnie do zasygnalizowania moim koleżankom i kolegom, iż na najbliższej konwencji 6 marca poproszę delegatów na konwencję o zwolnienie mnie z funkcji przewodniczącego Sojuszu.
Sygnały Dnia:A sytuacja jest zła?
Leszek Miller:Sytuacja jest nie tyle zła, ile stawia zupełnie nowe wymagania, proszę bowiem zwrócić uwagę, że za niedługo już rozpocznie się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, pierwsza tego rodzaju w naszych dziejach, i oczywiście szef partii politycznej, nie tylko SLD, ale każdej będzie musiał poświęcić cały praktycznie swój czas na udział w tej kampanii, na promowanie kandydatów, na częste wyjazdy w teren, na udział w rozmaitych pracach sztabowych. Ja nie mógłbym tego robić, rzecz jasna, bo ja nie mogę całego swojego czasu, będąc szefem rządu, poświęcać na tego rodzaju kampanię. To jedna rzecz.
Druga - jest bardzo trudna sytuacja w samym SLD. Mówię zwłaszcza o tych zjawiskach, które budzą zastrzeżenia opinii publicznej, o rozmaitych doniesieniach, o wplątaniu członków Sojuszu Lewicy Demokratycznej w podejrzane afery i tak dalej. Tutaj także szef partii musi w większym zakresie poświęcić swój czas na bardzo zdecydowaną walkę z tymi zjawiskami.
No i wreszcie trzeci powód - to są programy rządowe, które albo już są wdrażane, albo będą. Tu mam przede wszystkim na myśli plan racjonalizacji wydatków publicznych.
Sygnały Dnia:No tak, panie premierze, ale te trzy powody znane były już od dawna, tymczasem o rozdzieleniu funkcji premiera i szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej mówiono już od dawna, od wielu miesięcy. To co nagle spowodowało, że pan zdecydował się ustąpić ze stanowiska szefa?
Leszek Miller:Sytuacja jest po prostu ponadstandardowa. Poza tym kalendarz także na to wskazuje. Jak już mówiłem, przecież wybory do Parlamentu Europejskiego nie zaczynają się rok temu, tylko zaczynają się za chwilę, więc te decyzje muszą być podejmowane w stosownym momencie i taki moment właśnie nadszedł.
Sygnały Dnia:Nie było żadnych nacisków na pana premiera?
Leszek Miller:Nie. Była natomiast dyskusja, bo wbrew temu, co się o mnie czasami sądzi, ja nie podejmuję decyzji nie bacząc na opinie, nie uciekam przed rozmaitymi rozmowami, konsultacjami. W ostatnich dniach odbyłem szereg w tej sprawie konsultacji, opinii, żeby upewnić się, czy moje myślenie jest słuszne. Upewniłem się, że jest słuszne.
Sygnały Dnia:Wczoraj na konferencji prasowej, jak niektórzy sądzą, namaścił pan Jolantę Banach na nowego szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Leszek Miller:Ja tylko relacjonowałem dyskusję, która miała miejsce. Zresztą kiedy przyszedłem na konferencję prasową, to dziennikarze już znali te nazwiska, więc tylko potwierdziłem, że rzeczywiście w trakcie dyskusji padły cztery nazwiska: pani Jolanta Banach, pan Jerzy Szmajdziński, pan Krzysztof Janik, pan Andrzej Celiński. Przypuszczam, że ta lista nie musi być ostateczna. A teraz przed kandydatami, którzy chcieliby się podjąć kierowania partią, a przede wszystkim przed delegatami na konwencję bardzo odpowiedzialna decyzja, kogo wybrać, aby mógł skutecznie pokierować partią w tych właśnie trudnych warunkach.
Sygnały Dnia:Jeszcze nie tak dawno mówił pan, że rozdzielenie funkcji szefa rządu i przewodniczącego partii to zły pomysł. "Mieliśmy tak za czasów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, partia kierowała, a rząd rządził. Odczułem to na własnej skórze" - tak pan wtedy powiedział. Teraz pan tego nie odczuje na własnej skórze?
Leszek Miller:Mówiłem więcej: że nie trzeba zresztą szukać przykładów z okresu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Państwo pamiętają, jak to wyglądało całkiem niedawno, za czasów AWS praktyki kierowania rządem, wspólne posiedzenia i tak dalej, i tak dalej. Więc nie wolno przekreślać tej zasady, iż łączenie stanowiska szefa rządu z szefem partii to dobre rozwiązanie i tak w Europie przecież w dalszym ciągu często jest. Natomiast ja podkreślam, że w Polsce mamy ponadstandardowe okoliczności, które nie mogą nam uciekać z pola widzenia. Mówiłem już o trudnej sytuacji w partii, mówiłem już o zbliżającej się wielkiej kampanii, która po raz pierwszy w Polsce będzie miała miejsce, ale mówiłem też o trudnych wyzwaniach przed samym rządem. Część naszych zadań czy celów zostało już zrealizowanych. Przypomnę państwu, że pierwszym celem rządu to było wyprowadzenie Polskę z kryzysu gospodarczego i można powiedzieć, że ten cel został już zrealizowany w ogromnej części. Dzisiaj rozwijamy się w tempie prawie 4% PKB
i jest to przedmiot zazdrości wielu krajów europejskich, kiedy obejmowaliśmy rząd, to rozwijaliśmy się w tempie...
Sygnały Dnia:No tak, ale z drugiej strony wysokie bezrobocie...
Leszek Miller:Może pan pozwoli, że skończę.
Sygnały Dnia:Proszę bardzo.
Leszek Miller:Kiedy obejmowaliśmy rządy, to rozwijaliśmy się w tempie 0%.
Dalej - mówiliśmy, że celem rządu jest przygotowanie Polski do wstąpienia do Unii Europejskiej i także ten cel jest ogromnie zaawansowany. Wczoraj zresztą na tym polu pojawiła się bardzo dobra wiadomość - podsumowaliśmy proces zagospodarowywania środków funduszu PHARE, osiągnęliśmy bardzo dobry wynik, aż 97% pieniędzy z Unii zostanie zagospodarowanych.
No i wreszcie trzeci cel to naprawienie finansów publicznych i ta kwestia jest właśnie w toku realizacji, powiedziałbym nawet, że w początkowej fazie. To wymaga ogromnej koncentracji i skupienia się właśnie na tej kwestii. No i trzeba to właśnie robić, trzeba to czynić, trzeba się na tym skupić.
Sygnały Dnia:Pojawiły się takie opinie, że chce pan za wszelką cenę przejść do historii jako człowiek, który wprowadził Polskę do Unii Europejskiej.
Leszek Miller:Z tego punktu widzenia to się już stało. Traktat akcesyjny wprowadzający Polskę do Unii Europejskiej został podpisany w Atenach i na tych zdjęciach z Aten jestem ja i minister Cimoszewicz i tego już nikt nie przekreśli.
Sygnały Dnia:No tak, ale chce pan doczekać do 1 maja.
Leszek Miller:To już jest finał. Przede wszystkim najważniejsze tutaj były prace, które zostały już podjęte, trzeba było przecież najpierw doprowadzić Polskę do podpisania traktatu akcesyjnego, przejść i przez Kopenhagę, i przez bardzo trudne negocjacje, potem przeprowadzić referendum. I to już zasługa i prezydenta, i wielu obywateli, i wielu sił politycznych, ale także i zasługa rządu. Chociaż jak państwo pamiętają, na przykład przedstawiciele opozycji twierdzili wtedy, że jak rząd się będzie angażował w tę kampanię, to na pewno ona zostanie przegrana; to jeden z takich właśnie przykładów na zdolności przewidywania niektórych polityków. I teraz finał, wielki finał 1 maja, ale to jest, oczywiście, już konsekwencja tego wszystkiego, co się działo wcześniej.
Przeczytaj * całą rozmowę*